"Nasze państwo coraz bardziej przypomina kraje Ameryki Łacińskiej, a nie demokrację europejską" – stwierdziła w Krakowie Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka Koalicji Obywatelskiej na premiera. "Czasami mam wrażenie, jakby ekipa oszustów napadła na bank i tylko co jakiś czas wysypywała trochę pieniędzy przez okno, by odwrócić uwagę i zyskać trochę na czasie. Na dłuższą metę żadne państwo tego nie wytrzyma" – dodała.
Kidawa-Błońska stwierdziła, że "nie można tak machnąć ręką na Rzeczpospolitą". Przyrzekam wam, że ja się nie poddam. I liczę, i wzywam was, że staniecie ze mną. Walczymy o nasze marzenia, o marzenia naszych dzieci, o naszą najjaśniejszą Rzeczpospolitą, jeszcze nie jest za późno. Musimy wygrać, a razem na pewno wygramy - powiedziała.
Kidawa-Błońska podkreśliła, że w Polsce za rządów PiS "afer jest mnóstwo, że aż trudno je spamiętać, a bezczelność i arogancja wylewają się z ekranów każdego dnia". Afera Srebrnej, hejterzy w ministerstwie sprawiedliwości, szumidła w Komisji Nadzoru Bankowego, latający marszałek, SKOK-i, działki kościelne premiera - to bardzo dużo, rośnie kasta nietykalnych, do której należą coraz bardziej podejrzane postacie, a publiczne pieniądze stają się niestety partyjne - wyliczała. Nienawiść, kłamstwo, opluwanie, to dla niektórych codzienne narzędzia pracy, a nagrody przywileje, miejsca pracy dla rodziny i znajomych, ten cały nepotyzm - to wszystko ponoć im się należy i nie ma o czym mówić - oceniła.
Kandydatka Koalicji Obywatelskiej na premiera zauważyła, że w Krakowie - "w miejscu dawnej polskiej chwały najlepiej widać dzisiejszą zapaść", do której - według niej - doprowadziły rządy PiS. Zawsze na tle wielkości wyraźna jest małość, na tle honoru - bezwstydność, na tle prawdy - kłamstwo. Różnica pomiędzy Polską naszych marzeń a Polską obecnie rządzących jest taka sama, jak między siedzibą królów polskich a słynną już niestety kamienicą prezesa NIK - oceniła wicemarszałek Sejmu. My pragniemy Polski uczciwej, w której uczciwość i prawo są na pierwszym miejscu, tymczasem mamy podejrzany hotel na godziny, oszustwa podatkowe i bezczelne okradanie państwa - dodała.
Widzimy obwieszonych złotem gangsterów, którzy są za pan brat z prezesem NIK, siedzą w domu schadzek, czują się bezkarni, a za chwilę ich kumpel będzie kontrolował Polaków i mówił czy działają zgodnie z prawem. To jest taka nasza dzisiejsza rzeczywistość - mówiła Kidawa-Błońska.
Człowieka pracy i jego zarobki stawiamy na pierwszym miejscu - niech wreszcie ludzie zaczną porządnie zarabiać. I to będzie nasz priorytet - powiedziała Kidawa-Błońska. Dodała, że sprawujący władzę obiecują podniesienie płacy minimalnej. Jakże łatwo jest dać coś, wyciągając pieniądze z cudzej kieszeni - oceniła.
Kandydatka KO na premiera opowiadała, że jeden z jej rozmówców w Lublinie, który od lat pracuje w niewielkiej firmie handlowej, mówił: "Fajnie, że ci którzy przyjdą za jakiś czas do pracy dostaną od razu 4 tys. zł. Ale ja na swoje 4,5 tys. harowałem wiele lat, a teraz szef mi mówi, żebym zapomniał o podwyżce, bo musi robić rezerwy i może nawet obniży mi o te 500 zł pensję".
Czy ludzie, którzy ciężko pracują, mają zarobki powyżej 4 tys. zł zasługują na dekret równający płacę w dół? Czy naprawdę podwyżki dla jednych, muszą być kosztem drugich? Czy ludzie, którzy zarabiają średnią krajową mają szklany sufit nad głową? - pytała Kidawa-Błońska. Nie - oni zasługują na to, żeby ich płace odpowiadały wartości ich pracy - podkreśliła.
Podwyżek dla średnio zarabiających nie wolno blokować. Przeciwnie - trzeba zachęcać przedsiębiorców, by mogli jak najszybciej wprowadzić je w życie i my to zrobimy - zapewniła kandydatka KO na premiera. Jeśli człowiek pracuje i nie może się spodziewać, że wraz ze wzrostem jego doświadczenia i umiejętności będą wzrastać jego zarobki, to traci wszelką motywację - powiedziała Kidawa Błońska.