Mało kto dziś o tym pamięta, ale Sławomir Mrożek był przez pewien czas dziennikarzem. Po debiucie w "Przekroju" (opublikował tam reportaż o Nowej Hucie) trafił do "Dziennika Polskiego", którego redakcja mieściła się w tzw. Pałacu Prasy. Dziś z prasą ma on niewiele wspólnego - mieści się tam m.in. dom maklerski, agencja nieruchomości i kilka firm specjalizujących się w branży human resources.
Kilka kroków dalej stoi budynek Poczty Głównej. Co wspólnego ma z karierą Sławomira Mrożka? Więcej, niż mogłoby się wydawać. To tam można było spotkać przyszłego dramaturga sprawdzającego się w zupełnie nowej dla siebie roli. Gdy aspirującemu twórcy nie dopinał się budżet, zdecydował się on na... nielegalną sprzedaż papierosów. Ile zarobił na wielbicielach Lucky Strike'ów? To tajemnica, którą Mrożek zostawił dla siebie. Raczej nie były to duże sumy - pisarz wspomina, że ktoś, w ostrych i mało parlamentarnych słowach, wybił mu z głowy karierę w tym biznesie. Posłuchał, bo brzmiało to bardziej jak groźba niż jak dobra rada...
Kolejne miejsce ważne dla kariery Sławomira Mrożka to Teatr im. Juliusza Słowackiego. To tam rozchwytywany dramaturg widział pierwszą w swoim życiu sztukę: "Wesele" Wyspiańskiego.
Z początkami scenicznych działań "Baltazara" związane jest także miejsce absolutnie kultowe - Piwnica pod Baranami. Mrożek był jednym z jej współtwórców. Później zaangażował się w inne projekty, ale wciąż chętnie tam zaglądał.