Małgorzata Paprocka, szefowa Kancelarii Prezydenta RP, wyjaśniła dziś, że zastrzeżenia Andrzeja Dudy do noweli ustawy o sporcie dotyczą ustawowego przymusu parytetu płci w związkach sportowych. W rozmowie z dziennikarzami powiedziała, że zwolennik tego rozwiązania, czyli minister sportu i turystyki Sławomir Nitras, "ma w swoim resorcie 100-proc. męski skład".
W poniedziałek 23 grudnia KPRP poinformowała o skierowaniu przez Andrzeja Dudę nowelizacji ustawy o sporcie do Trybunału Konstytucyjnego. Jak wyjaśniono, wątpliwości prezydenta wzbudził sposób wybierania części nowych członków zarządów polskich związków sportowych oraz kary za niewypełnianie obowiązku parytetu płci w zarządach związków.
Dzisiaj minister sportu i turystyki Sławomir Nitras ostro skrytykował decyzję prezydenta. Zarzucił mu m.in., że działa w interesie prezesa PKOl Radosława Piesiewicza i działaczy, a nie samych sportowców.
Małgorzata Paprocka, pytana w piątek przez dziennikarzy o tę decyzję, odparła, że minister sportu, "który jest wielkim zwolennikiem parytetów w związkach sportowych, ma w swoim resorcie w 100 proc. męski skład kierownictwa".
Wniosek prezydenta do TK to zaskarżenie punktowe przepisów dotyczących drakońskich kar za przepisy, które wprowadzono w duchu parytetów - tłumaczyła. Jak podkreśliła, prezydent "nigdy nie był przeciwnikiem, by w różnych gremiach decyzyjnych zasiadali i panie, i panowie".
Jeśli związki sportowe chcą w ten sposób postępować, prezydent temu kibicuje. Ale tu był ustawowy przymus, bardzo krótki czas realizacji, a na końcu - jeżeli by to było niemożliwe, bo w niektórych związkach, patrząc na dyscypliny, nie będzie możliwości zachowania parytetu - byłoby zatrzymane finansowanie. Na to prezydent nie może się zgodzić - zaznaczyła prezydencka minister.
Odniosła się też do stwierdzenia ministra Nitrasa, że prezydent "odmową podpisu ustawy w pełni przekreślił swoje szanse na to, by robić jakąkolwiek karierę w strukturach MKOl (Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego - przyp. red.)". Według Paprockiej troska ministra jest niepotrzebna, a prezydent Duda wykonuje swoje obowiązki głowy państwa.
Jak mówiła, "rolą prezydenta jest bycie strażnikiem konstytucji i dbanie o to, by przepisy, które są możliwe do wprowadzenia i w tym przypadku służyły polskiemu sportowi, wchodziły w życie, a te, które tych kryteriów nie spełniają, były przez TK uznane za niekonstytucyjne".
Najważniejsze zmiany, które zakłada nowela ustawy o sporcie, to m.in. parytet w zarządach związków sportowych (w przypadku zarządów liczących od 2 do 5 członków w ich skład ma wchodzić nie mniej niż jedna kobieta i nie mniej niż jeden mężczyzna, w większych organizacjach reprezentacja każdej z płci powinna wynosić co najmniej 30 proc.), a także wsparcie dla zawodniczek w ciąży i po porodzie.
Nowelizacja ustawy o sporcie miała wejść w życie 1 stycznia 2025 roku.
Odesłanie nowelizacji ustawy do TK ostro skrytykowała m.in. Justyna Kowalczyk. "Najgorszy prezent na święta, jaki mogłyśmy dostać" - skomentowała w mediach społecznościowych tę decyzję dwukrotna mistrzyni olimpijska Justyna Kowalczyk.
"Nowelizacja ustawy o sporcie wprowadza regulacje, dzięki którym międzynarodowe dobre praktyki staną się także naszym polskim standardem" - zaznaczyła Kowalczyk w apelu skierowanym do środowiska sportowego.
Jej apel udostępniły na profilach społecznościowych inne utytułowane sportsmenki, m.in. tyczkarka Monika Pyrek, siatkarka Joanna Wołosz, tenisistka Magda Linette, kolarka Maja Włoszczowska i wioślarka Katarzyna Zilmann.