Sławomir Mrożek - wieczny emigrant i obywatel świata - był przez wiele lat związany z Krakowem. To tu dorastał i stawiał pierwsze kroki w pisarskiej karierze. Wielokrotnie podkreślał więź łączącą go z tym miastem. Zapraszamy na wirtualną wycieczkę śladami autora "Tanga"!
Spacer śladami autora "Tanga" zaczynamy w okolicach Placu na Groblach. Tam mieści się I LO im. Nowodworskiego - jedna z wielu szkół, do których chodził przyszły dramaturg. Choć może lepiej byłoby napisać "chadzał" - w swoich wspomnieniach sam przyznaje, że w okresie dojrzewania nie był specjalnie pilnym uczniem.
Niektóre budynki w pobliżu szkoły wyglądają tak, jakby od czasów Mrożka nie widziały ręki żadnego fachowca od renowacji. Szczególnie rzuca się to w oczy właśnie na tle dopieszczonej pod każdym względem elewacji wiekowej szkoły.
Czasów Mrożkowej młodości na pewno nie pamięta obszerne boisko, oddzielone od ulicy solidnym metalowym płotem. Czy młody Sławek korzystałby z niego, gdyby miał taką możliwość? Chyba nie... W "Baltazarze" uczciwie przyznaje, że nie miał ani talentu, ani zapału do piłki nożnej. Zdecydowanie bardziej wciągały go książki.
Mrożek pisze, że uwielbiał - zwłaszcza, gdy pan od biologii wzywał go do odpowiedzi - patrzeć z okien swojej szkoły na Wawel. Sprawdzam, czy da się to zrobić... Okazuje się, że na piętro wejść nie mogę, bo trafiłem na godzinę, gdy LO jest już zamknięte. Zaglądam tylko przez szybkę w drzwiach. W hallu widzę jakieś popiersie. Przez moment nie jestem pewny, ale uff... Na szczęście to nie Mrożek. A Wawel widać nawet sprzed drzwi LO. Zazdroszczę pisarzowi, bo widok z góry musiał być po prostu bezcenny... Tak samo, jak miny pana od biologii i kolegów z klasy.
Mrożek-maturzysta nie poprzestawał jedynie na oglądaniu Wawelu z daleka. Im bliżej było do egzaminu dojrzałości, tym częściej i chętniej chodził na Wzgórze Wawelskie. Wagary? Bynajmniej. Ćwiczenia z rysunku związane z planowanym studiowaniem architektury.
Gdyby pisarz chciał powtórzyć podobną przechadzkę dzisiaj, nie obyłoby się bez zaskoczeń. Jego uwagę pewnie zwróciłyby barierki w jednej z bram, postawione po rajdzie z siekierą w roli głównej, którego gwiazdą był rzekomy potomek Jana III Sobieskiego. Czysty Mrożek - chciałoby się powiedzieć...
Podobne absurdy z pewnością rzuciłyby się mistrzowi w oko, gdyby szedł na Wawel od Placu Wielkiej Armii Napoleona. Wygląda on jak miejsce akcji: "Cała Polska czyta dzieciom znaki drogowe". Specyficznego klimatu dodają mu jeszcze plastikowe wieżyczki. Jedna z nich nawet w środku lata przybliża nam atmosferę świąt Bożego Narodzenia.
Czy Mrożek-rysownik znalazłby na Wzgórzu Wawelskim jakiś spokojny kąt? Trudno powiedzieć. Jeśli nie przeszkadzałyby mu tłumy obwieszonych aparatami turystów, pary młode na ślubnych sesjach i snujące się po dziedzińcu wycieczki...
Gdzie najchętniej bawił się Sławomir Mrożek? O tym przeczytasz na następnej stronie