"Rosjanie takie wrzutki będą wstawiali cały czas, szczególnie w odniesieniu do państw morskich, które z nimi sąsiadują" - powiedział w Rozmowie w południe w Radiu RMF24 kmdr por. rez. Maksymilian Dura, odnosząc się do propozycji rosyjskiego resortu obrony dot. rewizji rosyjskich wód terytorialnych na Bałtyku. "NATO ma taką siłę, że na pewno Rosjanie nie pozwolą sobie na coś takiego, na co pozwolili sobie wobec Ukrainy" - dodał.
Rosyjski resort obrony zaproponował rewizję granic rosyjskich wód terytorialnych na Bałtyku. Zgodnie z rozporządzeniem opublikowanym 21 maja, zaproponowano dostosowanie granicy wokół rosyjskich wysp we wschodniej części Zatoki Fińskiej i wokół obwodu królewieckiego.
Jak tłumaczą autorzy dokumentu, chodzi o skorygowanie pomiarów dokonanych przy wytyczaniu tych granic w zeszłym wieku. Ich zdaniem dotychczasowy przebieg granicy, obowiązujący od 1985 roku, nie odpowiada aktualnym uwarunkowaniom geograficznym.
Jak przekonywał w Rozmowie w południe w Radiu RMF24 kmdr por. rez. Maksymilian Dura, nie należy się tym zbytnio przejmować. Rosjanie takie wrzutki będą wstawiali cały czas, szczególnie w odniesieniu do państw morskich, które z nimi sąsiadują - stwierdził, podkreślając, że należy "mierzyć siły na zamiary".
Rosjanie niewiele mogą zrobić, bo nie są w takiej sytuacji, w jakiej są Chiny, które to samo robią na morzach otaczających ich kraj - dodał, wyjaśniając, że Pekin zajmuje wyspy sporne i wytycza wokół nich 12-kilometrową granicę.
Rosja na podobne działania nie może sobie pozwolić. Mamy do czynienia z akwenem morskim, na którym nie można wystawić słupów granicznych, czyli nie można zająć tego terytorium. Po drugie, NATO ma taką siłę, że na pewno Rosjanie nie pozwolą sobie na coś takiego, na co pozwolili sobie wobec Ukrainy - podkreślił gość Piotra Salaka.
Ekspert portalu Defence24 zaznaczył, że nic się nie stanie, jeśli na wodach, które Rosjanie uznają za swoje, pojawi się jednostka NATO. Oni nie mogą wymusić siłą czegoś, co nie jest respektowane przez prawo międzynarodowe - podkreślił.
Największy problem to jednostki cywilne. Na spornych akwenach może być problem, dlatego że Rosjanie mogą ponad prawem zająć te jednostki i nie będą się przejmowali, że jakiś trybunał europejski wykaże, iż były to działania bezprawne - zauważył.
Nie możemy się denerwować tym, że Rosjanie mówią, iż Hel albo np. cała Mierzeja Wiślana są ich i oni będą to próbowali zająć. Gdy wejdą wojskiem, to inna sprawa. Natomiast gdy mówią, że to będzie tylko ona papierze, nie powinniśmy się tym przejmować - powiedział.
Gość Piotra Salaka podkreślił, że obszar, którego rewizji chcą dokonać Rosjanie, nie ma żadnego znaczenia ze strategicznego punktu widzenia. To nie jest teren lądowy, nie ma tam wysp, które oni mogliby zająć. Trzeba to przeczekać - zaznaczył.
Były wojskowy stwierdził, że te wszystkie działania mają na celu odciągnięcie Zachodu od pomocy Ukrainie. Te wszystkie rzeczy, które są teraz robione przez Rosję, czyli ćwiczenia z bronią jądrową, zakłócania na Zatoce Gdańskiej systemu GPS, groźby dot. wagnerowców i rozmieszczenie broni jądrowej na Białorusi, mają odwrócić uwagę od tego, co się dzieje na Ukrainie i od tego, żeby pomagać Ukrainie - zauważył.
Piotr Salak zapytał, czy północna granica Polski powinna być tak samo chroniona, jak wschodnia część naszego kraju. Tak, tylko problem polega na tym, że (...) jest to granica luźna. Tam nie można postawić słupów (granicznych) - odparł.
Gość Rozmowy w południe w Radiu RMF24 jest jednak zdania, że Polska powinna mieć tzw. jednostki interwencyjne. Jeżeli rosyjski jacht cywilny albo np. jednostka rybacka będzie łowiła na naszych wodach terytorialnych bez zgody, powinna zostać zatrzymana i powinniśmy mieć do tego jednostki - dodał.