Tajwańscy parlamentarzyści z partii rządzącej i opozycji chcą tak zmienić prawo, by w przyszłym tygodniu można było powtórnie przeliczyć głosy oddane w sobotnich wyborach prezydenckich. Zdaniem opozycji wybory zostały sfałszowane.

W wyborach urzędujący prezydent Chen Shui-bian dostał 50,11 proc. głosów, a jego główny przeciwnik Lien Chan - 49,89 proc. Ponad 330 tysięcy głosów zostało unieważnionych. Po protestach opozycji urny z głosami zapieczętowano.

Zwolennicy wielkiego przegranego, lidera Kuomitangu Liena Chana, argumentują, że przedwyborcze sondaże dawały mu wyraźną przewagę. Jednak na zmianę decyzji wyborców mógł wpłynąć incydent - Chen został postrzelony w przeddzień wyborów przez tajemniczego zamachowca.

Sam prezydent Tajwanu zaapelował wczoraj do obywateli o jedność, zapowiadając też, że zgodzi się na nowe przeliczenie głosów. Zapowiedział także szczegółowe śledztwo w sprawie zamachu na swe życie. Część opozycji uważa, że zamach mógł być sfingowany, a jego celem było przeciągnięcie na stronę Chena niezdecydowanych wyborców.

06:30