"Trwa obława. Zaczęło się od kontroli wszystkich urzędów marszałkowskich, potem prezydent Lublina, teraz prezydent Łodzi. (…) Wyraźnie widać, że CBA, prokuratura działają politycznie: mają człowieka i dopiero znajdują paragraf" - mówił w Porannej rozmowie w RMF FM wiceszef Platformy Obywatelskiej, były minister obrony Tomasz Siemoniak. "Sytuacje Zdanowskiej i Żuka to są przykłady, jak PiS chce się zabrać do samorządów (…) i być może przygotować wcześniejsze wybory w samorządach, zmienić ustrój samorządowy czy też odebrać im fundusze europejskie" - dodał. Pytany zaś przez Roberta Mazurka, czy członkowie gabinetu cieni PO będą później ewentualnie ministrami, Siemoniak odparł: "Takiej zasady nie ma. To są ludzie, którzy przez najbliższe trzy lata, do wyborów, będą bezlitośnie punktowali ministrów z PiS - a jest za co".
Robert Mazurek, RMF FM: Panie pośle, prezydent Łodzi Hanna Zdanowska usłyszała zarzuty prokuratury. Wy mówicie: "murem za Hanką", internauci złośliwie dodają: "Hanka za murem". Nie boi się pan, że w końcu CBA wyprowadzi kogoś w kajdankach?
Tomasz Siemoniak: Trwa obława. Wyraźnie to widać, bo nie jest to pierwsza sprawa. Zaczęło się od kontroli wszystkich urzędów marszałkowskich, takie działanie ewidentnie polityczne. Potem był prezydent Lublina, teraz prezydent Łodzi. Myślę, że rację ma Ludwik Dorn, który dziś w jednej z gazet powiedział, że to jest czerwony alarm, bo sprawa Zdanowskiej jest prywatna, zamknięta w tym sensie, że spłaciła ten kredyt. Wyraźnie widać, że CBA i prokuratura działają politycznie: mają człowieka i dopiero znajdują paragraf.
Posłowie PiS odpowiadają: to jeszcze poprzedni prokurator generalny, za jego czasów zostało to rozpoczęte.
Zostało być może rozpoczęte, natomiast zarzuty i hałas medialny odbyły się teraz...
Ale PiS nie odpowiada za to, że jest hałas medialny.
No jeżeli stawia się zarzuty prezydent drugiego co do wielkości miasta w Polsce, jeżeli część mediów od razu nazywa ją "Hanną Z.", to trudno, żeby ludzie nie byli poruszeni. Wyraźnie widać polityczne działanie i rokuje to jak najgorzej.
Prezydent Lublina Krzysztof Żuk złamał ustawę antykorupcyjną, bo zasiadał jednocześnie w radzie nadzorczej PZU Życie. Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska, ma już zarzuty od dawna. Jacek Karnowski, prezydent Sopotu, obawia się, że niedługo CBA wkroczy do niego. Nie za dużo tego?
Prezydent Adamowicz i prezydent Karnowski nie są w Platformie. Co do Żuka...
Prezydent Adamowicz - od razu powiedzmy - jak dostał te zarzuty, to zawiesił swoje członkostwo.
Tak. Natomiast co do Żuka, prezydenta Lublina, popularnego i dobrego, trzeba zwrócić uwagę, że do tej rady nadzorczej delegował go minister Skarbu Państwa. To nie jest tak, że on gdzieś na boku, w zaciszu zasiadł sobie w jakiejś radzie, tylko minister Skarbu Państwa - wcześniej Żuk był wiceministrem, cenionym ekspertem, jeśli chodzi o zarządzanie spółkami - tam go skierował, więc...
Ale to tym bardziej: nie wiedzieliście, że tak się nie robi?
...jeżeli ktoś popełnił błąd - nie wiem, niech to wyjaśniają kompetentne władze - to jest to minister Skarbu Państwa, a nie Żuk. Natomiast tu od razu mamy do czynienia z wnioskiem o pozbawienie go urzędu i stąd jest wielkie zamieszanie.
