11 lat więzienia. Taką karę orzekł ONZ-owski Trybunał ds. Zbrodni Wojennych w byłej Jugosławii wobec Biljany Plavszić, byłej prezydent bośniackich Serbów.

Prokurator trybunału żądał dla Plavszić 15-25 lat więzienia, obrona wnioskowała najwyżej o osiem lat, twierdząc, że z uwagi na wiek oskarżonej (72 lata) każda wyższa kara byłaby równoważna z dożywociem.

Oskarżyciele zarzucali Plavszić zbrodnie ludobójstwa, zbrodnie przeciw ludzkości oraz pogwałcenie praw i zwyczajów wojny w latach 1991-92, gdy rozpoczynała się wojna w Bośni, trwająca do 1995 roku.

Plavszić w październiku ubiegłego roku przyznała się do zbrodni przeciw ludzkości, zmieniając wcześniejsze zeznania. W zamian prokurator odstąpił od reszty oskarżeń pod jej adresem. Ponadto dobrowolnie oddała się w ręce haskiego trybunału.

Biljana Plavszić jest pierwszą kobietą oskarżoną przez trybunał haski i drugą - po Momczilo Krajiszniku - osobą spośród wysokich rangą przedstawicieli byłego kierownictwa Serbów bośniackich, która przebywała w Hadze jako oskarżona.

Plavszić, w czasie wojny zastępczyni Radovana Karadżicia, również oskarżonego przez trybunał haski, była nazywana Żelazną Damą, ponieważ podobno potrafiła przywoływać do porządku nawet Miloszevicia, wówczas prezydenta Serbii.

Wykładowczyni biologii na uniwersytecie w Sarajewie, stypendystka Fullbrighta, polityką zajęła się dopiero w 1990 roku, kiedy weszła do parlamentu z listy Serbskiej Partii Demokratycznej (SDS) Karadżicia.

Po wojnie bośniackiej została wybrana we wrześniu 1996 roku na prezydenta Republiki Serbskiej w Bośni. Zdecydowała się wówczas na współpracę ze wspólnotą międzynarodową, co zaowocowało odblokowaniem pomocy zagranicznej dla Serbów bośniackich.

Poparcie Zachodu pozwoliło jej odnosić cząstkowe sukcesy w walce o władzę ze zwolennikami Karadżicia aż do czasu, gdy jesienią 1998 roku przegrała kolejne wybory prezydenckie. Po porażce powoli wycofywała się z życia publicznego i ostatecznie zrzekła się nawet mandatu w parlamencie Republiki Serbskiej.

Foto: Archiwum RMF

21:30