Jest kryzys, więc albo zgodzicie się na mniejsze zarobki, albo będą zwolnienia - taką informację wysłał do swoich pracowników jeden z olsztyńskich szpitali. W ten sposób placówka chce ratować się przed wielomilionową stratą, jaką zanotuje w tym roku ze względu na obniżenie wyceny punktów przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Propozycja dyrekcji jest prosta. Albo zwalniamy 70 osób, czyli 10 procent załogi, albo każdy pracownik przez najbliższe dwa lata, jeden dzień w miesiącu spędzi na bezpłatnym urlopie i tym samym mniej zarobi. Salowa 50-60 złotych, pielęgniarka 170-180 złotych, lekarze 400-800 złotych miesięcznie - wylicza dyrektor szpitala Janusz Chełchowski:
Niektórzy pracownicy już podpisali zgodę na branie bezpłatnych urlopów. Inni wciąż się zastanawiają. To jednak dwanaście dni nie objętych ubezpieczeniem - argumentują:
Czas na podjęcie decyzji to niecałe dwa tygodnie. Jeśli na urlopy nie zgodzą się wszyscy pracownicy, już w tym miesiącu będą pierwsze zwolnienia.