Panie pośle, ale nie boi się pan, że to wam ciąży? Ja już nie będę wracał do afery reprywatyzacyjnej w Warszawie, gdzie musieliście zwolnić dwóch wiceprezydentów, a nic nie widać, żeby to się miało skończyć. Nie boi się pan, że po prostu te samorządy, które były waszą siłą, teraz was dołują w sondażach?
Samorządy były, są i będą naszą siłą. Jest w nich mnóstwo ludzi, którzy robią dobre rzeczy dla swoich społeczności i akurat sytuacje Zdanowskiej i Żuka to są przykłady, jak PiS chce się zabrać do tych samorządów, jak chce pokazać, że w nich się dzieje źle i być może przygotować wcześniejsze wybory w samorządach, zmienić ustrój samorządowy czy też - jak to było w przypadku marszałków - odebrać im fundusze europejskie i sprawić, że to wojewodowie będą je dzielili. Widać mocno motywację polityczną.
Każdy chce dzielić fundusze europejskie, dlatego że wtedy jego partia daje te pieniądze, prawda?
Może to będzie niestety trafne, natomiast proszę zwrócić uwagę - na Podkarpaciu z małą przerwą przez cały czas rządził PiS i nie można powiedzieć, że w jakikolwiek sposób to województwo było pokrzywdzone, dostało mniej funduszy. Ostatnio PiS organizował wielki kongres gospodarczy w centrum kongresowym zbudowanym dzięki Platformie i PSL.
Pamięta pan, ja pozwoliłem sobie na żart w naszej ostatniej rozmowie, że Platforma chce zlikwidować CBA, chyba że CBA będzie szybsze. Ten żart przestaje być śmieszny, bo wygląda na to, że rzeczywiście coraz więcej polityków ma kłopoty. Dzisiaj słyszymy, że wicemarszałek województwa wielkopolskiego ma problemy z prokuraturą.
Żart gorzki, ale wychodzi na to, że Platforma ma rację. Jeżeli CBA zajmuje się spłaconym, prywatnym kredytem Hanny Zdanowskiej z czasów, kiedy ona nie była jeszcze prezydentem, to jednak coś tu jest nie tak.
Zdaje się, że to z urzędu było, bo nie takie zabezpieczenie... nie wchodźmy w sprawy tych prokuratorów...
Ale szczegóły są ważne tutaj, bo to jest pytanie: czy najpierw jest człowiek, a potem paragraf? Czy najpierw jest nieprawidłowość - walczmy z nimi, niech walczy CBA, policja, inne organa - czy też szuka się politycznego przeciwnika, a potem znajduje dopiero kija na niego?
Dlaczego nie jest pan ministrem obrony w gabinecie cieni?
Byłem najdłużej urzędującym ministrem obrony po 1989 roku.
Czas na odpoczynek?
Nie, to nie jest odpoczynek, natomiast przyjęliśmy pewną zasadę niewchodzenia dwa razy do tej samej rzeki. Jestem wiceszefem gabinetu cieni odpowiedzialnym za koordynację spraw bezpieczeństwa, a ministrem obrony w gabinecie cieni został mój świetny zastępca, pan poseł Czesław Mroczek, więc ja mam poczucie, że te kwestie są w najlepszym ręku...
Ale co to znaczy, że "przyjęliśmy zasadę niewchodzenia do tej samej rzeki"? Chcę powiedzieć, że niektórzy, np. Borys Budka, który co prawda zmienił resort, ale...
No to właśnie, właśnie o to chodzi. Chodzi o to, żeby to nie było tak, że to są ministrowie cienie sentymentalni, którzy wspominają swe znakomite czasy w resortach, tylko każdy jest w innym miejscu.
A jak poważnie należy traktować wasz gabinet cieni?
Opinia publiczna przekona się o tym szybko, bo chcemy, żeby pokazać poszczególnych ministrów cieni, pokazać, jak recenzują działania swoich poprzedników, i pokazać też w bliskiej przyszłości, jakie mamy plany.
