Brak pracy, brak pieniędzy, brak oparcia w rodzinie - to prosta droga do bezdomności. Ten problem z roku na rok jest coraz poważniejszy. Świadczą o tym przepełnione schroniska. Prowadzący je skarżą się na złe przepisy.
Jeszcze niedawno bezdomny, który miał jakiekolwiek dochody, musiał oddawać część pieniędzy na rzecz schroniska. Teraz nie musi partycypować w kosztach: To chora sytuacja. Nie łożąc na utrzymanie schroniska żadnej sumy, najlepiej się do niego dostać. Dostaje wszystko co potrzebne do życia plus zasiłek, emeryturę czy rentę na własne potrzeby - mówi Tomasz Parafiniuk z Bractwa Świętego Alberta.
Przepisy zakładają, że bezdomny powinien odłożyć pieniądze na usamodzielnienie. Jednak - jak dodaje Parafiniuk - w większości przypadków to pobożne życzenia.
Miejsc w schroniskach brakuje już teraz, a strach pomyśleć co będzie jesienią, gdy pojawią się pierwsze chłody a wraz z nimi tzw. szczyt bezdomności. Wielu opiekunów w przyszłość patrzy więc z niepokojem.
W lubelskim schronisku dla bezdomnych matek z dziećmi już odmówiono przyjęcia kilku osób. Prezes Fundacji SOS Ziemi Lubelskiej prowadzącej placówkę mówi, że jeszcze nigdy nie było aż tak źle.
Do tej pory w 12-letniej historii działania fundacji, taka sytuacja nie miała miejsca. Obawiamy się oczywiście zbliżających się chłodów, kiedy to liczba potrzebujących znacznie wzrośnie. Nie wiem, co wtedy zrobimy.
Ale szansa na dodatkowe miejsca dla bezdomnych matek z lubelskiego jest, gdyż fundacja otrzymał nowe pomieszczenia. Problem w tym, że trzeba je wyremontować, a na to brakuje pieniędzy.
W schroniskach sporo miejsc zajmują również osoby starsze oraz chore psychicznie. Nie można ich jednak przenieść do Domów Pomocy Społecznej czy szpitali psychiatrycznych, bo te również nie mają miejsc
23:45