Małgorzata Motylow, jedyna wiceprezes Najwyższej Izby Kontroli, nie ma dostępu do informacji ściśle tajnych. To poważna przeszkoda w kierowaniu Izbą - informuje "Rzeczpospolita".
Kontrole dotyczące służb specjalnych, armii, wydatków na obronę, spółek zbrojeniowych czy cyberprzestępczości wymagają dostępu do informacji o statusie "ściśle tajne" - pisze "Rzeczpospolita".
Małgorzata Motylow, która od piątku jest nową wiceprezes NIK i jedyną osobą kierującą Izbą, będzie miała problem. Nie posiada takiego certyfikatu, a więc i wglądu do najpoważniejszych kontroli opatrzonych taką klauzulą - informuje gazeta. Nie będzie więc mogła podpisywać raportów pokontrolnych, co w praktyce oznacza, że kontrole nie będą się mogły zakończyć. A to oznacza paraliż NIK - dodaje gazeta.
Dziennik przypomina, że Małgorzata Motylow została wiceprezesem NIK po tym, jak w czwartek odwołano troje dotychczasowych wiceprezesów - Ewę Polkowską, Wojciecha Kutyłę i Mieczysława Łuczaka. Wnioskował o to Marian Banaś, nowy prezes NIK, zanim wziął bezpłatny urlop z powodu wątpliwości dotyczących jego majątku.
Dziennik zastanawia się, dlaczego Motylow dotąd nie zwróciła się o certyfikat i czy zamierza to zrobić. Kiedy omawiany był raport opatrzony klauzulą "ściśle tajne", prezes NIK jednorazowo dopuszczał taką osobę do tajemnic - tłumaczy rozmówca gazety, znający procedury. Członkowie Kolegium NIK są autonomiczni, sami decydują, czy złożyć wniosek o prześwietlenie przez ABW - dodaje inny.
Nawet jeśli teraz wiceprezes złoży wniosek, to na decyzję będzie musiała poczekać - wskazuje gazeta. Postępowanie powinno być ukończone w ciągu trzech miesięcy, ale to termin instrukcyjny - mówi "Rz" osoba ze służb.
Dziennik wskazuje, że "brak certyfikatu "ściśle tajne" może spowodować paraliż pracy w NIK. Wiceprezes nie będzie mogła podpisać protokołów objętych klauzulą, nie będzie więc można zakończyć niektórych kontroli - twierdzą rozmówcy gazety. Dziś nie ma żadnego członka kierownictwa NIK, który mógłby ją w tym zastąpić - dodają.
Jak pisze dziennik, także wobec samego prezesa NIK Mariana Banasia istnieją wątpliwości dotyczące certyfikatów. Zgodnie z ustawą o ochronie informacji niejawnych osoba szykowana na fotel prezesa Izby powinna - na wniosek marszałka Sejmu - zostać sprawdzona przez ABW, jeśli nie posiada certyfikatu poświadczenia bezpieczeństwa. Jak wyjaśnia "Rzeczpospolita", "gwarantuje on, że osoba ta daje rękojmię zachowania tajemnicy, więc nie jest podatna na szantaż, ma przejrzysty majątek". "Rzeczpospolita" ustaliła, że "wobec Mariana Banasia ABW nie wydała opinii".