Szczyt Unii Europejskiej w Nicei zakończył się w poniedziałek dla Polski wyjątkowo pomyślnie - uważa premier. Zdaniem Jerzego Buzka, utorował on drogę do szybkiego członkostwa Polski w Unii Europejskiej.

Dobra nowina

W piątym dniu obrad, na najdłuższej do tej pory konferencji w całej historii Unii Europejskiej zapadły długo oczekiwane decyzje. "Dobrą nowinę" przekazał dziennikarzom kanclerz Austrii Wolfgang Schuessel, kiedy po wielu godzinach obrad opuszczał centrum konferencyjne.

Rozmowy przeciągły się z powodu omawiania spornej kwestii ilości głosów jaką otrzymają poszczególne państwa kandydujące do Unii. Rozwiązanie kwestii przyszło po ogłoszeniu przez przedstawicieli Belgii. Polska uzyska po przystąpieniu do Unii 27 głosów na 346 w przyszłej Radzie Ministrów poszerzonej o 12 kandydatów negocjujących warunki członkostwa. Tyle samo co Hiszpania i o dwa głosy mniej niż Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Włochy. Polska będzie też miała 50 deputowanych do Parlemanetu Europejskiego. Ustalano także tzw. kwalifikowaną większość, potrzebną do podjęcia decyzji. Wyniesie ona 258 głosów (74,56%). Jeśli decyzję zaproponuje Komisja Europejska, organ wnioskodawczy i wykonawczy Unii, jej zatwierdzenie wymagać jeszcze będzie poparcia zwykłej większości państw, we wszystkich pozostałych wypadkach dwóch trzecich liczby państw. W zamian za to mniejsze kraje, zgodziły się na możliwość blokowania decyzji przez trzy wielkie państwa, wśród których muszą być koniecznie Niemcy. Francję lub Wielką Brytanię mogą w tym układzie zastąpić Włochy, ale już nie Hiszpania czy Polska. Państwo niezadowolone z decyzji może zażądać sprawdzenia, czy stoi za nią przynajmniej 62% ludności Unii. Teraz ustalenia nicejskiego szczytu będą musiały zostać ratyfikowane przez Paralment Europejski. Zostaną one zapisane w formie nowego traktatu, który już nazywa się "traktatem nicejskim". Jego ratyfikacja potrwa około dwóch lat. Po tym czasie Unia powinna "być w stanie przyjąć od końca 2002 roku nowe państwa członkowskie. Muszą one być cały czas w gotowości, by ewnetualnie móc uczestniczyć w przyszłych wyborach do Parlamentu Europejskiego" - twierdzą unijni dyplomaci.

Polska nieugięta

„To porozumienie otwiera drogę do poszerzenia" - stwierdził premier Francji Lionel Jospin. W rozmowie telefonicznej miał on ponoć powiedzieć do Jerzego Buzka: "Panie premierze, może pan powiedzieć swoim rodakom, że słońce wschodzi nad Warszawą". Zadowolony był również premier Szwecji. "To wielki dzień dla Europy. Jesteśmy przygotowani do rozszerzenia" - powiedział Goran Persson. Z kolei Guenter Verheugen, komisarz do spraw powiększenia Unii w specjalnym wywiadzie dla sieci RMF FM powiedział, iż "przyznanie Polsce 27 głosów w przyszłej Radzie Ministrów powiększonej Unii Europejskiej odpowiada znaczeniu Polski w Europie. Po szczycie w Nicei pociąg o nazwie rozszerzenie Unii dostał zielone światło. Jestem mocno przekonany, że szczyt europejski w Nicei dał projektowi powiększenia Unii zdecydowane wsparcie, którego ten projekt potrzebował. Jestem także mocno przekonany, że w krajach kandydujących do Unii gotowość do zrealizowania reform będzie bardzo duża". - powiedział Verheugen. W podobnym tonie wypowiada się polski premier. Według Jerzego Buzka, szczyt Unii Europejskiej w Nicei zakończył się dla Polski wyjątkowo pomyślnie. Jego zdaniem, utorował on drogę do szybkiego członkostwa Polski w Unii Europejskiej. "Będziemy w Unii najpóźniej w 2004 roku, choć my stawiamy na rok 2003. To nadal jest nasza data" - powiedział premier. Buzek zapewnił, że odrzucona przez uczestników szczytu propozycja Francji, by ograniczyć liczbę głosów dla Polski we władzach Unii, "w żadnym stopniu nie podważa naszych dobrych stosunków z Republiką Francuską". Przyznał, że w sobotę, w przeddzień zakończenia szczytu, miał "gorące godziny", gdy rozmawiał na ten temat z kilkoma premierami Unii. „Powtarzaliśmy, że nasza sytuacja i nasza pozycja w UE po wejściu powinna być taka jak w Hiszpanii bo niemal dokładnie odpowiadamy sobie wielkością i liczbą mieszkańców. Z premierem Aznarem rozmawialiśmy wiele razy. Umawialiśmy się, że tak właśnie będzie. On mi mówił: Jerzy, jeśli walczę o pozycję dla Hiszpanii, to walczę o pozycję dla Polski i dla Ciebie. Pamiętaj o tym. Działamy razem.” – powiedział Buzek. Nie wszyscy jednak podzielają ten entuzjazm. Szczegóły w relacji naszej specjalnej wysłanniczki Katarzyny Szymańskiej - Borginion:

Postanowienia szczytu w Nicei bez entuzjazmu przyjęła też europejska prasa. "Do historii Unii Europejskiej to miasto może przejść w przyszłości jako przykład złego rządzenia" - pisze konserwatywna "Frankfurter Algemmeine Zeitung". Gazeta stwierdza, że nigdy przedtem konferencja na szczycie nie była tak kiepsko przygotowana, jak w Nicei. Berliński "Tagesspiegel" podkreśla, że Piętnastka wymieniła co prawda po raz pierwszy konkretną datę poszerzenia Unii, stwierdzając, że może to nastąpić do roku 2004, dodała jednak następnie "małym drukiem", że ma nadzieję, iż tak się stanie. "Panowie i panie z Polski i innych krajów mogą się cieszyć tylko umiarkowanie. Aby odgadnąć, jak wyglądają ich realne szanse, muszą oni od tej chwili pilnie studiować gazety pod kątem ukrytej ale twardej walki o władzę pomiędzy Berlinem i Paryżem." - pisze Tagesspiegel. Francuskie gazety zauważają nieugięte stanowisko Polski, która wywalczyła sobie w przyszłości tyle samo głosów, co Hiszpania.

Francuscy komentatorzy twierdzą jednak, że szczyt zakończył się sukcesem tylko połowicznym, bo kłótnie i brak zgody na kompromis sprawiły, że nie udało się dokonać głębokiej reformy unijnych instytucji. Osiągnięte porozumienie określa się jako płytkie i pozostawiające wiele do życzenia.

05:45