Mamy bardzo dobrego prezydenta, a do tej pory niewielu Polaków o tym wiedziało. Trzeba stosować takie środki represji, jakimi jest się zwalczanym - tak w Kontrwywiadzie RMF FM Jacek Kurski komentował orędzie prezydenta. Orędzie, którego to on był współautorem, a nie Michał Kamiński, rzecznik prezydenta. Kurski dodał, że w głosowaniu nad ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego w klubie PiS będzie obowiązywała żelazna dyscyplina: Partia ma sens tylko wtedy, gdy stosuje zasadę jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
Konrad Piasecki: „Kurski wygryza Misia” – taki tytuł znalazłem w Internecie. Rzeczywiście jest pan tak okrutny?
Jacek Kurski: Nie. Nie jestem okrutny. Nigdy nie byłem okrutny. Wielokrotnie mnie wygryzano. Ja nie wygryzałem nigdy nikogo.
Konrad Piasecki: A co się dzieje z Misiem, czyli Michałem Kamińskim? Przecież to on powinien przygotowywać orędzie prezydenta, a zwłaszcza jego telewizyjną oprawę, bo to on, a nie pan jest rzecznikiem prasowym prezydenta.
Jacek Kurski: Nie wiem. Przygotowywał wszystkie poprzednie orędzia. Może na zasadzie pewnego urozmaicenia ja zostałem tym razem poproszony przez Kancelarię Prezydenta.
Konrad Piasecki: A zadzwonił do pana po tym orędziu? Pogratulował gejów, niemieckich map, ślubów, „Polskich dróg”?
Jacek Kurski: Nie zadzwonił, ale jesteśmy umówieni na lunch… ogólnorozwojowy.
Konrad Piasecki: Bo od trzech dni Michał Kamiński zapadł się pod ziemię, przynajmniej dla dziennikarzy, może dla pana także?
Jacek Kurski: Nie wiem. Nie miałem od paru dni kontaktów z nim. Ostatni raz widziałem go na komitecie politycznym tydzień temu.
Konrad Piasecki: Uważa pan, że Michał Kamiński jest dobrym rzecznikiem prezydenta, że sprawdza się w tej roli?
Jacek Kurski: Proszę mnie nie zmuszać do opinii na temat moich serdecznych kolegów. Myślę, że jest niezły, ale zawsze można coś poprawić. Nie uważam, żeby był złym rzecznikiem.
Konrad Piasecki: Kamiński pańskiego dzieła nie komentuje, rzecznik partii Adam Bielan też mówi: „Nie chcę tego komentować”. Co się dzieje? Dlaczego nikt nie klaszcze panu w partii?
Jacek Kurski: Dlaczego nikt nie klaszcze? Spotykam się z niezliczoną liczbą dobrych ocen tego orędzia.
Konrad Piasecki: Ale nie ze strony rzecznika prezydenta i nie ze strony rzecznika partii.
Jacek Kurski: 46 proc. Polaków podobało się to orędzie; 48 proc. nie, ale dawno nie było jakiejkolwiek sprawy, w której prezydent cieszyłby się poparciem połowy Polaków. Myślę, że było to dobre posunięcie.
Konrad Piasecki: Do tych 48 proc. niezadowolonych z orędzia i jego oprawy należy premier. Mówi, że jest zasmucony tym, że to pan pracował nad orędziem, bo jest pan bardzo charakterystyczny i znany z wewnętrznej agresji.
Jacek Kurski: Z jakiej wewnętrznej agresji? To jakaś trauma pana premiera. Może pamięta to, że gdy szefowałem kampanii telewizyjnej dwa lata temu rzeczywiście przegrał wybory prezydenckie i parlamentarne. Dlaczego mamy się już trzecią minutę zajmować jakimiś indywidualnymi ocenami? Najważniejsze jest to, że mamy bardzo dobrego prezydenta, który robi bardzo wiele dobrego. Do tej pory niewielu Polaków o tym wiedziało. Była pewna, szczególna bariera wytwarzana przez część mediów po to, żeby prezydenta pokazywać w sposób niezbyt przychylny. Chociaż na chwilę to się udało. Trzeba zastosować takie środki ekspresji, którymi jest się samemu zwalczanym. Jeżeli prezydent jest dosyć brutalnie atakowany we wszystkich rodzajach mediów przez wszystkie rodzaje środków wyrazów, to też musi dostosowywać swój wizerunek do tej trudnej sytuacji.
Konrad Piasecki: A polski konsul musiał przeprosić tego geja z wystąpienia i napisać mu, że to co się stało to pożałowania godny incydent.
Jacek Kurski: Nie komentuję, bo to zdumiewająca wypowiedź. Polegam na pańskich słowach. Ten pan homoseksualista kilka lat temu zaprosił wszystkie kamery na swój ślub. Jemu zależało na rozgłosie; jemu zależało na tym, żeby znaleźć się we wszystkich stacjach telewizyjnych, w tym również w „Wiadomościach” Telewizji Polskiej; jemu zależało, żeby być w Internecie.
Konrad Piasecki: Ale chyba nie wiedział, że znajdzie się też w orędziu prezydenta Kaczyńskiego.
