Kolejne doniesienia o cywilnych ofiarach amerykańskich nalotów na Afganistan. 13 osób, w tym kobiety i dzieci, miało zginąć w Kandaharze na południu kraju, kiedy samoloty USA zrzuciły bomby na szpital i sąsiadujący z nim budynek. Szpital prowadzony był przed afgański Czerwony Półksiężyc, organizację charytatywną.
Do ataku doszło tuż przed świtem - powiedział jeden z lekarzy, pracujących w szpitalu. Talibowie twierdzą, że od początku kampanii zginęło już tysiąc pięciuset cywilów, ale informacji tych nie można sprawdzić. Z kolei na północy samoloty USA zrzuciły bomby na pozycje wokół Bagram, gdzie znajduje się wybudowana jeszcze przez Rosjan baza wojskowa z której korzystają teraz Talibowie. W nalocie brały udział dwa bombowce B-52, zrzucając około stu bomb. Nasilenie ataków wzdłuż linii frontu, oddzielającej Talibów od Sojuszu Północnego to odpowiedź na apel afgańskiej opozycji o większą amerykańską pomoc. Wysoki rangą przedstawiciel sojuszu powiedział przez telefon satelitarny agencji Reutera, że w ciągu pięciu dni opozycja rozpocznie ofensywę na Kabul.
Tymczasem mieszkańcy Kandaharu mogli dziś po raz pierwszy usłyszeć w radiu muzykę. Amerykanie opanowali bowiem fale radiowe, na których nadawała talibańska rozgłośnia i oprócz tekstów propagandowych puszczali także muzykę, zabronioną przez Talibów zgodnie w wprowadzonym przez nich ścisłym islamskim prawem, Szariatem.
17:20