105 zatrzymanych to ostateczny bilans wczorajszej zadymy między antyfaszystami oraz policją w centrum Katowic. Policja wystawiła ponad 70 mandatów za zakłócanie porządku. 6 osób wciąż przebywa w policyjnym areszcie.
Osoby, których do tej pory nie wypuszczono, czekają na postawienie najpoważniejszych zarzutów. Chodzi o napaść na policjantów podczas wczorajszej zadymy. Dopiero gdy je usłyszą, wyjdą na wolność.
99 osób zostało po przesłuchaniu zwolnionych. 76 zgodziło się zapłacić mandat za zakłócanie legalnej demonstracji. Wartość wszystkich mandatów to 15 tysięcy złotych. 19 osób, które płacić nie chciały, stanie przed sądem. Rozprawa sądowa czeka też 4 zatrzymane niepełnoletnie osoby.
Antyfaszyści byli przygotowani do walki. Znaleziono przy nich kilkanaście pojemników z gazem, ochraniacze na zęby, kilka drewnianych pałek, nóż, atrapę broni, a także dokładny plan przemarszu narodowców z zaznaczonymi miejscami ewentualnego ataku - wyjaśnił naszemu dziennikarzowi Jacek Pytel z katowickiej policji.
W czasie akcji jeden z policjantów został uderzony w głowę; pojechał na badania do szpitala.
Do starcia doszło wczoraj po południu. Ulicami Katowic szła wtedy manifestacja narodowców. Grupa antyfaszystów zebrała się na ulicy Stawowej. Początkowo obie grupy głośno wykrzykiwały wrogie hasła. W pewnym momencie zaczęto też rzucać butelkami z atramentem, wybuchło kilka petard, rzucono również świece dymne. Policja nie dopuściła do starcia obu grup, otoczyła antyfaszystów ciasnym kordonem i przyparła do ściany jednej z kamienic. Kilka osób przewrócono na chodnik i skuto kajdankami. Niedługo potem przyjechał specjalny autobus, którym zatrzymanych odwieziono do komisariatu.
Przesłuchania zatrzymanych trwały do późnych godzin nocnych.