Kryzysu politycznego zdaje się nie zauważać ani premier, ani prezydent. Choć premier Kaczyński od momentu rozpadu koalicji powtarza właściwie w kółko jedno zdanie: „Będą albo wybory, albo nowa sejmowa większość”, klecenie nowej koalicji idzie opornie.
Polityczny kalkulator pokazuje na razie, że PiS może liczyć na 198 posłów. Koalicjantom do większości wciąż brakuje co najmniej 33 głosów. Ratunkiem być może będą kolejne ucieczki z Samoobrony. Posłuchaj relacji reportera RMF Mariusza Piekarskiego:
Dodatkowe 15 głosów od Ruchu Ludowo-Narodowego, czyli zbieraniny uciekinierów z Samoobrony, byłych uciekinierów od Giertycha i kliku sejmowych maruderów, wciąż nie daje bowiem PiS-owi większości. Prawo i Sprawiedliwość dolicza już jednak kolejnych posłów. Z PSL-em mamy 232 - mówi szef klubu Marek Kuchciński. Ludowcy tymczasem wcale nie są przekonani, czy rzucić się w miażdżące ramiona PiS.
Długie negocjacje przewiduje też marszałek Sejmu. O tym, czy mamy większość parlamentarną, czy nie, przekonamy się 10 października, tzn. w momencie, gdy Sejm się zbierze - mówi Marek Jurek. To wtedy w głosowaniu nad wotum zaufania dla rządu po raz pierwszy ma się sprawdzić nowa koalicja. Posłuchaj:
Jeżeli PiS-owi nie uda się stworzyć nowej koalicji, zostaną rozpisane przyspieszone wybory. Prawdopodobnie odbędą się one według obecnie obowiązującej ordynacji. Nowy PiS-owski projekt odrzuciła bowiem Platforma Obywatelska. Chodziło o zasadę „zwycięzca bierze wszystko”, czyli ordynację, która pozwoliłaby zwycięskiej partii zdobyć ponad połowę mandatów i samodzielne rządy.
PiS zgodnie ze swoją metodą chce przygotować ordynację, która da im dużo więcej władzy, niż mają poparcia. Na to zgody nie będzie i sprawę uważam za ostatecznie rozstrzygniętą - podkreślił Donald Tusk.
Bez poparcia PO nie uda się PiS-owi przeforsować nowej ordynacji. Proponowanych zmian nie poprą bowiem małe partie, m.in. LPR, PSL i SLD, bo byłyby one dla nich śmiertelnym zagrożeniem.