Są już pierwsze zwolnienia w łódzkiej policji po środowej ucieczce Krzysztofa Jędrzejczaka z tamtejszego sądu. Za niewłaściwy nadzór nad podległą mu jednostką odwołany został komendant miejski policji w Łodzi. Prokuratura z kolei zajęła się dowódcą konwoju, który odpowiadał za bezpieczeństwo w sądzie. Za niedopełnienie obowiązków grozi mu kara do trzech lat więzienia.

Ewidentny błąd popełniła policja sądowa, która pilnowała gangstera. Stróże prawa przyznają się do popełnionych błędów. Ucieczka jednego z głównych oskarżonych w procesie łódzkiej ośmiornicy była możliwa, gdyż policjanci rażąco zaniedbali swoje obowiązki, nie dopełnili procedur przewidzianych na wypadek eskortowania groźnych przestępców - wyjaśnia Zbigniew Matwiej z Komendy Głównej Policji:

"Jędrzej" i ośmiu innych oskarżonych są zaliczani do kategorii szczególnie niebezpiecznych przestępców. Wszyscy powinni być doprowadzeni do sądu przez brygadę antyterrorystyczną: Typowi policjanci nie mogą dokonywać takich konwojów, ponieważ osoba, która jest doprowadzana przed oblicze sądu jest szczególnie groźna - powiedział RMF Zbigniew Matwiej z Komendy Głównej Policji.

Tymczasem na sali nie było kompani AT, mężczyzn konwojowali policjanci, którzy nie byli do tego przygotowani. Co więcej, w sądzie gangsterów pilnowało zaledwie sześciu policjantów – to co najmniej o trzech za mało. Nikt też nie pomyślał, by skuć oskarżonych w kajdanki.

Prokuratura zarzuciła Jędrzejczakowi udział w zleceniu kilku zabójstw, m.in. Nikodema S. "Nikosia", legendy polskiej mafii samochodowej, zastrzelonego w kwietniu 1998 r. w gdyńskiej agencji towarzyskiej „Las Vegas”. „Jędrzej” ma na swoim koncie także kilka porwań biznesmenów dla okupu, wyłudzenia towarów (na ponad 7 mln zł) oraz oszustwa podatkowe (na prawie 3 mln zł). Już raz uciekał policji, w 1999 r. Złapano go po kilku miesięcach.

foto policja

08:45