Londyn powoli się uspokaja po kolejnych eksplozjach. Szef londyńskiej policji uspokoił mieszkańców Londynu mówiąc, że sytuacja jest opanowana. Dwie osoby zatrzymane w Londynie nie mają związku z wydarzeniami w metrze i autobusie.
W brytyjskiej stolicy doszło do czterech eksplozji: trzech w metrze i jednej w autobusie – tak jak dwa tygodnie temu. Policja ewakuowała pasażerów z trzech stacji: Oval, Warren Street i Shepherd’s Bush. Londyńska policja stwierdziła, że wybuchy były mniejsze niż te przed dwoma tygodniami. Ranna została jedna osoba w wyniku eksplozji na stacji Warren Street.
Wybuch nastąpił również w autobusie linii numer 26, we wschodniej dzielnicy Londynu Hackney. Tę eksplozję widziała pani Ewelina Stechnij. Z autobusu wypadły okna, dach był cały, a wszyscy pasażerowie zostali ewakuowani. Jak mówi, sytuacja była opanowana. Wokół jest mnóstwo policji i straży pożarnej. Wydaje się jakby sytuacja była opanowana, nie ma krzyków, prawie w ogóle nie słychać sygnałów alarmowych - mówiła po wybuchu. Posłuchaj:
Szef londyńskiej policji Ian Blair powiedział, że doszło do czterech eksplozji lub prób wywołania eksplozji. Podkreślił, że dzisiejsze wybuchy są kolejnym bardzo poważnym incydentem. Bomby użyte w dzisiejszych atakach były mniejsze niż te sprzed dwóch tygodni, musimy bardzo uważnie zbadać wszystkie miejsca, system transportu w Londynie będzie na pewno przez jakiś czas zamknięty, i bardzo ważna informacja, aby mieszkańcy Londynu nie ruszali się z miejsca, niech pozostaną tam gdzie się aktualnie znajdują... - zaapelował szef londyńskiej policji. Po konferencji Blair dodał, że cała sytuacja została opanowana i wszystko jest pod kontrolą. Apelował do mieszkańców Londynu o pozostanie na swoich miejscach i nie używanie środków publicznego transportu. Blair powiedział, że zamachowcom nie powiodły sie ich plany.Intencją tych ludzi było zabicie innych, ale co ważne w tej sprawie, to że plany terrorystów nie zostały w pełni zrealizowane...z tego co rozumiem niektóre z tych ładunków nie eksplodowały - mówił.
Brytyjska policja zatrzymała dwie osoby, ale nie mają one związku z eksplozjami w londyńskim metrze i autobusie.Brytyjska policja nie ujawniła jednak, dlaczego zatrzymano je wkrótce po nieudanych zamachach. Kamera telewizji BBC pokazała jednego mężczyznę zatrzymanego w pobliżu White Hall, czyli siedziby brytyjskiego rządu. Był ubrany na czarno i leżał twarzą do ziemi. Na razie nie jest znana tożsamość tej osoby, tym bardziej, że w okolicach White Hall nie doszło do żadnej eksplozji. Policja przeszukiwała też położony w pobliżu stacji metra Warren Street, miejsca jednej eksplozji, szpital - University College Hospital, do którego zbiegł najprawdopodobniej zamachowiec ubrany w niebieską koszulę, spod której wystawały druty. Świadkowie zamachu na stacji Warren Street widzieli jak z metra wybiegł jeden mężczyzna i skierował się właśnie w stronę szpitala. To prawdopodobnie on niósł plecak, który eksplodował. Specjaliści mówią, że sprawcom ataków nie chodziło o ofiary śmiertelne, ale przyświecał im cel psychologiczny. Chcieli podważyć zaufanie do transportu publicznego i zdolności władz do zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom.
Po informacji o incydentach w londyńskim metrze i autobusie premier Tony Blair odłożył przewidzianą na popołudnie wizytę w jednej ze szkół. Później wygłosił oświadczenie w sprawie popołudniowych londyńskich eksplozji. Powiedział, że ludzie, którzy stoją za dzisiejszym wybuchami chcieli zastraszyć londyńczyków. Ci ludzie, ktokolwiek za tym stoi, oni próbują zastraszyć, przepłoszyć, wywołać panikę i oderwać zwykłych ludzi od ich normalnych zajęć - mówił. Zaapelował, by mieszkańcy brytyjskiej stolicy nie ulegli panice i powrócili do swoich obowiązków, by w ten sposób pokazali sprzeciw. Również burmistrz Londynu Ken Livingstone odwołał zaplanowaną wizytę w centrum pomocy ofiarom zamachów z 7 lipca.
Według relacji Rafała Ignasiaka, z polskiej sekcji BBC, całkowicie zostały zamknięte trzy stacje metra: Victoria, Hammersmith & City i Nordern. Przez pewien czas nie działały także inne stacje metra, m.in. King’s Cross, miejsce wybuchu bomby sprzed dwóch tygodni. Policja zablokowała wschodnią część Londynu, czyli dzielnicę, gdzie doszło do eksplozji w autobusie linii 26. Rzecznik firmy Stage Coach, właściciela autobusów, mówił, że kierowca autobusu linni 26 usłyszał silny wybuch, po czym wszedł na górny pokład i zobaczył powybijane szyby. Jak dodaje Rafał Ignasiak, londyńskie eksplozje są idealną powtórką zamachów sprzed dwóch tygodni. Takie wydarzenie są możliwe, bo Londyn to wielki żyjący organizm, który trudno opanować i upilnować - tłumaczy. Nie da się zapobiec podobnym wypadkom, wprowadzając nawet takie formy bezpieczeństwa jak na lotniskach. Przez londyńskie metro przewija się codziennie 3 miliony pasażerów i nie można każdego skontrolować - dodaje Ignasiak.
Dzisiaj mija dokładnie dwa tygodnie od londyńskich zamachów z 7 lipca. Zginęło w nich 56 osób, w tym trzy Polki: Monika Suchocka, Karolina Glueck i Anna Brandt.