"Nie żyjemy w Sejmie w bańkach, mam znajomych z innych partii" - zapewniał w Porannej rozmowie w RMF FM Kamil Bortniczuk z klubu parlamentarnego PiS. Dodawał, że ma znajomych w innych partii. "Aczkolwiek dochodzi czasami do takich sytuacji, kiedy siedząc w sejmowej restauracji rozmawiam z kolegą z PO, a on w trakcie rozmowy ze mną dostaje smsa od kolegów, dlaczego ze mną spiskuje" - mówił Bortniczuk. "Zdarza mi się rozmawiać z politykami PiS" - dodawał drugi gość Roberta Mazurka, Wojciech Król z klubu parlamentarnego KO. "Rzadko rozmawiamy o polityce, bo pokłócilibyśmy się" - przyznawał Król. Robert Mazurek pytał też młodych parlamentarzystów, z czym kojarzy im się data 13 grudnia.
Dziękuję bohaterom, dzięki którym możemy żyć w wolnej Polsce. Choć mam smutek wewnętrzny, bo widzę analogię w dzisiejszych czasach - powiedział Wojciech Król w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM. Poseł Koalicji Obywatelskiej zaapelował do polityków młodego pokolenia, żeby wyciągnęli wnioski z historii. Bo dzisiaj zamiast pałki można mieć ustawę w ręce. I tą ustawą karcić ludzi albo ich internować, tak, jak sędziów - dodał Król.
Szukanie dzisiaj analogii do PRL-u to jest albo ignorancja historyczna albo łajdactwo - ripostował Kamil Bortniczuk. Jak będziemy porównywać to, co się dzieje obecnie do stanu wojennego, to jest prosta droga do tego, żeby ludziom namieszać w głowach, żeby zupełnie nie wiedzieli, czym był stan wojenny - mówił poseł klubu PiS.
Robert Mazurek, RMF FM: 38 lat temu generał Jaruzelski wprowadza stan wojenny. Nie ma "Teleranka", są też poważniejsze dolegliwości, czołgi na ulicach. Moi goście nie mogą tego pamiętać, bo się urodzili po stanie wojennym, jedni z najmłodszych posłów. Kamil Bortniczuk, Prawo i Sprawiedliwość, dzień dobry.
Kamil Bortniczuk: Dzień dobry. Z Porozumienia Gowina, klub parlamentarny PiS.
Oraz Wojciech Król, Koalicja Obywatelska.
Wojciech Król: Dzień dobry. Platforma Obywatelska, dodam, skoro kolega tak zaczął.
Jeszcze mają panowie jakąś organizację? PTTK? TPPR?
WK: Pewno parę by się znalazło.
Panowie, pierwsze skojarzenie z 13 grudnia. I nie pytam o wiedzę historyczną.
KB: Ja zacznę, bo mi łatwiej...
WK: Kolega jest starszy.
KB: Urodziny brata. Brat urodził się 13 grudnia 1977 roku.
Wszystkim urodzonym 13 grudnia składamy najserdeczniejsze życzenia, pańskiemu bratu również, ale przede wszystkim składamy je mojemu chrześniakowi, który też się urodził 13 grudnia, a jest młodszy, więc prawem pierwszeństwa. A pan?
WK: "Czas apokalipsy", jak to słynne zdjęcie...
Chrisa Niedenthala.
WK: ... z czołgami pod kinem w Warszawie, chyba kino Moskwa.
Tak, dlatego to było takie fajne. Kino Moskwa, "Czas apokalipsy" i czołg.
WK: Tak, było to rzeczywiście zdjęcie, które zostanie zapamiętane. W internecie, kiedy wpisze się "stan wojenny", to jest to jedno z pierwszych zdjęć w galerii. Ale też dołączam się do wszystkich życzeń, które tutaj spłynęły. Były prezydent Mysłowic Grzegorz Osyra miał też urodziny 13 grudnia, zasłynął tym, że napadł na samego siebie...
Przepraszam, jak?
WK: Został za to skazany prawomocnym wyrokiem. Mysłowice znane są z zespołu Myslovitz, ale również z tego, że Osyra jako kandydat na prezydenta Mysłowic, zorganizował napad na samego siebie...
Ale po co, przepraszam?
WK: Zaplanował zamach, położył się na schodach, kiedy wcześniej został ugodzony nożem, wcześniej jeszcze znieczulony przez lekarza, swojego kolegę z partii. Zasłynął w mediach ogólnopolskich, a następnie wygrał wybory.
Szanowni państwo, naprawdę prosimy nie brać przykładów z polityków - jak widać w Polsce na prowincji dzieją się takie rzeczy, o których naprawdę najstarsi górale nie pamiętają.
WK: Nie wiem, czy mysłowiczanie ucieszą się, że są prowincją.
A co jest złego w słowie prowincja?
KB: Nic złego nie ma. Absolutnie nic.
WK: Mysłowice są dużym, dumnym miastem.
A ja się urodziłem na Warmii w mieście niedużym, wychowałem na Pomorzu w mieście ciut większym, ale nadal bardzo niedużym, a moi dziadkowie pochodzą ze wsi. I co?
KB: A ja się urodziłem w Głuchołazach, które są przy samej granicy, na samym końcu Polski przy granicy z Republiką Czeską. I będę konsekwentnie dumnie mówił, że absolutnie zgadzam się ze słowami marszałka Piłsudskiego, że Polska jest jak obwarzanek i to co najbardziej wartościowe znajduje się po brzegach.
