To, że Zgromadzenie Ogólne sędziów Trybunału Konstytucyjnego nie uchwaliło wczoraj zmian w regulaminie jest tylko jedną z zapowiedzi tego, co spotka TK w najbliższych miesiącach. Kampania wokół sądu konstytucyjnego potrwa jeszcze osiem miesięcy. Skończy się zapewne objęciem funkcji prezesa przez prof. Muszyńskiego i tym, że w Trybunale będzie dziesięciu sędziów powołanych przez obecny Sejm.
Za dwa miesiące kończy się kadencja prof. Andrzeja Rzeplińskiego, pełniącego dziś funkcję prezesa Trybunału. Niezależnie od tego, że zdominowany przez PiS Sejm wybierze jego następcę, którego TK nie zdoła zakwestionować, sam Trybunał musi dokonać wyboru nowego prezesa.
Są na to dwa sposoby: pierwszy, polegający na wyborze dwóch kandydatów, z których prezesa wskazuje Prezydent, i drugi, w którym Zgromadzenie Ogólne przedstawia prezydentowi kandydatów trzech.
Sposób pierwszy - jasny.
Każdy z sędziów TK, biorących udział w Zgromadzeniu wskazuje nie więcej niż dwóch kandydatów. Po ew. kolejnej turze głosowania prezydentowi przedstawiane są do wyboru te dwie kandydatury, które zdobywają największą liczbę głosów. Dzięki możliwości oddania przez każdego z sędziów dwóch głosów kandydaci mają szansę reprezentować większość członków TK.
Sposób drugi - sprytny.
Każdy z sędziów ma tylko jeden głos, a Zgromadzenie ma przedstawić prezydentowi trzech kandydatów. By wejść do tego grona wystarczy zatem poparcie bardzo dalekie od większości liczby głosów; rozkład głosów 8-4-2-1 oznacza na przykład, że mający poparcie większości członków TK kandydat trafi na biurko prezydenta wraz z kandydatem, popieranym przez samego siebie i jeszcze tylko jedną osobę.
Prawo i Sprawiedliwość, które wprowadziło do ustawy o TK ten drugi, sprytny sposób, powołało już do Trybunału troje sędziów, zaprzysiężonych przez prezydenta i uznanych przez prezesa. Ma więc trzy głosy - tyle, ile wystarczy, by dzięki tej regulacji dostarczyć na biurko prezydenta nazwisko swojego kandydata. Konstytucyjność takiego rozwiązania została jednak do Trybunału zaskarżona, wyrok mamy poznać 7 listopada.
Zapewne właśnie dlatego Zgromadzenie Ogólne sędziów nie zmieniło wczoraj swojego regulaminu. Zmiana miała dotyczyć określenia sposobu wyboru nowego prezesa tak, by dostosować go do zmian w ustawie, która zamiast 2 nakazuje wskazać 3 kandydatów. Nie warto jednak tego robić, bo 7 listopada Trybunał orzeknie, czy wybór 3 kandydatów jest zgodny z Konstytucją.
Określając wczoraj w regulaminie, że kandydatów ma być dwóch sędziowie działaliby wbrew ustawie, o której konstytucyjności (bądź niekonstytucyjności) jeszcze nie orzekali. Podobnym błędem byłoby dostosowywanie regulaminu do ustawy, która za kilkanaście dni może być uznana za niekonstytucyjną.
Opisany powyżej splot, podduszający dziś działanie Trybunału to zaledwie potyczka w bitwie. Prawo i Sprawiedliwość nie toczy jednak bitwy, która wymaga wyłącznie znajomości taktyk. PiS toczy wojnę, w której istotna jest strategia.
Niezależnie od tego, co Trybunał zrobi - PiS osiągnie swoje. Jeśli sędziowie 7 listopada orzekną niekonstytucyjność wskazywania 3 kandydatów na prezesa, to przekażą Prezydentowi tylko dwóch kandydatów. Z przeliczenia głosów wynika, że troje sędziów z wyboru PiS nie ma szansy na wprowadzenie swojego kandydata. Prezydent odmówi uznania wybranych przez Zgromadzenie Sędziów za poprawnie wskazanych kandydatów twierdząc, że wybór był niezgodny z ustawą o TK.
Będzie wiceprezes, Stanisław Biernat, który może zastępować prezesa. Od 19 grudnia, kiedy z Trybunału odejdzie jego dotychczasowy prezes Andrzej Rzepliński głosami PiS zostanie do TK powołany kolejny sędzia, obecny Sejm będzie tam miał już czworo przedstawicieli. To nie wszystko.
