Londyńskie zamachy, zarówno te sprzed dwóch tygodni, jak i te wczorajsze, wywołują w Brytyjczykach sprzeczne odczucia. Z jednej strony obawy przez terrorystami, z drugiej – chęć zachowania jak największej swobody – mówi Rafał Ignasiak z polskiej sekcji BBC.
- Brytyjczycy bardzo sobie cenią swoją swobodę. Symptomatyczne są tutaj opory przed wprowadzeniem dowodów osobistych – mówi Rafał Ignasiak. Mówi jednak także o drugiej stronie medalu, czyli pojawiających się wezwaniach do wzmożonych kontroli. Pisze o tym nawet liberalny „Independent”. Pojawiają się także propozycje zaostrzenia prawa antyterrorystycznego, jak choćby przedłużenia okresu, w jakim podejrzani o taką działalność mogą być przetrzymywani.
- Brytyjskie gazety piszą, że Brytyjczycy nie powinni się dać zastraszyć, bo to jest właśnie celem zamachowców – zauważa Rafał Ignasiak. Przypomina się także, że miasto już dwukrotnie musiało zmagać się z atmosferą strachu – w czasie nalotów Luftwaffe i zamachów IRA. Media twierdzą, że teraz obowiązkiem londyńczyków jest powrócić do swych normalnych zajęć.
Ustalenie sprawców incydentów – to teraz, zdaniem Rafała Ignasiaka, podstawowe dążenie londyńskiej policji. Wedle jego opinii, w najbliższym czasie opublikowane zostaną zdjęcia, zarejestrowane przez kamery na stacjach metra. W taką kamerę wyposażony był także prawdopodobnie autobus linii 26, w którym doszło do próby detonacji.
Zdaniem ekspertów, użyte wczoraj ładunki wydają się być podobne do tych sprzed dwóch tygodni, analogiczny był też scenariusz – wybór trzech stacji metra i jednego autobusu. - Wszystko to może wskazywać, że wczorajsze incydenty były w jakimś stopniu związane z tymi sprzed dwóch tygodni - mówi Rałał Ignasiak. Potwierdza to szef londyńskiej policji, Ian Blair.