A pan w dodatku ma 100 tysięcy koron. Jeśli wierzyć pańskim oświadczeniu majątkowemu.
KB: Czeskich.
Handluje pan walutą na granicy?
KB: Nie, ale kiedyś prowadząc działalność gospodarczą pracowałem jakiś czas w Czechach. Też mówię po czesku. Zarabiałem w koronach, stąd sto tysięcy.
Jak mówić ludziom o 13 grudnia, jak mówić ludziom w stanie wojennym, żeby nie było później takich przypadków jak u Dariusza Jońskiego, który uważał że stan wojenny wprowadzono w roku 1989, czyli rok po powstaniu warszawskim, które umieścił w roku '88?
KB: Nie sposób się do tego odnieść.
Zostawmy pana Jońskiego. Jak opowiedzieć młodym ludziom, żeby zapamiętali z tego to, co najważniejsze? Nie tylko to, że nie było "Teleranka".
KB: Filmami chociażby. Mamy świetne filmy, mamy "Śmierć jak kromka chleba", mamy "Ostatni prom", jeden z moich ulubionych...
A to stare filmy. Może dla młodych ludzi już są za stare.
WK: Ja skończyłem m.in. dziennikarstwo, urodziłem się w '85 roku. Stanu wojennego nie pamiętam, natomiast stan wojenny to jest czas pokolenia moich rodziców. Zresztą jestem ze Śląska, z Mysłowic. Stan wojenny odcisnął również znaczne piętno - pacyfikacja kopalni "Wujek" 16 grudnia...
No dobrze, ale jak o tym opowiedzieć młodym ludziom. Pan przecież tego nie pamięta, pan to wie z książek. Ja pytam jak opowiedzieć...
WK: Z książek i z relacji naocznych świadków, więc z pewnością nam łatwiej jest mówić o 13 grudnia, ale pokoleniu naszych dzieci i młodszych...
Wam też już nie jest łatwo, naprawdę.
WK: ... będzie zdecydowanie trudniej wytłumaczyć, czym był stan wojenny, dlaczego został wprowadzony i dlaczego ludzie dali się władzy pacyfikować.
No dobrze, to panowie są teraz w Sejmie. Trafiliście do niego parę lat temu.
KB: Ja mogę próbować odpowiedzieć. I przepraszam, że wplotę tutaj bieżącą politykę. Na pewno nie należy opowiadać młodemu pokoleniu o stanie wojennym poprzez porównania bieżącej polityki do tego, co się działo w latach 80., z czym mamy do czynienia chociażby wczoraj, kiedy niektórzy sędziowie mówią, że to, co się dzieje, to stan wojenny na polskim sądownictwie.
WK: Ja tutaj muszę zaprotestować, panie redaktorze.
Proszę państwa - zaprosić polityka PiS-u i polityka Platformy, spytać o stan wojenny, to skoczą sobie do gardeł, że jeden niszczy demokrację, a drugi jest obrońcą układów.
WK: Wczoraj, 12 grudnia - rocznica dnia, w którym zapadła decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego. 12 grudnia ukazał się "Gazecie Wyborczej" artykuł z wymownym tytułem: "Stan wojenny w polskich sądach".
KB: I tak nie należy opowiadać młodemu pokoleniu o stanie wojennym. A ja jestem dzieckiem stanu wojennego, bo się urodziłem rzeczywiście w stanie wojennym i spłodzony niewątpliwie też w nim zostałem.
Kiedy pan się urodził, stan wojenny był już zawieszony. Tak naprawdę został zawieszony 22 lipca 1982 roku, jeśli dobrze pamiętam. Nie, później!
KB: 22 lipca 1983 r. został zniesiony.
W styczniu został zawieszony, ma pan rację. Musiałem sobie przypomnieć. Dobrze, panowie - czy wy żyjecie w Sejmie w swoich partyjnych bańkach? Wojciech Król spotyka się tylko z kolegami z Platformy, a Kamil Bortniczuk tylko z kolegami, teraz to w zasadzie od Gowina, bo przecież idziecie na noże z kolegami z PiS-u? To jak to jest? Żyjecie w swoich bańkach, czy też wychodzicie czasami poza?
KB: Po pierwsze, nie idziemy na noże z kolegami z PiS-u. Tworzymy koalicję, świetnie współpracujemy. Tyle gwoli wyjaśnienia. Ja mówię za siebie - absolutnie nie żyjemy w tych bańkach.
Ma pan znajomych z innych partii?
KB: Oczywiście że tak. Aczkolwiek dochodzi czasami do takich sytuacji, kiedy, siedząc w sejmowej restauracji i rozmawiając z kolegą z Platformy Obywatelskiej, on w trakcie rozmowy ze mną dostał smsa od kolegów, dlaczego on tam spiskuje z tą drugą stroną? Są normalni ludzie, są nienormalni. Różnie.
Panie Wojciechu, pan spiskuje z PiS-owcami?
WK: Nie spiskuję, ale zdarza mi się rozmawiać. Czasami jemy nawet razem śniadanie w restauracji sejmowej, ale chyba rzadko rozmawiamy o polityce, bo oczywiste jest, że pokłócilibyśmy się albo mielibyśmy odmienne zdanie. Natomiast rzeczywiście rozmawiamy z sobą. Niejednokrotnie też poruszamy kwestie, które dotyczą pracy w komisjach chociażby.