Donald Trump nieco zmienia sposób mówienia o Ukrainie, Rosji i o tym, z którym krajem łatwiej mu się porozumieć. Wystarczyło kilkanaście dni, by z twierdzenia "Zełenski nie chce pokoju, on chce ciągłej walki", amerykański prezydent przeszedł do wyważonego "osiągnięcie porozumienia z Rosją nie jest łatwe". Czyżby przywódca Stanów Zjednoczonych zaczynał rozumieć, że istnieje poważny rozdźwięk między tym, co Władimir Putin mówi, a tym, co faktycznie myśli?
Mieliśmy dzisiaj kilka bardzo dobrych rozmów z Rosją i Ukrainą, (Ukraińcy) zgodzili się na zawieszenie broni, (mam nadzieję) że uda nam się je uzyskać z Rosją. I to nie jest łatwe. To trudne, ale myślę, że to robimy - powiedział Donald Trump podczas przemówienia w siedzibie departamentu sprawiedliwości.
Prezydent nie wyjawił, o jakie rozmowy mu chodzi, ale tuż przed wejściem na mównicę miał usłyszeć o "bardzo dobrych rezultatach" w negocjacjach z Rosją. Trump powtórzył w piątek, że prosił Władimira Putina o darowanie życia tysiącom ukraińskich żołnierzy rzekomo okrążonych w obwodzie kurskim.
Perspektywy osiągnięcia porozumienia skwitował: Myślę, że mamy to - myślę, że to mamy - ale ta cała sprawa mogła doprowadzić do III wojny światowej.
Jeszcze na początku marca Donald Trump oskarżał prezydenta Ukrainy o to, że nie chce doprowadzić do pokoju. W publicznych wystąpieniach amerykański przywódca podkreślał, że Kijów czuje się mocny, posiadając militarne wsparcie Waszyngtonu i nie przystąpi do poważnych negocjacji, dopóki ta pomoc zostanie utrzymana. Później wsparcie wojskowe i wywiadowcze z USA ustało, a w międzyczasie Trump kilkukrotnie podkreślił, że dużo lepiej rozmawia mu się z Rosjanami i że jest przekonany o dobrych intencjach Putina.
Wreszcie nadszedł wtorek 11 marca, kiedy Ukraińcy i Amerykanie ogłosili porozumienie w sprawie zawieszenia broni na froncie. "Piłka jest po stronie Rosji" - przekazał sekretarz stanu USA Marco Rubio. Później Putin pojawił się w obwodzie kurskim, cały na galowo, a następnie wygłosił mowę, w której bezpośrednio odniósł się do amerykańskiej propozycji rozejmu.
CNN rozmontowało oświadczenie rosyjskiego prezydenta, by sprawdzić, co naprawdę kryje się w środku. Na pierwszy rzut oka Putin zgadza się na rozejm. Rozpoczynający mowę cytat "zgadzamy się z propozycją" USA trafił na pierwsze strony gazet. CNN zwraca uwagę, że wyrwane z kontekstu poszczególne zdania z komunikatu Putina rzeczywiście brzmią bardzo obiecująco. Tymczasem zaraz po słowie wstępnym, rosyjski dyktator po prostu zmasakrował publicznie propozycję Waszyngtonu, wytykając jej kolejne nieścisłości, braki i powtarzając równocześnie maksymalistyczne warunki, o których słyszymy od lat.
Putin mówi więc o zgodzie na zawieszenie broni, ale tłumaczy, że najpierw należy rozwiązać praprzyczynę konfliktu, czyli ukraińskie dążenia prozachodnie i pronatowskie.
Dla Putina "podstawową przyczyną" konfliktu jest pragnienie Ukrainy, by być niepodległym krajem i wybrać własną ścieżkę w polityce wewnętrznej i zagranicznej - mówi CNN Brian Taylor, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Syracuse, wyliczając, że odnosząc się do koncepcji rozejmu, Władimir Putin zadał przynajmniej 16 pytań o szczegóły. To jasne, że takie detale nie są ustalane w rosyjskiej telewizji, ale między zespołami negocjatorów. Putin wie o tym doskonale, ale gra niewiniątko przed opinią publiczną.
Prezydent Rosji powtórzył twierdzenie, że europejskie siły rozjemcze w Ukrainie są dla Moskwy warunkiem nie do przyjęcia. Następnie wezwał do "dokładnego zbadania" tematu, co CNN interpretuje jako sygnał, że Kreml będzie przeciągał rozpoczęcie negocjacji bez końca.
Później zasugerował jeszcze, że to strona ukraińska naciska na Waszyngton w sprawie rozejmu, bo jest Kijowowi na rękę. I właściwie na tym kończy się całość treści w ogłoszeniu Putina, który powiedział Amerykanom "tak", mówiąc naprawdę "nie, chyba, że Ukraińcy skapitulują".
Politico w tekście zatytułowanym "Putin bawi się Trumpem (znowu)" nazywa tę taktykę klasyczną dla Kremla. "Zaciemniać, opóźniać, mieszać, wtrącać czasem "a co z tym", być żałośnie naiwnym, ale koniecznie machnąć marchewką".
W rezultacie Moskwa musiała ocenić, że szczekanie Trumpa jest groźniejsze niż siła, z jaką może ugryźć. Przykładów nie brakuje. Według cytowanego przez Politico byłego rosyjskiego dyplomaty Borisa Bondariewa Kreml uważnie obserwował groźby Trumpa pod adresem Kanady. Kiedy Ottawa odpowiada swoimi cłami, (Trump) zaczął się wycofywać i negocjować - mówi Rosjanin.
O tym, w jaki sposób Putin odpowie Trumpowi jeszcze przed wystąpieniem rosyjskiego przywódcy, mówiło wielu ekspertów, którzy cokolwiek rozumieją ze sposobu, w jaki funkcjonuje Rosja. W komentarzach pojawiły się opinie, że Putinowi zawieszenie broni nie jest na rękę, bo Rosjanie mają dużą przewagę na linii frontu, a niejasne stanowisko USA wobec Ukrainy tylko podkopuje morale Kijowa.
Ale Putin nie mógł po prostu powiedzieć "nie", bo uraziłby posiadającego potężne ego prezydenta Stanów Zjednoczonych i tym samym zablokowałby sobie drogę do dalszych rozmów - o powrocie zachodnich firm do Rosji, wspólnym gazociągu, wydobyciu złóż i wykorzystaniu szlaków w rejonie Arktyki, itd. Machnął więc marchewką i powiedział "tak", ale w taki sposób, by Trump zaczął nerwowo drapać się po głowie.
Realne opcje Amerykanów, by zmusić Rosjan do rozmów, nie są zbyt imponujące. W piątek po raz pierwszy Donald Trump dał do zrozumienia, że przestał odczuwać komfort w związku z partnerstwem między nim a Putinem. Pora, by zaczął też wierzyć Ukraińcom, którzy mówią, że w obwodzie kurskim nie są okrążeni i że nie trzeba Putina prosić o łaskę.