„Kiedy palimy w piecach byle czym, nie ma wiatru i powstaje smog, wtedy aż o 12 proc. wzrasta w szpitalach liczba chorych z zawałem. Udarów mózgu jest o 16 proc. więcej” – czytamy na pierwszej stronie poniedziałkowego wydania „Gazety Wyborczej”. Dziennik omawia wyniki badań lekarzy ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
"Zabrzańscy lekarze, korzystając zdanych NFZ, prowadzą od lat Śląską Bazę Naczyniowo-Sercową. Są tu informacje z310 szpitali i przychodni dotyczące 616 tys. chorych z woj. śląskiego, od 2006r. leczonych m.in. z powodu chorób serca, układu krążenia lub udaru mózgu. Teraz wybrali do analizy przypadki z aglomeracji górnośląskiej -od Mysłowic, przez Katowice i Sosnowiec, aż po Gliwice. To ok. 2 mln ludzi" - czytamy w "Wyborczej". "W latach 2006-14 lekarze rodzinni udzielili im ponad 14 mln porad. Odnotowano ponad 43 tys. zawałów, ponad 21 tys. udarów mózgu. Hospitalizacji z powodu migotania przedsionków serca było prawie 33 tys., a przypadków groźnego dla życia zatoru płuc - ponad 4 tys. Zmarło 170 tys. 626 osób, w tym ponad 74 tys. z przyczyn sercowo-naczyniowych" - wylicza dziennik.
Dzięki współpracy z Zakładem Biostatystyki Śląskiego Uniwersytetu Medycznego zestawiliśmy całą tę masę danych z informacjami od Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska o stężeniu szkodliwych substancji w powietrzu oraz alertach smogowych - mówi "GW" prof. Mariusz Gąsior, kierownik III Kliniki Kardiologii w Śląskim Centrum. Wnioski są zatrważające.
"W dniach alarmu smogowego ogólna liczba zgonów rośnie o 6 proc., a ich liczba z przyczyn sercowo-naczyniowych - aż o 8 proc. Więcej osób umiera także wciągu kilkunastu dni od ogłoszenia alarmu" - czytamy w "Wyborczej". Kiedy np. występuje wysoki poziom dwutlenku azotu, szpitale przyjmują o 12 proc. więcej chorych z zawałem serca. Udarów mózgu jest o 16 proc. więcej, a przypadków zatorowości płucnej - o 18 proc. - mówi dr Aneta Ciślak uczestnicząca w badaniu.
(mn)