Gdyby koniunktura polityczna na to pozwoliła, a Jarosław Kaczyński po kolejnej kadencji Lecha Kaczyńskiego był np. prezydentem RP, to wyobrażam sobie, by to Grażyna Gęsicka była premierem - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Joachim Brudziński. I w ramach polityki miłości przepraszał: Tych wszystkich, którzy te cytaty z Józefa Piłsudskiego, Kornela Makuszyńskiego – kiedy mówiłem o zgorzkniałym wezyrze – odbierali jako moją agresję - dodał poseł PiS.
Konrad Piasecki: Panie pośle, cierpi pan trochę w tym odnowionym PiS-ie?
Joachim Brudziński: Ależ skąd! Świetnie się odnajduję, bo to jest prawdziwa natura również mojej osobowości. Miłość, dobroć, łagodność…
Konrad Piasecki: Ale pan ze swoim temperamentem polemiczno-bojowym musi cierpieć. Poprawność, polityka miłości to nie dla pana.
Joachim Brudziński: Ależ nikt nie zakazuje nam polemiki w ramach odnowionego wizerunku medialnego. Przecież pokój nie oznacza mówienia tego samego, co mówi pan minister Nowak czy pan premier Donald Tusk. Jesteśmy opozycją, polemicznie z nimi dyskutujemy, ale w trochę innej formie.
Konrad Piasecki: Ale w tym poprawionym PiS-ie byłby pan w stanie kazać Platformie, by „prowadzała kury szczać”, albo wysyłać Palikotowi wibratory? Chyba już nie?
Joachim Brudziński: Panie redaktorze, ale pan cytuje wielkiego Polaka – Józefa Piłsudskiego.
Konrad Piasecki: Wiem, że o „szczaniu kur” mówił Piłsudski, ale pan to powtarzał.
Joachim Brudziński: Ja sobie za zaszczyt poczytuję, że jako uczeń profesora Burgera – wybitnego historyka, politologa, mogłem ten cytat u pana redaktora Lisa przywołać, ale co to ma wspólnego z polityczną agresją?
Konrad Piasecki: Nie będzie się pan skarżył, tak jak Jacek Kurski dziś w „Dzienniku”, że był uznawany za agresywnego aroganta, potwora, chama i cynika, i teraz będzie pan to zmieniał?
Joachim Brudziński: Gdyby przełożyć na mój wizerunek to wszystko co wypisuje się na mój temat na różnego rodzaju forach internetowych, to rzeczywiście powinienem udać się do psychiatry… Właśnie u redaktora Lisa publiczność, która siedzi za plecami – tego nie słychać na antenie – często byłem obiektem takich uwag: „Idź się lecz debilu!”, „Zrób sobie tomograf komputerowy!”, „Co za cham!”. Wie pan, można to przyjmować do siebie i stawać się jeszcze bardziej sfrustrowanym i agresywnym, a można do tego podchodzić z amerykańskim luzem. Ja podchodzę z amerykańskim luzem. Radzę sobie emocjonalnie z tego typu epitetami znakomicie.
Konrad Piasecki: I z tym amerykańskim luzem w gruncie rzeczy jest pan ciepłym, potulnym jak baranek Joachimem?
Joachim Brudziński: Proszę zapytać o to Kalinkę albo Jagienkę, czyli moje córeczki. Rzeczywiście takim jestem.
Konrad Piasecki: Ale córeczki to nie partnerzy do politycznej dyskusji.
Joachim Brudziński: No właśnie, dlatego - idąc do polityki - szedłem po to, żeby mówić o sprawach poważnych – o Stoczni Szczecińskiej, o gazoporcie w Świnoujściu. Świetnie się w tym odnajduję. Proszę przeanalizować każde moje wystąpienie sejmowe – nie ma tam nic na temat kur ani Palikota, jest dużo na temat gospodarki morskiej, stoczni. Tym się zajmuję w parlamencie.
Konrad Piasecki: Panie pośle, a może w ramach polityki miłości pan też by chciał jak prezes kogoś przeprosić?
