Pilnych zmian w ustawie o prawach pacjenta domaga się Naczelna Rada Lekarska i Polskie Towarzystwo Prawa Medycznego. Zdaniem lekarzy, prawników i pacjentów - ten dokument to bubel. Ministerstwo Zdrowia nie przewiduje jednak żadnych zmian w ustawie. Deklaruje jednak, że "monitoruje sprawę".
Ustawa o prawach pacjenta zmusza szpitale do wykupienia ubezpieczeń po drakońskich cenach. Ale to nie jest jedyna wada tego dokumentu. Przy wojewodach powołano komisje, które mają przyznawać odszkodowania za błędy medyczne. Nawet do trzystu tysięcy złotych dla rodziny.
Teoretycznie można zaskarżyć każdy rodzaj błędu lekarskiego: od złej diagnozy po zły lek. W praktyce jednak jest to niemożliwe.
Jeśli zdarzy się nam problem w pogotowiu ratunkowym, w przychodni, w laboratorium - nie możemy liczyć na szybkie odszkodowanie. Poza tym to szybkie odszkodowanie to jest złudzenie. Tak naprawdę nie jesteśmy w stanie w cztery miesiące przeprowadzić tego postępowania. Komisja miała nie orzekać o winie, ale do tego się sprowadza. Może dojść do sytuacji, bo te składy komisji są mieszane, że pielęgniarka i położna będą orzekać o bardzo ciężkiej operacji chirurgicznej. - mówi Marcin Mikos z Polskiego Towarzystwa Prawa Medycznego.
Według Mikosa, potrzeba jest szybka nowelizacja ustawy o prawach pacjenta. Komisje, które powstały przy wojewodach, nie spełniły swoich zadań. Komisje trzeba zreformować. Pomysł jest słuszny, ale sposób wykonania jest beznadziejny. W pierwszym kwartale w szesnastu województwach wpłynęło zaledwie 7 wniosków do tych komisji - to daje do myślenia. Szpitale zapłaciły ogromne polisy. Poniosły ogromne środki na ten cel, powołano specjalne komórki, a do tej pory jedynie 7 pacjentów w Polsce zdecydowało się wystąpić za pośrednictwem komisji o odszkodowanie - argumentował Mikos.
Zastrzeżeń jest jednak więcej. Dlatego w przyszłym tygodniu Naczelna Rada Lekarska i Polskie Towarzystwo Prawa Medycznego wyślą do
Ministerstwa Zdrowia pismo w sprawie ustawy-bubla.
Nowelizacja tej ustawy nie jest na rękę Ministerstwu Zdrowia. Poszerzenie katalogu błędów oznaczałoby, że każda placówka musiałaby wtedy ubezpieczyć się od takiego niebezpieczeństwa. Chodzi m.in. o odszkodowania za błędy nie tylko szpitalne, ale też w pogotowiu czy w przychodniach. Teraz takiej możliwości nie ma.
Sumy proponowane przez ubezpieczycieli są jednak tak drakońskie, że w tej chwili na Mazowszu tylko 35 na prawie 200 placówek wykupiło polisy. W resorcie wciąż nie ma żadnej koncepcji, jak problem rozwiązać. Nic więc dziwnego, że gdy w służbie zdrowia piętrzą się kłopoty w ministerstwie można usłyszeć: Na razie monitorujemy wejście w życie tej ustawy.