W Narodowym Instytucie Zdrowia ruszyły wczoraj badania genetyczne groźnej bakterii, która spowodowała w Łodzi śmierć czworga noworodków, urodzonych w tym samym szpitalu. Badania to część kompleksowej kontroli łódzkiego szpitala im. Madurowicza, w którym sanepid znalazł tę bakterię.

Badania genetyczne mają dać odpowiedź na pytanie, czy dzieci zaraziły się - jak twierdzą rodzice - w szpitalu, czy od matek, jak sugerują lekarze. Genetycy będą porównywać, czy bakterie znalezione na szpitalnym materacyku pochodzą z tego samego szczepu, co te, które zabiły dzieci. Badania potrwają co najmniej tydzień.

Nie ma co do tego żadnych wątpliwości, że dzieci leżały w tym szpitalu i na tym oddziale. I tutaj nabyły tych bakterii. Teraz pytanie – czy to przypadek, że w tym samym czasie nastąpiły zgony, czy były to rzeczywiście bardzo chore dzieci, których układ odpornościowy nie pozwolił na to, żeby się obronić przed tą bakterią, czy też doszło do jakiegokolwiek innego „problemu” lub niedotrzymania procedur bezpeiczeństwa. To już muszą wyjaśnić dokładne badania - mówi doktor Paweł Grzesiowski z Narodowego Instytutu Zdrowia. Dlatego – jak dodaje doktor Grzesiowski – nie można w tej chwili stawiać pod ścianą personelu szpitala i mówić, że to on jest winny, chociaż każdy taki przypadek powoduje, że musimy o tym mysleć.

O szczegółach posłuchaj w relacji reportera RMF Jana Mikruty.

Klebsiella pneumoniae, czyli co?

Sprawę zgonów noworodków bada też prokuratura i powołany specjalnie zespół lekarzy, w skład którego wchodzą... medycy ze szpitala Madurowicza. Jednak to, że są sędziami we własnej sprawie jest zgodne z przepisami...

Od pierwszych zgonów noworodków minęły 3 tygodnie.

Procedury przy poszukiwaniu i eliminowaniu klebsielii pneumoniae.

Foto: Archiwum RMF

07:30