Przekraczane są granice dotychczas nieprzekraczalne. Tak rzecznik rządu skomentował informację, że stoczniowcy będą mogli jednak postawić namioty przed sopockim domem Donalda Tuska. Paweł Graś podkreśla, że taki protest to właściwie forma szantażu, godzącego również w rodzinę premiera. Stoczniowcy będą pikietować od piątkowego popołudnia do niedzieli wieczór.
Zgody udzielił im Urząd Miasta Sopotu. Postawiono jednak kilka warunków. Między innymi przestrzeganie ciszy nocnej, pokojowy charakter zgromadzenia, zadeklarowana ilość protestujących. Oraz przestrzegać będą innych przepisów, wynikających np. z prawa o ruchu drogowym - wymienia wiceprezydent Sopotu Wojciech Fułek:
Jeżeli pikieta przed domem Donalda Tuska nie przyniesie rezultatów, to we wrześniu będą kolejne akcje protestacyjne –zapowiedział już wiceprzewodniczący „Solidarności” Stoczni Gdańsk. Jednak Karol Guzikiewicz deklaruje jednocześnie, że w czasie protestu stoczniowcy nie będą łamać prawa. Będzie non stop dyżurować około 50 osób, może i więcej, bo będą również goście. Nie możemy powiedzieć ile przyjdzie gości, czy przyjdą turyści. natomiast stoczniowców będzie około 50 osób, którzy się będą zmieniać co dwanaście godzin - mówi Guzikiewicz o proteście:
Sąsiedzi Tusków trochę boją się pikiety stoczniowców, ale częściowo przyznają im rację. Jeżeli widzą jakieś przyczyny, niech protestują przed Urzędem Rady Ministrów, a nie domem prywatnym - mówi jedna z sąsiadek. Walczą o swoje sprawy, więc mi to nie będzie przeszkadzało - twierdzi z kolei sąsiad:
Protest ma się skończyć w niedzielę o godzinie 19.