"Gdyby jakiekolwiek sygnały do mnie docierały, to na pewno podejmowałabym stosowne działania. W tym roku szkolnym taka skarga nie wpłynęła" - mówi Agnieszka Cichorek, dyrektorka szkoły podstawowej w miejscowości Szczodre na Dolnym Śląsku. W placówce pojawili się wizytatorzy kuratorium, bo otrzymali szokujące nagranie z lekcji z 5- i 6-latkami. Słychać na nim, jak nauczycielka zastrasza dzieci i zakleja im usta taśmą. "Kara to kara. Zamykaj buzię. Porządek musi być!" - mówi kobieta podniesionym głosem. POSŁUCHAJCIE TEGO SZOKUJĄCEGO NAGRANIA!
W poniedziałek rodzice spotkali się z dyrektorką szkoły podstawowej. Spotkanie trwało prawie dwie godziny. Po jego zakończeniu opiekunowie nie chcieli z nikim rozmawiać, a dyrektorka placówki - Agnieszka Cichorek - ograniczyła się jedynie do krótkiego oświadczenia. Sprawę wyjaśniają prokuratura i kuratorium. Wizytatorzy pojawili się w poniedziałek w szkole po zawiadomieniu złożonym przez matkę jednego z uczniów. Wnioski z ich kontroli mają być znane w ciągu kilku dni.
Na nagraniu, do którego dotarł nasz reporter Bartłomiej Paulus, słychać, jak nauczycielka mówi do dzieci: Jeśli ktoś się odezwie niepytany, zalepiam buzię na cały dzień. Po chwili kobieta pyta dzieci, jakie słowo zaczyna się na literkę "I". W pewnym momencie podnosi głos i krzyczy: Moja ciocia?! Proszę bardzo, zalepiam buzię. Zobaczymy, jak długo wytrzymasz. W tle słychać odgłos rwanej taśmy klejącej i słowa: Kara to kara. Zamykaj buzię. Porządek musi być! Ktoś jeszcze chce się jeszcze odezwać?!
Następnie nauczycielka - jak gdyby nigdy nic - kontynuuje lekcję. Po upływie 46 sekund wywołuje kolejne dziecko do zaklejenia ust. I znowu słychać odgłos rwanej taśmy klejącej. Padają słowa: Mam dużo taśmy. Bez obaw. Może się zlituję i wam na śniadanie odlepię. Taśmy jest jeszcze całkiem sporo.
Dlaczego dziewczynka na obrazku nie jest pokolorowana? - pyta dzieci nauczycielka. Gdy dzieci próbują coś powiedzieć, nauczycielka krzyczy: Nie każę się odzywać! Przestać stukać! W pewnym momencie mówi: Na czas śniadania zdejmuję wam taśmy. Mam nadzieję, że nie będziecie już gadali w czasie, kiedy nie można gadać, czyli podczas śniadania. Bo niestety będę musiała zalepić wam buzie jeszcze raz - zapowiada.
W innym fragmencie nagrania słychać, jak nauczycielka mówi: Irytujecie mnie, gówniarze, smarkate, z kipą pod nosem. Siusiumajtki! Po chwili, już zupełnie innym tonem, podśpiewując na głos, kobieta opowiada dzieciom o koncercie, na który wybiera się do klubu. Chce, żeby dzieci odgadły, o koncert jakiej piosenkarki chodzi.
Mama Franka mówi, że jej syn w końcu chciał pójść do szkoły, bo wiedział, że "nie ma tam pani Justyny". Kobieta największy żal ma do pani dyrektor. Ona jest od tego, żeby chronić dzieci, chronić te maluszki. A ona nie wiedziała o sytuacji w swojej placówce - podkreśla w rozmowie z naszym reporterem Dorota Łaba, matka 6-letniego chłopca ze szkoły w Szczodrem na Dolnym Śląsku. To ona ukryła w plecaku syna dyktafon. Mój syn codziennie budził się o trzeciej lub czwartej w nocy z płaczem i błaganiem, żeby nie szedł do szkoły. Postanowiłam działać, dlatego podłożyłam dyktafon - opowiada.
Ojciec jednego z dzieci chodzących do podstawówki w Szczodrem mówi: Dochodziły do nas wcześniej różne głosy na temat szkoły. Ale i ja, i żona bagatelizowaliśmy to, bo uznaliśmy, że dzieci mogą opowiadać różne rzeczy. Nasz syn nigdy się nie skarżył - dodaje.
Najbardziej zszokowała mnie jej zmiana emocji. Z sekundy na sekundę. Raz sprawdza obecność, a za chwilę się na nich drze i zakleja im taśmą usta, a dzieci idealnie się do tego dostosowywały. Czyli jak to długo musiało trwać, że ona te dzieci już tak wyszkoliła, że jeśli pani podniesie odpowiednio wysoko ton, ma być idealna cisza i leci taśma. To na pewno nie był jednorazowy wybryk. Jestem tego pewna w 100 proc. Dzieci zaczynają się przed nami dopiero otwierać. Dzieci nie widziały w tym nic złego. Jak ja pytam Franka, to on mówi: a skąd ja mogłem wiedzieć, że ktoś mi uwierzy - opowiada matka 6-latka.
Wizytatorzy kuratorium, który w poniedziałek zjawili się w szkole, skupiają się przede wszystkim na tym, czy do sytuacji, którą nagrał ukryty w plecaku jednego z uczniów dyktafon, dochodziło częściej. Jeżeli tak było, kuratorium będzie wyjaśniać, jak w szkole wygląda nadzór dyrekcji nad pracą nauczycieli. Przedstawiciele kuratorium, jeżeli zgodzą się na to rodzice, chcą rozmawiać z dziećmi. Losem zawieszonej przez dyrekcję szkoły nauczycielki zajął się już rzecznik do spraw dyscyplinarnych dla nauczycieli.
Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy z urzędu wszczęła postępowanie wyjaśniające w sprawie sytuacji w szkole. Śledczy będą ustalać, czy doszło do znęcania się nad dziećmi. Mają w tym pomóc rozmowy z rodzicami.
(j., md, MKam, es)