To są ludzie, którzy będą później ministrami?
Nie, takiej zasady nie ma. Nie jest tak, że ktoś ma coś z góry zapewnione. To są ci ludzie, którzy przez najbliższe trzy lata do wyborów będą bezlitośnie punktowali ministrów z PiS - a jest za co.
Ale czasami trudno uciec od wrażenia, że to wszystko jest taka zabawa. Mam przed sobą skład gabinetu cieni Jana Rokity. Nie wiem, czy pan pamięta taką inicjatywę?
Pamiętam, oczywiście.
No i tam tak naprawdę chyba dwie osoby zostały ministrami, tak jak mówiono. Mirosław Drzewiecki został szefem resortu sportu i Ewa Kopacz była ministrem zdrowia. Aleksander Grad miał być szefem rolnictwa, poszedł na Skarb Państwa, Bogdan Zdrojewski miał być szefem MON, poszedł na kulturę, a Julia Pitera miała być ministrem sprawiedliwości.
Zawsze premier decyduje, gdy rząd powstaje już tak naprawdę. Więc pewnie, wtedy Jana Rokity już nie było w Platformie, Donald Tusk wyciągnął wnioski z doświadczeń tego gabinetu cieni, zobaczył, kto jak się sprawdził - i stąd taki, a nie inny skład. Tak jest też w innych krajach, gdzie są gabinety cieni.
Nie. W Anglii jest dość prosta sprawa: jesteś cieniem - zostajesz ministrem.
Są odstępstwa od tych reguł...
Ale to są odstępstwa od reguły.
Podam przykład pana Philipa Hammonda, który był ministrem obrony, potem ministrem spraw zagranicznych, teraz jest ministrem finansów. W polityce trzeba być przygotowanym...
Teraz jest znany inny Hammond, ten z "Top Gear"...
To kto inny.
Marek Sowa - były poseł Platformy Obywatelskiej - powiedział: "Przestałem wierzyć w projekt pod tytułem ‘Platforma Obywatelska’" i przeszedł do Nowoczesnej. Nie jest panu przykro?
Jest przykro. Nie rozumiem powodów tej decyzji. To dobry marszałek województwa małopolskiego, przez wiele lat związany mocno z Platformą. Szkoda.
Powiedział, że od dłuższego czasu nie podobały mu się decyzje podejmowane przez Grzegorza Schetynę, np. wyrzucenie posłów. A panu się podobały te decyzje?
Mówi teraz tak - nie rozmawiałem z nim na ten temat, nie wiem, czy rozmawiał ze Schetyną, czy z innymi osobami z kierownictwa Platformy. Szkoda, nigdy nie cieszy, jeżeli ktoś odchodzi...
Panu się podobały te decyzje? Wyrzucenie posłów z Platformy?
Widać, że te decyzje były zasadne, że ci posłowie myślami już byli przy swoim nowym projekcie politycznym, widzimy tutaj kolejne kroki - natomiast trochę inna jest sytuacja Marka Sowy.
Czyli wyrzucenie Michała Kamińskiego i innych było zasadne.
Tak, tak uważam.
"Macierewicz robi karykaturę, a nie prawdziwą obronę terytorialną" - mówił w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Tomasz Siemoniak. Wiceszef PO krytykował plany utworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej, liczących 300 tysięcy ludzi. "To jest bardzo domorosła teoria Macierewicza, dziwię się, że w to brnie" - stwierdził. Pytany o jasne strony działań obecnego ministra obrony ocenił, że Antoni Macierewicz "na pewno jest pracowity, tylko ta pracowitość nie służy Polsce. Trudno o nim cokolwiek dobrego powiedzieć".
Robert Mazurek pytał swojego gościa również o powody odejść działaczy PO z partii. "Bardzo często u podstaw takich decyzji leżą problemy z regionie" - mówił Siemoniak. "Sam byłem świadkiem próby porozumienia Schetyna-Protasiewicz. Nie okazało się to możliwe" - przyznał.
Zapraszamy do obejrzenia internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM!