W piątek 15 lipca zapadnie wyrok w sprawie głośnego, brutalnego morderstwa studentki sprzed ponad 20 lat w Krakowie. Robert J. jest oskarżany o zabicie kobiety i zdjęcie z niej skóry. Mężczyzna, który został zatrzymany w 2017 roku, nie przyznaje się do winy.
W Sądzie Okręgowym w Krakowie, w którym toczy się proces, wygłaszane są obecnie mowy końcowe. Wydanie wyroku w sprawie morderstwa zaplanowano na piątek, 15 lipca.
Według prokuratury Robert J. miał torturować i maltretować psychicznie Katarzynę Z. i podawać jej środki odurzające. Po zamordowaniu kobiety miał ją oskórować. Mężczyzna jest oskarżany o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, za co grozi mu dożywocie.
57-letni Robert J. nie przyznaje się do winy. Jak podała Prokuratura Krajowa, mężczyzna złożył obszerne wyjaśnienia, ale odmówił odpowiedzi na niektóre pytania.
Akt oskarżenia liczy około 800 stron. Śledczy przekonują, że dowody w sprawie są "bardzo mocne". Obrońca Roberta J. twierdzi natomiast, że wnioski prokuratury są "niewłaściwe" i nie ma bezpośredniego dowodu na winę jego klienta.
Sprawa Roberta J. dotyczy jednego z najgłośniejszych morderstw w historii Polski. W styczniu 1999 roku z Wisły wyłowiono gorset wykonany z ludzkiej skóry. Badania wykazały, że to szczątki zaginionej 23-letniej Katarzyny Z., studentki religioznawstwa z Krakowa. Odnaleziono także fragment nogi dziewczyny.
Przez lata nie wiadomo było, kto popełnił tę zbrodnię. Sprawą zajęło się tzw. Archiwum X. W ustaleniu sprawcy miała pomóc najnowsza technologia, a dokładniej badania 3D fragmentów skóry zamordowanej.
Robert J. został zatrzymany w październiku 2017 roku. Jego nazwisko już na początku śledztwa pojawiło się na liście podejrzewanych o brutalne zabójstwo.
Według śledczych, Robert J. prawdopodobnie poznał 23-latkę w okolicach Rynku Głównego. Pod koniec 1998 roku zaproponował jej wspólny wyjazd do domku na obrzeżach Krakowa, gdzie mogło dojść do zbrodni.
Po zabójstwie mężczyzna zaczął uczęszczać do kościoła Bonifratrów w Krakowie. Odwiedzał także grób zamordowanej Katarzyny Z.
Robert J. to syn krakowskiego poety. Mieszkał na Kazimierzu. Był uważany przez sąsiadów za inteligentnego "dziwaka". Zdradzał jednak niepokojące zachowania, m.in. znęcał się nad zwierzętami. Prześladował także kobiety.
W lutym 2022 roku Robert J. został skazany na rok więzienia przez rzeszowski sąd. Mężczyzna twierdził, że mundurowi znęcają się nad nim psychicznie, jednak nie znaleziono na to dowodów.