Czy polityczny pamflet „Fahrenheit 9/11” Michaela Moore’a, prezentowany na naszych ekranach, będzie impulsem dla rodzimych twórców, by zabrać się za ostre polityczne kino? Niektórzy krytycy twierdzą, że nie, bo artyści po prostu się boją.
Reżyser filmowy może otwarcie deklarować swoje poglądy, tworząc na przykład pamflety na władzę czy przeciwników politycznych. Pokazuje to zresztą Amerykanin Michael Moore autor filmu atakującego prezydenta Busha.
W Polsce jednak brakuje takiego kina. Powód jest prosty – mówi krytyk Krzysztof Kłopotowski - w Polsce panuje postkomunistyczny układ, także w kulturze, i nie dopuszcza kompromitacji establishmentu przy pomocy tak ostrych filmów. Na to nie byłoby środków nie byłoby gdzie tego pokazać; wszyscy baliby się to robić. Nie byłoby autora chętnego, żeby podnieść demaskację np. prezydenta Kwaśniewskiego, po prostu ze strachu.
W tym samym tonie mówi reżyser Sylwester Latkowski. Gdybym powiedział, że chcę zrobić film o klasie politycznej. Chcę skorzystać z wszystkich archiwaliów, poprzypominać w taki sposób jak Moore – zestawić pewne fakty. Na ten film nie byłoby przyzwolenia.
Jednocześnie dodaje, że takie ostre kino polityczne jest w Polsce potrzebne. Ktoś ten balon zarozumiałych, pysznych, parujących z jednego korytarza na drugi w Sejmie powienien przebić.