Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew Platformy Obywatelskiej w trybie wyborczym przeciwko premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Chodziło o głośną wypowiedź szefa rządu z połowy września. W czasie spotkania z mieszkańcami lubuskiego Świebodzina Morawiecki stwierdził: "Pamiętacie, jak nasi poprzednicy mówili, że ‘budujmy nie politykę, tylko drogi i mosty’. Nie było ani dróg, ani mostów! (…) Żeby nie być gołosłownym, powiem tak: nasi poprzednicy (...) przez 8 lat wydali 5 mld złotych na drogi lokalne. To jest tyle, ile my wydajemy w ciągu jednego do półtorej roku". Platforma domagała się sprostowania tej wypowiedzi we wszystkich mediach, które ją cytowały - i to na koszt Mateusza Morawieckiego. Sąd przyjął jednak argumentację pełnomocników premiera, którzy jego wypowiedź określili mianem "chwytu retorycznego".
Jak donosi dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski, sąd uznał, że jest wiedzą powszechną, że w Polsce są drogi i mosty i że były one budowane w minionych latach - dlatego, według sądu, wypowiedź Mateusza Morawieckiego na wiecu była jedynie chwytem retorycznym, a nie informacją podlegającą ocenie: prawda / fałsz. Po drugie, sąd uznał, że stwierdzenie, że "wydajemy" więcej niż poprzednicy, można uznać za zapowiedź procesu inwestycji.
Nie można tutaj stwierdzić, że doszło do kłamstwa wyborczego, w związku z tym ta wypowiedź uchylała się spod kontroli prawdy i fałszu - mówił sędzia Radosław Tukaj. Jest to język wiecu. Jeśli twierdzimy, że uczestnik prowadził agitację jako wyborca, a nie przedstawiciel komitetu wyborczego, to nie można tej wypowiedzi interpretować jako wiążącą wypowiedź rzędową podczas konferencji prasowej. Nie była to konferencja prasowa tylko luźne spotkanie wyborcze. Tej wypowiedzi nie można traktować jako wiążącej i bezpośrednio zobowiązującej - wskazał sędzia Tukaj.
Zdaniem sądu wypowiedź premiera miała absolutnie charakter agitacji wyborczej. To spotkanie bez wątpienia miało charakter spotkania wyborczego. Były hasła i obietnice wyborcze. Ewidentnie miało to charakter wyborczy" - zaznaczył sędzia.
Sąd wskazał jednak, że wypowiedź premiera to "opinia uczestnika i jest to jego zdanie o charakterze ocennym". Sąd podziela argumentację językową pełnomocnika uczestnika, że to był chwyt retoryczny - dodał sędzia.
Prawnicy PO są oburzeni takim rozstrzygnięciem i zapowiadają już apelację.
Ten wyrok nie trzyma się w kategoriach logiki, zdrowego rozsądku, rozumu. Oczywiście będziemy go skarżyć. Jesteśmy przekonani, że prawda zwycięży - skomentował mec. Jacek Dubois.
Wcześniej w czasie rozprawy pełnomocnicy Komitetu Wyborczego PiS Adrian Salus i Bogusław Kosmus uznali wniosek Platformy za nadużycie.
Mec. Salus wskazywał także, że wypowiedź szefa rządu ze Świebodzina miała charakter "wiecowy".
Inny jest język wiecowy, język spotkań z wyborcami czy też nawet spotkań kampanijnych. To nie jest język seminarium naukowców z zakresu finansów publicznych. To nie jest też spotkanie filologów, którzy dzielą każdy wyraz czy przysłowiowy włos na dziesięcioro - przekonywał.
Jak stwierdził, jest to "poetyka wypowiedzi publicznej, wiecu, dyskursu", w trakcie których padają "wypowiedzi uogólnione, generalizacje".
Inaczej być nie może, bo inaczej takiej czy to kampanii, czy debaty nikt by nie był w stanie przyswoić - dowodził mec. Salus.
O art. 111 kodeksu wyborczego - który opisuje, w jakich okolicznościach można złożyć do sądu okręgowego wniosek w trybie wyborczym - mówił, że jest "pewną instytucją niewątpliwie służącą zapewnieniu pewnego reżimu w ramach kampanii wyborczej". Niemniej jednak jest to instrument stricte cywilnoprawny i jako taki podlega wszystkim ogólnym regułom prawa cywilnego, w tym także takiej, że nie korzysta z ochrony prawa ten, kto sięga po określone roszczenie, aby tego swojego prawa nadużyć - przekonywał pełnomocnik PiS.
Pełnomocnik wnioskodawców mec. Jacek Dubois podkreślał natomiast przed sądem, że Mateusz Morawiecki - jako były doradca premiera Donalda Tusk - ma pełną wiedzę nt. inwestycji drogowych byłej koalicji rządowej, a jego słowa były "świadomym wprowadzeniem w błąd osób, które w większości nie mogły tego zweryfikować".
Przekaz wypowiedzi premiera był taki, że "dokonujemy teraz dużo większych wydatków na drogi" i ten przekaz był kłamliwy. Służyło to dyskryminacji przeciwnika, czyli kampania negatywna, nieprawdziwa. W obu wypowiedziach doszło do kłamstwa wyborczego - oświadczył pełnomocnik.
Zwrócił również uwagę, że szef rządu jest "bez wątpienia uczestnikiem kampanii wyborczej". Zaznaczył, że wypowiedź premiera, której dotyczy pozew, miała miejsce podczas spotkania wyborczego.
Trudno mówić, że premier nie bierze udziału w kampanii wyborczej, kiedy w internecie jest spot wyborczy z udziałem premiera. Mateusz Morawiecki bierze udział w wielu spotkaniach i konwencjach wyborczych - podkreślał adwokat.
Odniósł się w ten sposób do pierwotnej decyzji Sądu Okręgowego w Warszawie, który w ubiegłym tygodniu oddalił wniosek PO, uznając, że nie podlega on rozpoznaniu w trybie wyborczym.
Sąd uznał, że uczestnik postępowania (premier Morawiecki - przyp. red.) nie spełnia kryteriów wskazanych w przepisie, czyli nie był kandydatem komitetu wyborczego oraz nie posiadał pisemnej zgody pełnomocnika komitetu, zaś to, że - jak twierdzi wnioskodawca - jest "twarzą kampanii samorządowej", to w tym szczególnym trybie nie ma znaczenia - wyjaśniała wówczas sędzia Sylwia Urbańska.
PO złożyła zażalenie na tę decyzję sądu, a Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił ją i skierował sprawę do sądu okręgowego do ponownego rozpatrzenia.