Wyłanianie kandydata do prezydentury w prawyborach Marek Sawicki z PSL nazwał "zawłaszczaniem przestrzeni medialnej" przez Koalicję Obywatelską. Trafność tego spostrzeżenia dorównuje jego oczywistości - przecież właśnie po to m.in. partie organizują prawybory. Pomysł zderzenia kandydatur Rafała Trzaskowskiego i Radosława Sikorskiego ma jednak kilka dodatkowych aspektów.

Wzięcie się w garść

Po pierwsze chodzi o mobilizację. W wypadku Platformy Obywatelskiej, i szerzej całej Koalicji Obywatelskiej, oczywiście członków tych ugrupowań. Po drugie jednak chodzi także mobilizację kandydatów, a zwłaszcza jednego. Rafał Trzaskowski nie ma opinii osoby przesadnie pracowitej ani wyrazistej, a tych cech z całą pewnością, na dodatek ze sporą dozą waleczności nie można odmówić Sikorskiemu. To, że Trzaskowski od lat jest etatowym kandydatem do prezydentury, daje efekt komfortu i przyzwyczajenia, niemal rutyny, a to nie służy wielkiej mobilizacji na czas kampanii.

Szanse w wyborach

Co więcej, Rafał Trzaskowski postrzegany jest jako kandydat znacznie bliższy lewicowemu światopoglądowi, a z poparciem takiego elektoratu po ewentualnym wejściu do drugiej tury nie miałby raczej problemu. Kłopot miałby za to z wyborcami bardziej konserwatywnymi, szukającymi stanowczego i wyrazistego lidera. Takiego problemu nie miałby Radek Sikorski, a bliższy lewicy elektorat Trzaskowskiego, gdyby do drugiej tury wyborów dotarł obecny szef MSZ - i tak by go zapewne poparł.

Rytuał na korzyść Trzaskowskiego?

Chociaż prawybory są dobrym sposobem na wyłanianie kandydatów, w wypadku duetu rywali, z jakimi mamy do czynienia, szanse nie wydają się równe. Rafał Trzaskowski ma za sobą poważny sukces w ostatnich wyborach, których jednak nie wygrał. Od ich czasu liderzy KO wielokrotnie to jego wskazywali jako murowanego kandydata w przyszłorocznych wyborach, i prezydent Warszawy konsekwentnie buduje w oparciu o to swój wizerunek. Metodycznie i konsekwentnie, od lat.

Radek Sikorski nawet zawoalowanej kampanii zaś dotąd nie prowadził. Co więcej, obowiązki szefa dyplomacji angażują go w stopniu i na szczeblu nieporównanie wyższym. 

Sikorski kieruje MSZ kraju sąsiadującego z państwem prowadzącym wojnę, odnawia kadrę dyplomacji w jawnym konflikcie z prezydentem Dudą, jest istotnym graczem w polityce zagranicznej Unii Europejskiej, a za kilka tygodni Polska przejmuje prezydencję w Unii. Na prowadzenie kampanii prawyborczej i zabieganie o głosy członków PO, Zielonych, Inicjatywy Polskiej i Nowoczesnej zwyczajnie nie będzie miał czasu.

Korzyści z prawyborów

Na tym tle wygrana Trzaskowskiego wydaje się raczej przesądzona. Koalicja Obywatelska rzeczywiście zajmie nimi media, wywołując opisany przez Marka Sawickiego efekt zawłaszczania. To podniesie znaczenie kandydata KO, paradoksalnie jednak zadziała też na korzyść konkurentów koalicji. PiS, Trzecia Droga i Lewica nadal nie wskazały swoich kandydatów w wyborach prezydenckich. Pytania o to wprawiają ich polityków w stopniowo rosnące zakłopotanie. Dwa tygodnie prawyborczego zajmowania się starciem Sikorskiego z Trzaskowskim z pewnością dadzą im odetchnąć. Koalicja rzeczywiście narzuci pozostałym tworzoną przez siebie chronologię wydarzeń, pokazując przy tym modelowy przykład wybierania kandydata, niedostępny już dla pozostałych głównych partii. 

Zaskoczeń jednak raczej nie będzie. Ma więc rację polityk PSL mówiący o "zawłaszczeniu przestrzeni medialnej", choć równie istotne jest to, że żadne z rywalizujących z KO ugrupowań nie tylko jej zawłaszczyć nie potrafi, ale też nie ma jej chyba czym zająć.

Sikorski kontra Trzaskowski. Prawybory w POPrzedpołudnie Radia RMF24