Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu przyznał odszkodowania za straty moralne każdemu z jedenaściorga krewnych i członków rodzin ofiar katastrofy promu "Jan Heweliusz". Dostaną po 4,6 tys. euro.

Według Trybunału, Izby Morskie w Szczecinie i Gdyni nie rozpatrzyły sprawy zatonięcia promu w sposób bezstronny. Zdaniem Trybunału pogwałcona została jedna z zasad Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

Chodzi o to – wyjaśnia kapitan Żeglugi Wielkiej Marek Błuś – że ten sam sędzia prowadzi postępowanie śledcze, następnie orzeka jako przewodniczący składu. Czyli – jak dodaje - detektyw, prokurator i sędzia w jednej osobie.

Izby Morskie doszły do wniosku, że prom wypłynął w morze niezdatny do żeglugi i przy bardzo trudnych warunkach pogodowych, a w nawigacji popełniono błędy. Winą częściowo obarczono załogę, zarzucając jej m.in. niedbalstwo i złą koordynację działań. Posłuchaj relacji reportera RMF Wojciecha Jankowskiego:

Radca prawny armatora, do którego należał prom „Jan Heweliusz” twierdzi, że wyrok w Strasburgu nie ma dla nich żadnego znaczenia, bo to nie Euroafrica była stroną w procesie, a wdowy po marynarzach i państwo polskie. Zaznaczył, że rozstrzygnięcie trybunału nie niesie dla spółki żadnych bezpośrednich skutków. Posłuchaj także relacji reportera RMF Piotra Lichoty:

Do Trybunału w Strasburgu sprawę skierowało Stowarzyszenie Wdów i Rodzin Marynarzy z Promu "Jan Heweliusz". Główną skarżącą była Irena Brudnicka.

Prom zatonął podczas sztormu na Bałtyku, w pobliżu niemieckiej wyspy Rugia, w nocy z 13 na 14 stycznia 1993 roku. To najtragiczniejsza katastrofa w historii polskiej floty handlowej. Zginęło wówczas 55 osób: 35 pasażerów, w tym dwoje dzieci, i 20 członków załogi.

Zginęli obywatele Polski, Austrii, Węgier, Szwecji, Czech i Norwegii. Wrak promu spoczywa na głębokości 25 metrów.