Jacek Kurski: Teraz rozumiem, że ten pan gej z wypiekami na ustach oglądał orędzie pana prezydenta i natychmiast zadzwonił i wyraził zdziwienie. To jest oczywista podpucha z Polski po to, żeby zakłócić bardzo dobre wrażenie, bardzo dobrego wystąpienia pana prezydenta.
Konrad Piasecki: Panie pośle a tak osobiście, to pan bardziej się boi gejów czy Niemców?
Jacek Kurski: Jest Wielki Piątek więc niech pan zmieni trochę repertuar na dzisiaj.
Konrad Piasecki: To pan straszył gejami i Niemcami, więc pytam.
Jacek Kurski: Ale nie w Wielki Piątek. Mówię poważnie.
Konrad Piasecki: To w Wielki Piątek zapytam pana skąd wynikają pańskie obawy, że Polska ma wprowadzić instytucję małżeństw dla homoseksualistów?
Jacek Kurski: Z tego, co się stało w Hiszpanii. Hiszpania też jest katolicka.
Konrad Piasecki: Rozumiem, ale z jakich zapisów Karty Praw Podstawowych one wynikają?
Jacek Kurski: Z wykładni trybunału, o której mówił pan doktor Karol Karski. Wykładnię hiszpańską, że małżeństwo jest związkiem mężczyzny i kobiety, trybunał - powołuje się tutaj na Karola Karskiego, doktora prawa – zinterpretował w taki sposób, że skoro małżeństwo jest związkiem mężczyzny i kobiety to można to rozumieć jako związek mężczyzny i mężczyzny, kobiety i kobiety oraz kobiety i mężczyzny.
Konrad Piasecki: Ale pan wie, co jest w Kracie Praw Podstawowych napisane na temat małżeństw?
Jacek Kurski: To, że jest odesłanie do ustawodawstwa krajowego.
Konrad Piasecki: W ustawodawstwie krajowym, polskim, nie ma nic na temat małżeństw homoseksualnych, tylko mówi, że związek małżeński to związek kobiety i mężczyzny. Nie rozumiem więc skąd ten strach?
Jacek Kurski: O związku mężczyzny i kobiety, a potem spotka się pan z wykładnią rozszerzającą, bo linia orzecznictwa Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości niestety idzie w taką stronę, żeby wszystko rozszerzać w kierunku liberalizmu, o której panu przed chwilą mówiłem. Kobieta-kobieta, mężczyzna-mężczyzna i ewentualnie kobieta i mężczyzna. Te linie orzecznictwa idą w fatalną stronę.
Konrad Piasecki: Panie pośle, pan mówi: „W PiS-ie będzie dyscyplina. Będziemy w sprawie traktatu zjednoczeni”. Czy to znaczy, że wszyscy obecni na sali zagłosują za albo przeciw w zależności od tego, co powie klub?
Jacek Kurski: Jest czas dyskusji i wtedy wszyscy mogą się wypowiadać i wszystkie stanowiska są równouprawnione w PiS. I jest czas decyzji.
Konrad Piasecki: Ale niektórzy tę decyzje podjęli. Ludwik Dorn mówi „Zagłosuję za”. Religa mówi „Nie ześwinię się”. Poseł Karasiewicz mówi „Będę za”. To gdzie ta dyscyplina i gdzie ta jedność?
Jacek Kurski: Partia ma sens tylko wtedy, kiedy stosuje zasadę ”Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.
Konrad Piasecki: Czyli ci, którzy nie będą wszystkimi, a będą jednymi, będą wyrzucani?
Jacek Kurski: Nie jestem upoważniony do tego rodzaju stwierdzeń. Ale w sprawach tak zasadniczych jak próba podważenia czy rozbijania partii, partia musi się zachować jednoznacznie. Tu naprawdę chodzi o obronę interesów polskich. Nie może być tak, że Lech Kaczyński wywalczał ważne postanowienia, prawa i interesy zabezpieczał Polski, a tydzień po podpisaniu traktatu większość rządząca podejmowała uchwałę, w której zapowiada wycofanie się z ważnych ustaleń. To zupełnie tak, jakby pan wynegocjował ze swoim pracodawcą podwyżkę płacy po wielu miesiącach walki. Wraca pan do domu, a pańska żona obdzwoniłaby cały świat, że tak w zasadzie to mąż chciałby tę podwyżkę oddać przy pierwszej okazji. Jakby się pan czuł?
Konrad Piasecki: Sugeruje pan, że Dorn, Religa i Karasiewicz to takie nielojalne żony?
Jacek Kurski: Ja mówiłem o tym, że nielojalną żoną może być tu rozumiana większość rządząca wobec dokonań pana prezydenta.
Konrad Piasecki: Ale co powinno się stać z tymi posłami, którzy złamią dyscyplinę?
Jacek Kurski: Myślę, że nie powinno się łamać dyscypliny i w imię jedności i wspólnych interesów Polski, powinno Prawo i Sprawiedliwość zagrać „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.
Konrad Piasecki: Ale co będzie z tymi, którzy się wyłamią z tej zasady?
Jacek Kurski: Proszę pytać Jarosława Kaczyńskiego albo Przemysława Gosiewskiego. Ja jestem małym żuczkiem. Posłem z Pomorza.