Jerzy Jędykiewicz to kolejny SLD-owski baron zamieszany w aferę. Jego sprawa zbiega się w czasie z fatalnymi sondażami rządzącego Sojuszu – zaledwie 13 proc. poparcia dla koalicji SLD-UP. Nie ulega wątpliwości, że Sojusz Lewicy Demokratycznej zapracowało sobie na taki spadek popularności.

W tym tygodniu poza aferą związaną z Jerzym Jędykiewiczem mamy przecież oficjalne oskarżenie trzech prominentnych działaczy lewicy zamieszanych w tzw. aferę starachowicką. W tym niedużym mieście grupą trzymającą władzę byli samorządowcy, przedsiębiorcy, politycy SLD ocierający się o świat przestępczy.

Po Starachowicach światło dzienne ujrzały kolejne afery. Ostatnio w Bydgoszczy. Tamtejszy lewicowy zarząd miasta musiał wiedzieć, że sportowy klub Polonia zamiast na prąd, wodę i ogrzewanie, miejskie dotacje przeznaczał między innym na ustawianie meczów i wspieranie kampanii wyborczej SLD-owskich samorządowców.

Wcześniej też nie było lepiej. Duże zasługi w szarganiu dobrego imienia partii miał baron na Mazowszu - Mariusz Łapiński. Jego najbliższe otoczenie w Ministerstwie Zdrowia – Nauman i Deszczyński oraz aktualny baron świętokrzyski Jerzy Jaskiernia i jego niejasne związki z ustawą o grach losowych.

W terenie nie daje o sobie zapomnieć chociażby były wicewojewoda łódzki, skarbnik łódzkiego SLD Mirosław M. podejrzany o kierowanie grupą przestępczą.

Dla odwrócenia tego trendu w Sojuszu wymyślono weryfikację, która niestety klimatu chorej partii nie poprawiła. Dla przykładu Aleksandrę Jakubowską jej macierzysta organizacja partyjna w Opolu weryfikując pozytywnie nawet nie zapytała o Rywina i ustawę medialną.

08:00