​Rośnie chaos dotyczący ustawy zamrażającej ceny prądu. Spółki energetycznie nie wiedzą jak mają się zachować, bo choć w sobotę prezydent ustawę podpisał, to rząd nie przygotował jeszcze do niej żadnych rozporządzeń. A to one są "instrukcją obsługi" każdej ustawy.

Problem leży np. w tym, że nowa ustawa nakazuje zakładom energetycznym anulowanie już zawartych z samorządami i firmami umów na dostawy prądu, o ile te umowy zakładały podwyżki cen. Problem w tym, że najczęściej umowy te były efektem wygranych przetargów.

Jak je więc anulować? Tego ustawa nie wyjaśnia. I to ma zostać opisane dopiero w rozporządzeniach.

Jak usłyszał nasz dziennikarz w rozmowie z przedstawicielami spółek energetycznych i z urzędnikami, spółki pozamawiały w tej sprawie ekspertyzy prawne, ale i one wiele nie wyjaśniają.

To wszystko oznacza, że samorządowcy wciąż nie wiedzą ile i na jakich zasadach mają płacić za prąd.

Luki w ustawie

Eksperci ostrzegają, że ustawa zawiera luki. One mogą sprawić, że prawo może okazać się nie w pełni skuteczne. Ministerstwo Energii zdaje sobie z tego sprawę, ale nie ma jednak gotowego rozwiązania.

Konkretnym problem stanowi artykuł 6. nowej ustawy, który ma sprawić, że firmy i samorządy nie zapłacą więcej za prąd. Mówi on, że jeżeli w ostatni półroczu spółka energetyczna podpisała z kimś umowę na sprzedaż droższego prądu, to musi tę umowę zmienić obniżając cenę.

Problemem jest tu słowo "umowa", bo wiele firm i samorządów nie zawiera co roku nowych umów na prąd, tylko aneksuje stare. A tego ustawa nie obejmuje.

Drugi problem dotyczy ludzi, którzy zapobiegawczo jakiś czas temu zawarli umowę na kilka lat z gwarancją stałej ceny. Płacili wtedy więcej niż inni i teraz na tym stracą.

Opracowanie: