Polscy strażacy będą przebywać w Szwecji tak długo, jak długo będą potrzebni – mówi komendant główny PSP gen. brygadier Leszek Suski. Jak zaznaczył, nie ma obawy, że zagraniczna akcja osłabi możliwości straży w Polsce.

Polscy strażacy będą przebywać w Szwecji tak długo, jak długo będą potrzebni – mówi komendant główny PSP gen. brygadier Leszek Suski. Jak zaznaczył, nie ma obawy, że zagraniczna akcja osłabi możliwości straży w Polsce.
Do Szwecji pojechały 44 wozy strażackie z Polski /Anna Hallams /PAP/EPA

Wyjazd polskich strażaków do Szwecji związany jest z oficjalną prośbą tamtejszych władz. Za pośrednictwem Europejskiego Mechanizmu Ochrony Ludności zwróciły się o wsparcie ratownicze w walce z pożarami lasów.

Pożary są skutkiem fali upałów, z którymi od kilku tygodni zmaga się cała Skandynawia.

Będziemy tam tak długo, jak długo będziemy potrzebni. Przygotowaliśmy moduły na dwa tygodnie, bo taki jest standard, ale jeżeli będą to dwa miesiące, to będziemy pomagać przez dwa miesiące. Proszę się nie obawiać, że to osłabi nasze środki w kraju. W kraju mamy 31 tys. strażaków, pojazdów mamy prawie 6,5 tys., także 44 pojazdy, które tam pojechały (do Szwecji - PAP) stanowią tylko część naszych sił i środków. Nie ma żadnej obawy, że nastąpi jakiś uszczerbek w naszych siłach - powiedział Suski.

Polscy strażacy prowadzą działania w trzech miejscach. Jedno znajduje się około 18 kilometrów od bazy w Sveg, gdzie na mniej więcej tysiącu hektarów płonie ściółka leśna. Kolejne miejsce znajduje się ok 50 kilometrów od bazy - tam z kolei płonie cały drzewostan na około 4 tys. hektarów. Trzeci pożar, który będą gasili Polacy, wybuchł w poniedziałek i zbiegł się w czasie z wizytą szwedzkiego ministra spraw wewnętrznych w bazie, gdzie stacjonują polscy strażacy.

To jest trudna akcja, tam lasy wyglądają trochę inaczej niż w Polsce, u nas zalesienie jest bardziej gęste. Są rejony, gdzie są lasy sosnowe, które bardzo szybko się palą z uwagi na drzewostan żywiczny. Sam teren jest bardzo trudny - powiedział Suski.

Komendant dodał, że gaszenie pożarów w Szwecji może być bardzo długotrwałe, bo na terenie działania polskich strażaków występują torfowiska, które - jak zaznaczył - mogą płonąć "miesiącami, a nawet latami". Jeżeli będą potrzebne jakieś dodatkowe środki, to również jesteśmy gotowi na ich wysłanie - zapewnił Suski.

Polska wysłała do Szwecji m.in. 22 samochody gaśnicze, które są w stanie pomieścić w sumie 118 tys. litrów wody oraz cysternę o pojemości 25 tys. litrów wody, a także kontenery kwatermistrzowskie i sanitarne, autobusy i quady - łącznie 44 pojazdy.

To są duże środki, jest to sprzęt nowoczesny, taki sprzętem dysponujemy od dłuższego czasu. To nie jest sprzęt specjalnie wybrany, taki sprzęt jest w każdej jednostce ratowniczo-gaśniczej - powiedział Suski.

W gaszeniu pożarów w Szwecji biorą udział głównie ratownicy z województw zachodniopomorskiego i wielkopolskiego (po 65 strażaków i po 20 wozów). Wspierają ich strażacy z Mazowsza i Komendy Głównej PSP (9 ratowników i 4 samochody). Udali się w sobotę promem ze Świnoujścia do Malmoe, skąd dalej przejechali do wyznaczonego miejsca działań - miejscowości Sveg w środkowej Szwecji.

Pożary lasów w Szwecji są spowodowane wysoką temperaturą i małą ilością opadów. Według dziennika "Aftonbladet", w środkowej części kraju płonie około 25 tys. hektarów lasów.

(mpw)