Działania związane ze wskazaniem następcy prof. Rzeplińskiego angażują uwagę tak skutecznie, że łatwo przeoczyć fakt, że na poziomie strategii, nadal stosując terminologię wojskową - są dywersją. Odwracają chwilowo uwagę od natarcia, które poważnie poszarpie dzisiejszą zwartość Trybunału, natarcia opisanego w niewinnej ustawie o statusie sędziów TK.
Zamaskowane ładnie przyciągającymi uwagę przepisami o nakazie publicystycznej powściągliwości sędziów w stanie spoczynku ostrze, jeśli ustawa zostanie uchwalona, wytnie bowiem z Trybunału kolejne dwie osoby: prof. Sławomira Wronkowska Jaśkiewicz i sędzia Stanisław Rymar przekroczyli kilka lat temu wiek, w którym wg ustawy o statusie sędziów można zasiadać w Trybunale.
Miłosierny w tej dziedzinie przepis ustawy dopuszcza w tej sprawie wyjątki, jednak na pół roku przed osiągnięciem 70 roku życia sędzia powinien przedstawić świadectwo lekarskie o zdolności pełnienia w tym wieku urzędu. Żeby zadośćuczynić temu nowemu wymogowi pani sędzia powinna takie zaświadczenie złożyć w 2010, pan sędzia - w 2012. Nie zrobili tego, więc z wejściem ustawy o statusie sędziów TK, jako osoby po 70-tce automatycznie przejdą w stan spoczynku...
I Sejm wybierze kolejne dwie osoby na ich miejsca, a wskazanych przez PiS sędziów TK będzie wtedy już sześcioro.
Wojna, w której Prawo i Sprawiedliwość nieustępliwie zdobywa kolejne miejsca w Trybunale zakończy się w czerwcu. Trybunał, kierowany od grudnia przez wiceprezesa Stanisława Biernata pożegna się... ze Stanisławem Biernatem, któremu skończy się kadencja.
Mając sześć głosów w Zgromadzeniu Ogólnym sędziowie wybrani przez obecny Sejm bez trudu już doprowadzą swojego kandydata na prezesa TK do decyzji prezydenta. A jeśli i wtedy mieliby z tym problem, sytuacja zmieni się 26 czerwca, kiedy na miejsce Biernata wejdzie kolejny nowy członek Trybunału, bo przecież obecny Sejm wybierze wcześniej kolejnego, siódmego już "swojego" sędziego TK, a przewaga "stronników" PiS wzrośnie jeszcze bardziej.
Na dodatek obsadzenia przez wybór będzie wtedy wymagała nie tylko funkcja prezesa, ale i wiceprezesa TK, a stanowiska do rozdania nigdy przecież nie przeszkadzają w osiąganiu celów politycznych.
A co zrobi nowy prezes Trybunału Konstytucyjnego z nieuznawanymi przez jego poprzednika sędziami, powołanymi przez obecny Sejm? Zapewne z jego punktu widzenia ten wybór i zaprzysiężenie przez Prezydenta sędziów Muszyńskiego, Ciocha i Morawskiego wymagać będzie tylko przydzielenia im obowiązków, co zapewne nastąpi. Tak oto sędziów powołanych przez obecną kadencje będzie w Trybunale Konstytucyjnym już 10.
Gdybym miał dziś przewidzieć sytuację w Trybunale Konstytucyjnym w lipcu przyszłego roku, obstawiałbym obsadę funkcji jego prezesa i wiceprezesa przez sędziów wybranych głosami PiS w obecnej kadencji, i po skracających kadencje sędziów sztuczkach - 10 na 15 sędziów proponowanych przez PiS.
Jeśli zaś ta sytuacja zastygłaby i wokół TK zapanowałby wtedy spokój (o co dziś trudno, ale można sobie wyobrazić) zastanawiałbym się tylko, czy PiS oprze się pokusie powiększenia jeszcze bardziej swojej reprezentacji w Trybunale.
W grudniu 2019 dobiegają końca kadencje dwójki kolejnych sędziów. To tuż po wyborach parlamentarnych, ale... dokładnie tak samo, jak w ubiegłym roku, kiedy PO chcąc "uwolnić" kolejną kadencję od konieczności wyboru dwójki sędziów wybrała ich zawczasu sama.
Warto pamiętać, że tym właśnie wywołała całą bitwę o Trybunał.
(łł)