Kolejny artysta zabiera głos w sprawie złego traktowania studentów aktorstwa przez wykładowców. Dawid Ogrodnik - we wpisie w mediach społecznościowych - przyznał, że w szkole teatralnej poznał "poczucie upokorzenia i bezwartościowości". Ujawnił nazwisko znanej aktorki, która miała dopuszczać się mobbingu.
Swoimi złymi doświadczeniami - po opublikowanym poście Anny Paligi dotyczącym nadużyć w łódzkiej filmówce - dzielą się kolejni artyści. Dawid Ogrodnik w swoim poście napisał, że ogromny strach poznał w Krakowskiej Szkole Teatralnej, gdzie studiował aktorstwo. Podał przy tym nazwisko znanej aktorki Beaty Fudalej.
Koniec z mobbingiem, chamami pod przykrywką artyzmu! Mnie i moich kolegów tak traktowała pani Beata Fudalej! - czytamy we wpisie.
W dalszej części Ogrodnik dodaje: Znam ten strach i znam ten wstyd znam to upokorzenie i poczucie bezwartościowości! Wszyscy się baliśmy i tylko niektórzy uciekli byłem jednym z nich! Reszta chciała przetrwać! Oddaje ten wstyd i ten strach swoim oprawcom Wstydźcie się i bójcie! - czytamy we wpisie.
Głos w sprawie niepokojących zachowań w szkołach aktorskich zabrała także m.in. Zofia Wichłacz, która wystąpiła w takich filmach, jak "Miasto 44", "Pokot" czy serial "Rojst". Przyznała, że to mobbing był powodem, dla którego odeszła z Akademii Teatralnej w Warszawie.
Aktorka Maria Dębska napisała z kolei na Facebooku, że choć w Szkole Filmowej w Łodzi spotkała wspaniałych profesorów, to niestety razem ze swoimi kolegami doświadczyła też mobbingu i przemocy psychicznej.
Oprócz tego, że czułam się wielokrotnie jedną z "ulubionych absolwentek" tej Szkoły i dostałam w niej naprawdę wiele dobrego, niestety wielokrotnie byłam świadkiem lub ofiarą sytuacji, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Wiem, że nie tylko ja szkołę kończyłam na lekach uspokajających i niezbędna mi była terapia - przyznała aktorka.
Komentarza w mediach społecznościowych udzielił także Maciej Stuhr. Wiele widziałem, wiele doświadczyłem. Ale nigdy, podkreślam: NIGDY nie spotkałem się z sytuacją, w której upokorzenie, przemoc psychiczna, czy jak to się ładnie nazywa "złamanie", czy też "otwieranie przez złamanie" aktora, zwłaszcza młodego i niedoświadczonego dało JAKIEKOLWIEK pozytywne rezultaty. Wstyd! Ten zawód bywa trudny i często płyną łzy. Dlatego tym bardziej powinniśmy się otaczać czułością i delikatnością. Życie i codzienność same zrobią z nas twardzieli. Nie potrzebujemy do tego pseudo-pedagogów - czytamy we wpisie aktora na Facebooku.
Oskarżenia o nadużycia i przemoc stosowaną wobec studentów przedstawiła na tzw. Małej Radzie Programowej uczelni aktorka Anna Paliga. Z nazwiska wymieniła pedagogów Szkoły Filmowej, w tym jej byłego rektora, którzy podczas pracy z przyszłymi aktorami mieli dopuszczać się aktów przemocy słownej i fizycznej.
Wystąpienie absolwentki, która publicznie podzieliła się swoim strachem, brakiem poczucia bezpieczeństwa i osamotnieniem w zgłaszaniu zaistniałych sytuacji, które odczuwali studentki i studenci, zostało także upublicznione w internecie.
Aktorka zarzuciła uczelni, że nie zapewnia studentom poczucia bezpieczeństwa i zasad etyki. Absolwenci nie wiedzą, jakie są ich prawa jako aktorów, jak można bronić się przed mobbingiem, wykorzystaniem seksualnym na planie, a przemocowe przekraczanie swoich granic psychicznych i fizycznych uważają za niezbywalną część zawodu - podkreśliła.
Na wydziale aktorskim panuje absurdalne i niszczące przekonanie, że młodych należy "łamać" i "przyzwyczajać do zaciskania zębów", a także, że doświadczanie przemocy pomoże im w zostaniu lepszymi aktorami. Studenci, wychodząc do świata profesjonalnych planów filmowych, nie są przygotowani na stawianie oporu manipulacjom i zastraszaniu. To prowadzi do kontuzji, frustracji, zaburzeń odżywiania, załamań nerwowych - napisała absolwentka łódzkiej Szkoły Filmowej.
Paliga przytoczyła szereg przykładów nadużyć, które - w jej opinii - z pewnością dotarły do władz wydziału bądź uczelni i z premedytacją zostały "zamiecione pod dywan".
Na oświadczenie aktorki zareagowała łódzka uczelnia.
Jako rektorka - pełniąca funkcję od września 2020 roku - oświadczam, że w Szkole Filmowej w Łodzi niedopuszczalne są zachowania, które noszą znamiona molestowania czy przemocowego traktowania studentów i studentek; nie będą one tolerowane. Naszą misją i obowiązkiem jest zagwarantowanie takich warunków procesu kształcenia, w których wolność twórcza, naukowa, kreatywność oraz swoboda ekspresji muszą być praktykowane w sposób odpowiedzialny i z zapewnieniem godności drugiego człowieka - napisała w oświadczeniu dr hab. Milenia Fiedler.
Rektorka podkreśliła, że fundamentem relacji kadra - studenci musi być zaufanie i poczucie bezpieczeństwa, zaś ona sama decydując się na udział w wyborach na stanowisko rektora wiosną ub. roku, za priorytet uznawała poprawę komunikacji pomiędzy władzami uczelni i jej studentami.
W listopadzie w Szkole Filmowej powołano nieformalną Małą Radę Programową, w której zasiadają władze rektorskie, dziekańskie, kierownicy katedr, przedstawiciele samorządu i społeczności studenckiej. Jak zapewniła Fiedler, na spotkaniach rady każdy ma prawo wypowiedzieć się nie tylko w sprawach związanych z procesami dydaktycznymi, ale również dotyczących funkcjonowania szkoły.
Dziękuję za zaufanie Annie Palidze, która miała odwagę przekazać nam swój list za pośrednictwem Małej Rady. Traktuję to jako kredyt zaufania do władz uczelni - podkreśliła rektorka w piśmie.