Joachim Brudziński: Oczywiście. Przepraszam tych wszystkich, którzy te cytaty z Józefa Piłsudskiego, Kornela Makuszyńskiego – kiedy mówiłem o zgorzkniałym wezyrze – odbierali jako moją agresję. Tych wszystkich, kiedy cytowałem wybitnego reportażystę – mojego ukochanego – Melchiora Wańkowicza, kiedy mówiłem o kundlizmie.
Konrad Piasecki: A jak Julii Pitery pan radził, żeby wszystkie swoje raporty wsadziła w… to?
Joachim Brudziński: Za to przeprosiłem momentalnie po tym, jak to powiedziałem u pana w tym studiu.
Konrad Piasecki: Czyli wszyscy mogą się czuć przeproszeni przez Joachima Brudzińskiego?
Joachim Brudziński: Wszyscy ci, którzy te cytaty, które wielokrotnie przywoływałem – czy Wańkowicza, czy Makuszyńskiego, czy w końcu Piłsudskiego – odbierali jako moje chamstwo i moją agresję. Oczywiście szczerze przepraszam.
Konrad Piasecki: A wzorem prezesa też pan sobie wyobraża jakąś kobietę na czele rządu?
Joachim Brudziński: Oczywiście.
Konrad Piasecki: Którą na przykład? Grażynę Gęsicką – tak jak Zbigniew Wassermann wczoraj tutaj?
Joachim Brudziński: Gdyby koniunktura polityczna na to pozwoliła i Jarosław Kaczyński po kolejnej kadencji Lecha Kaczyńskiego był np. prezydentem Rzeczpospolitej, to oczywiście tak – wyobrażam to sobie.
Konrad Piasecki: Naprawdę?
Joachim Brudziński: Tak.
Konrad Piasecki: A to, że Lech, a potem Jarosław? Dynastię Kaczyńskich założymy?
Joachim Brudziński: Proszę pana, ufam, że i pan kiedyś przekona się, że warto na polityków Prawa i Sprawiedliwości, a szczególnie Jarosława Kaczyńskiego, stawiać.
Konrad Piasecki: Ale rozumiem, że póki co Jarosław Kaczyński jest kandydatem na premiera?
Joachim Brudziński: Jarosław Kaczyński jest liderem największej partii – partii, którą stać było na dwa lata przed wyborami przedstawić program nie polityczny, wyborczy, a program na trudne czasy dla Polski. I na pewno kiedyś do władzy wrócimy, a wtedy naturalnym kandydatem na premiera będzie lider naszej partii.
Konrad Piasecki: No właśnie, ale kiedyś wrócicie do władzy czy jeszcze w tej kadencji? Czytam Stanisława Żelichowskiego, który mówi w „Gazecie Wyborczej”, że wy już dzisiaj próbujecie rozbić koalicję, dogadać się z PSL i SLD, żeby stworzyć nową koalicję w tym parlamencie. To możliwe w ogóle?
Joachim Brudziński: Jeszcze raz zacytuję Melchiora Wańkowicza – przez wielu polityków przemawia chciejstwo. Wielu chciałoby, żebyśmy weszli w taką retorykę, albo w taką próbę parcia do władzy za wszelką cenę. Otóż zapewniam pana redaktora – nie ma takiego parcia ze strony Prawa i Sprawiedliwości.
Konrad Piasecki: Czyli nie ma żadnych rozmów z PSL i SLD?
Joachim Brudziński: Oczywiście również rozmawiamy z SLD i PSL na temat doraźnej taktyki czy strategii parlamentu.
Konrad Piasecki: Ale nie na temat koalicji rządowej?
Joachim Brudziński: Absolutnie nigdy nie było żadnych rozmów na temat hipotetycznej czy potencjalnej koalicji w tej kadencji.
Konrad Piasecki: A pan brzydziłby się w jednej koalicji z SLD być?
Joachim Brudziński: Nie, bo w ogóle takie określenie „brzydziłby się” chyba nie jest na miejscu. Natomiast nie wyobrażam sobie – jako polityk odwołujący się do wartości konserwatywnych i prawicowych – koalicji z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, ale wyobrażam sobie np. wspólne głosowania nad projektami ustaw, również tymi - zgłoszonymi przez Platformę Obywatelską – które są dobre dla Polski.
Konrad Piasecki: Ale obrzydzenia dla koalicji z SLD pan nie czuje? To jest ciekawe zdanie politycznie.
Joachim Brudziński: Ja w ogóle do nikogo nie czuję obrzydzenia, zapewniam pana.
Konrad Piasecki: A do euro pan nie czuje też obrzydzenia?
Joachim Brudziński: Kocham euro!
Konrad Piasecki: Ale taką miłością bardzo stonowaną?
Joachim Brudziński: Rozsądną!
Konrad Piasecki: Rząd rozpoczyna negocjacje o wejściu do korytarza walutowego, PiS się będzie w tym korytarzu jak Rejtan kładł?
Joachim Brudziński: Proszę pana, na razie są to zapowiedzi, które jeżeli miałyby służyć uspokojeniu i próbie oddziaływania na tych wszystkich, którzy próbują majstrować przy polskim złotym, to jeszcze byłbym w stanie zrozumieć.
Konrad Piasecki: No nie, ale teraz już mamy do czynienia z realnymi faktami – zaczynają się negocjacje. Co zrobi PiS w tej sytuacji? Co zrobi prezydent? Co zrobi NBP?
Joachim Brudziński: Żeby te negocjacje były skuteczne, to najpierw powinna rozpocząć się rzetelna i merytoryczna rozmowa z NBP i z panem prezydentem…
Konrad Piasecki: Jakieś negocjacje z NBP się toczą. Z prezydentem trochę gorzej.
Joachim Brudziński: …również z opozycją. Jako przedstawiciel partii opozycyjnej mówię: odwołajmy się do konstytucyjnego zapisu, mówiącego o referendum.
Konrad Piasecki: A gdyby PO zaproponowała: referendum tak, ale uznajmy, że ono będzie wiążące niezależnie od frekwencji.
Joachim Brudziński: Nie zmienimy zdania w sprawie euro, ale jeśli Polacy powiedzą tak, na pewno nie będziemy przeszkodą.
Konrad Piasecki: I nie musi być frekwencja 50-procnetowa wtedy…
Joachim Brudziński: Musi być, bo takie są zapisy.
Konrad Piasecki: O tym właśnie mówię.
Joachim Brudziński: A ja mówię o tym, że jeśli w referendum Polacy opowiedzą się za wejściem Polski w najbliższym czasie do strefy euro, to pomimo tego, że nadal będziemy podchodzić do tego krytycznie, zgodzimy się na zmianę w konstytucji.
Konrad Piasecki: Ale pan wie, że pytam o coś innego. Czy jeśli by nie było wymaganej frekwencji, to PiS uzna wynik referendum za wiążący?
Joachim Brudziński: Wtedy nie będzie wiążące. To jest oczywiste.
Konrad Piasecki: Pytam o kompromis z PO. Rozumiem, że nie będzie zgody?
Joachim Brudziński: Jest zgoda na kompromis pod jednym warunkiem: PO, która w swojej nazwie ma obywatelska, nie będzie antyobywatelska i odwoła się do obywateli.
Konrad Piasecki: A wyobraża pan sobie tai scenariusz, że PO za parę miesięcy wprowadza nas do ERM 2, potem bronimy tej złotówki przez dwa lata, potem PiS dochodzi do władzy i nas wyprowadza z tego korytarza?
Joachim Brudziński: Wątpię, by PO nas w tej sytuacji do tego korytarza wprowadziła, dlatego że wszystko na to wskazuje, nie ma zgody Europejskiego Banku Centralnego.
Konrad Piasecki: A gdyby wprowadziła?
Joachim Brudziński: Gdyby babcia miała wąsy… Nie wiem. Wydaje mi się bardzo mało prawdopodobne, by PO zdecydowała się na wejście do ERM 2, kiedy idą bardzo mocne sygnały naszych partnerów z UE, że jest na to za wcześnie. To nawet nie jest kwestia sporu politycznego – o tym mówią ekonomiści, którzy twierdzą, że dziś nie stać nas na wejście do korytarza walutowego.
Konrad Piasecki: Mówią też, że gdyby PiS zgodził się na euro, to złotówka wzmocniłaby się o 40 groszy. Może warto by było…?
Joachim Brudziński: Jeśli siła naszej waluty ma zależeć od tego, co w danej chwili mówi polityk, to niech nas pan Bóg broni. Złotówka musi być silna siłą naszej gospodarki.