Dostępne prognozy wskazują, że w przyszłym roku inflacja się obniży - oświadczył prezes NBP Adam Glapiński. Jak dodał, jeśli będzie ryzyko trwałego przekraczania, to polityka pieniężna zostanie zacieśniona, a stopy procentowe podniesione.

Dostępne prognozy wskazują, że w przyszłym roku inflacja się obniży. Znacząco się obniży. Ale nadal od strony czynników podbijających inflację w górę pozostaną wzrosty cen energii. Bardzo prawdopodobne też podwyżki cen gazu, czyli kolejne negatywne szoki podażowe, na które nie mamy żadnego wpływu - oświadczył na konferencji prasowej Adam Glapiński. Jak dodał, bieżący rok upłynie pod znakiem znacznego podwyższonego wskaźnika CPI. W pełni jesteśmy tego świadomi - zaznaczył.

Jeśli pojawi się ryzyko trwałego przekraczania celu inflacyjnego na skutek trwałej presji popytowej w warunkach mocnego rynku pracy, czyli braku znaczącego bezrobocia, i w warunkach dobrej koniunktury wówczas natychmiast zacieśnimy politykę pieniężną - czytaj podniesiemy stopy procentowe, podniesiemy skup papierów wartościowych. Jeśli te warunki będą spełnione, że inflacja wynika z czynników na które mamy wpływ - oświadczył Glapiński. Zaznaczył, że NBP ma wpływ na dynamikę popytu.


 

Jak zaznaczył, bank analizuje wszystkie wskaźniki ekonomiczne. Jeśli stwierdzimy, że następuje presja inflacyjna ze strony popytu, na który możemy oddziaływać, natychmiast inflacja będzie rzeczywiście trwale wyższa od naszego celu inflacyjnego - rozumianego jako pewne pasmo z punktem środkowym na poziomie 2,5 - to będziemy wtedy interweniować. Będziemy zacieśniać politykę pieniężną - podkreślił.

Glapiński mówił też, że łączny wkład cen paliw, energii i innych cen administrowanych, niezależnych od rynku, odpowiada za połowę polskiego wzrostu indeksu CPI. Z 5,4 proc. można wziąć połowę i odłożyć poza krąg oddziaływania narzędzi, którymi dysponuje NBP - ocenił.

"Dalsze silne wzrosty wydają się mało prawdopodobne"

Jak podkreślił, inflacja znacznie przyspieszyła na prawie całym świecie, a za jej globalny wzrost odpowiadają w dużej mierze wzrosty cen surowców, w tym ropy, transportu, czynniki podażowe jak np. zaburzenia w światowym transporcie i łańcuchach dostaw. Zauważył jednocześnie, że duży wpływ ma statystyczny efekt bazy, bardzo niskiej w zeszłym roku z powodu kryzysu.

Glapiński zaznaczył jednocześnie, że ze wszelkich prognoz wynika, iż wzrost inflacji ma charakter przejściowy. Dalsze silne wzrosty wydają się mało prawdopodobne. Dotyczy to też surowców i ropy. To opinia światowych ośrodków"- mówił. Jak dodał, kwestią czasu jest ustanie zaburzeń w transporcie i odbudowanie się łańcuchów dostaw.

Odnosząc się do 5,4 proc. sierpniowego wskaźnika inflacji w Polsce Glapiński stwierdził, że to poziom "daleki od tego, który NBP i RPP chciałyby widzieć", ale jest to efekt czynników niezależnych od polityki NBP, m.in. "szoku podażowego, na który nie mamy wpływu". Jak wskazał, wkład cen energii do wskaźnika CPI w Polsce "jest miażdżący", a do tego dochodzą m.in. efekt niskiej zeszłorocznej bazy w przypadku pali, oraz wzrost cen gazu. Z kolei wzrost cen energii elektrycznej - jak stwierdził prezes NBP - wynika z tzw. transformacji energetycznej i "świadomie realizowanej" polityki UE wobec emisji CO2. Przypomniał też, że np. w lipcu dalej rosły opłaty za wywóz śmieci, w skali roku ten wzrostów wyniósł prawie 25 proc. Glapiński zaznaczył, że rząd w końcu wprowadził limit tych opłat, ale ich poziom "długo szybował w niebiosa i ponosimy statystycznie tego koszty".


Zobacz również: