Na Dolnym Śląsku pada z przerwami, dzięki czemu maleje zagrożenie powodziowe. Najszybciej opada woda w górskich potokach; poprawia się też sytuacja na większych rzekach - Nysa Kłodzka w ciągu ostatnich 6 godzin opadła o 150 cm.
Przez cały czas spada także poziom wody na Bystrzycy, Ślęży i Kamiennej. Bóbr w Jeleniogórskiem obniżył się o prawie pół metra. Cofająca się woda odsłania obraz zniszczeń, m.in. na drogach.
Zamknięta jest chociażby trasa Jelenia Góra-Szklarska Poręba prowadząca do polsko-czeskiego przejścia granicznego w Jakuszycach. Nie można dostać się do Czech także przez przejście w Czerniawie koło Świeradowa Zdroju. Ale to nie jedyne drogi, którymi na Dolnym Śląsku nie przejedziecie. O szczegółach w relacji reportera RMF FM Witolda Odrobiny:
W nocy fala powodziowa przeszła przez Kotlinę Kłodzką.Wysoka woda była jednak o pół metra niższa niż się spodziewano. Ale mimo to rzeka wylała na pola i gospodarstwa rolne. W Kłodzku przez całą noc układano worki z piaskiem, by nie dopuścić do zalania niżej położonych terenów miasta. W ten rejon nie wpuszczano samochodów.
W Krosnowicach koło Kłodzka Nysa połączyła się ze spływającą z gór małą rzeczką Duną i utworzyły rwącą szeroką rzekę, w obrębie której znalazło się ponad trzydzieści domów. Kilka rodzin trzeba było ewakuować. Niewielu gospodarzy było ubezpieczonych choć wielu z nich pamięta powódź z 1997 roku.
Ciężką noc mają za sobą także mieszkańcy Ścinawy – na kilka godzin wezbrana rzeka dosłownie podzieliła miejscowość. Woda przedarła się przez domy i gospodarstwa, dookoła widać porozrzucane sprzęty gospodarstwa domowego; wszystko jest zniszczone - opowiada reporter RMF FM Witold Odrobina.
Mieszkańcy Ścinawy żalą się, że tak jest od wielu lat. Rzeka jest nieregulowana, nieczyszczona - mówi starszy mężczyzna. Tu wyrwało brzeg. Tak z 10 metrów, to go tylko trochę kamieniami obłożyli. I tak jest od lat i nikt z tym nic nie robi. - podkreśla. W fatalnym stanie jest także most. To ruina; cały jest popękany. Przyszli, pomierzyli. Na wiosnę mieli robić i nie robią - dodaje.
Na brak działań narzekają także mieszkańcy siedmiotysięcznego Radkowa, gdzie woda zalała domy i okoliczne drogi już po raz drugi w tym roku. Rzeki nie pogłębiono, bo – jak wyjaśniał naszemu reporterowi burmistrz – wszystko formalnie należy do Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu. Miasto zapłaciło nawet karę za to, że kiedyś na własną rękę próbowało bronić się przed wielką wodą: