Kardiochirurg Mirosław G., któremu prokuratura postawiła zarzuty zabójstwa pacjenta oraz korupcji, wyszedł za kaucją z warszawskiego aresztu przy ul. Rakowieckiej. Jestem niewinny - stwierdził lekarz tuż po opuszczeniu murów aresztu.
Jestem niewinny, padłem ofiarą zmowy, w wyniku której mnie znieważono i wtrącono do tego więzienia. To jest okropne miejsce i powiem szczerze, że ledwo dałem radę. I gdyby nie pomoc wielu ludzi zza murów, byłoby mi bardzo trudno - powiedział uwolniony lekarz.
Na jego zwolnienie zgodził się w piątek warszawski sąd apelacyjny. Prokuratura nie wykazała dużego prawdopodobieństwa, że doktor Mirosław G. dopuścił się umyślnego zabójstwa pacjenta - stwierdził sędzia Paweł Rysiński.
Sąd, oprócz kaucji 350 tys. zł przyjął jeszcze poręczenia osób godnych zaufania: wiceprezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, dr. Andrzeja Włodarczyka i skarbnika Polskiego Towarzystwa Transplantologii, Pawła Adadyńskiego. Zakazał dodatkowo doktorowi G. opuszczania kraju i zatrzymał mu paszport.
Ponadto, według sądu, nie istnieje również realna obawa, że doktor G. będzie utrudniał śledztwo w całej sprawie, albowiem - co do niektórych zarzutów - materiał dowodowy jest już zebrany.
Mirosław G. jest formalnie podejrzany o zabójstwo pacjenta, mobbing, znęcanie się nad osobą najbliższą; przedstawiono mu też 45 zarzutów korupcyjnych opiewających na kwotę ok. 50 tys. zł. 12 lutego funkcjonariusze CBA zatrzymali dr. Mirosława G. w szpitalu MSWiA.
Zatrzymanie było filmowane i pokazane potem w stacjach telewizyjnych, po emisji na wspólnej konferencji prasowej ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Ich wypowiedzi wywołały potem publiczną dyskusję o "teatralizacji" czynności procesowych i wykorzystywaniu ich w propagandowych celach.