Na wiosnę trzeba będzie wysłać do Afganistanu tysiące żołnierzy amerykańskich i z innych krajów koalicji antyterrorystycznej. To jedyna skuteczna metoda, by obalić reżim Talibów - twierdzą eksperci od spraw wojskowych.

"Oczekiwania, że Sojusz Północny samodzielnie rozwiąże problemy Afganistanu są bezpodstawne. Ten związek nigdy nie był znaczącą siłą" - twierdzi Charles Heyman, wydawca niezwykle prestiżowego pisma Jane's World Armies. "Amerykanie, Niemcy i Brytyjczycy powinni wykorzystać zimę, by rozbudować swoje oddziały w Azji Środkowej i przeprowadzić tradycyjną operację lądową" - powiedział Heyman w wywiadzie dla agencji Reutersa. O tym, że wojna nie skończy się prędko ostrzegali też w Waszyngtonie prezydent George W. Bush i jego najwierniejszy sojusznik - premier Tony Blair. "To będzie długa walka, bo jest to zupełnie inny rodzaj wojny. Ale jesteśmy cierpliwi. Nasi bliscy przyjaciele też są cierpliwi, co jest złą wiadomością dla Talibów i ludzi, którzy udzielają im schronienia" - mówił Bush na konferencji prasowej. "Wola, by zobaczyć triumf sprawiedliwości jest równie silna dzisiaj, jak tuż po zamachach z 11 września" - zapewniał Blair.

Brytyjski premier przyjechał do Waszyngtonu nie tylko po to, by zapewnić o poparciu Europy dla amerykańskiej operacji antyterrorystycznej. Prawdopodobnie usiłował również namówić Busha na zawieszenie nalotów na czas Ramadanu. Nie wiadomo jednak, czy jego słowa znalazły zrozumienie u amerykańskiego prezydenta. Wyjaśni się to z pewnością za 10 dni, bo wtedy zaczyna się Ramadan w Afganistanie.

01:05