„Tak, są takie oczekiwania i są prowadzone też rozmowy, konsultacje z polskimi partnerami. Ten temat był tematem rozmów prezydentów kilka dni temu podczas spotkania w Wiśle. Prowadzimy też konsultacje z Ministerstwem Obrony Narodowej, wymieniamy się informacją jaki sprzęt, jaka amunicja jest nam potrzebna” – tak na pytanie o to, czy strona ukraińska oczekuje, że Polska dostarczy do Kijowa broń, odpowiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczycia.
Dyplomata podkreślił, że wsparcie miałoby dotyczyć sprzętu obronnego. Dopytywany czy były deklaracje ze strony Polski w sprawie wsparcia Ukrainy dostawami broni, odpowiedział: Tak, taka deklaracja padła na szczeblu prezydenta, szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego i Ministerstwa Obrony Narodowej. Jak już mówiłem, teraz prowadzimy konsultacje dotyczące tego, co jest najbardziej potrzebne.
Konkretny termin dostawy nie został jeszcze ustalony.
Rozważamy różne scenariusze, różne możliwe warianty rozwoju sytuacji. Chcemy, żeby nie doszło do otwartej wojny i dlatego prowadzimy negocjacje i rozmowy z naszymi partnerami - mówił o możliwej eskalacji konfliktu między Rosją i Ukrainą na antenie RMF FM dyplomata.
Pytany o to, czy wyobraża sobie, że rosyjskie czołgi wjadą do Kijowa, odpowiedział: Nie wyobrażam sobie takiego scenariusza, ponieważ Ukraina i Ukraińcy będą się bronić.
Sytuacja jest bardzo niepokojąca, ponieważ mamy ponad 100 tysięcy rosyjskich żołnierzy na granicy ukraińsko-rosyjskiej (...). Przyglądamy się temu i próbujemy nie panikować. Monitorujemy sytuację, jesteśmy gotowi na każdy scenariusz - zaznaczył.
Próbujemy nie doprowadzić do paniki, bo to też może być jeden ze scenariuszy, który chce zrealizować Rosja - doprowadzić do paniki i doprowadzić do upadku gospodarki ukraińskiej. Taka panika może spowodować kryzys gospodarczy, walutowy i energetyczny - mówił Andrij Deszczycia w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM.
Ambasador Ukrainy był też pytany o to, czy Ukraina będzie się starać o członkostwo w NATO. O członkostwie Ukrainy w NATO ma decydować Ukraina i państwa członkowskie aliansu. My nie rezygnujemy z intencji członkostwa i będziemy się ubiegać o członkostwo. Oczywiście, że może to potrwać - odpowiedział Deszczycia.
Paweł Balinowski, RMF FM: Panie ambasadorze, pytanie ogólne na początek. Dojdzie do otwartej wojny Rosji z Ukrainą w pana opinii?
Andrij Deszczycia, ambasador Ukrainy w Polsce: Rozważamy różne scenariusze, różne możliwe warianty rozwoju sytuacji. Chcemy, żeby nie doszło do otwartej wojny i dlatego prowadzimy negocjacje i rozmowy z naszymi partnerami.
A wyobraża pan sobie sytuację, w której rosyjskie czołgi wjeżdżają do Kijowa? Czy to jest abstrakcyjna myśl, czy ona rzeczywiście może się zmaterializować?
Jesteśmy w trakcie wojny z Rosją już od ośmiu lat. Nikt nie przewidywał, że Rosja zaatakuje Ukrainę w 2014 roku, że zaanektuje Krym i będzie wspierać separatystów na wschodzie Ukrainy - w Donbasie, Ługańsku. Niestety Rosja mogła do tego doprowadzić, także nie wykluczamy i takiego scenariusza. Ale nie wyobrażam sobie takiego scenariusza, żeby czołgi rosyjskie były w Kijowie, ponieważ Ukraina i Ukraińcy będą się bronić na tych granicach, które mamy w tej chwili.
Pytam również dlatego, że minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow powiedział dzisiaj: "Rosyjska armia nie uformowała grupy uderzeniowej zdolnej przeprowadzić inwazję. Nie ma podstaw, by sądzić, że może się ona zdarzyć jutro". Czy to oznacza, że taka groźba inwazji się oddala?
Sytuacja jest bardzo niepokojąca, ponieważ mamy ponad 100 tysięcy rosyjskich żołnierzy na granicy ukraińsko-rosyjskiej. (Przy takim - RMF FM) skoncentrowaniu wojska, techniki wojskowej, sprzętu wojskowego można doprowadzić do inwazji, można doprowadzić do ofensywy. Oczywiście przyglądamy się temu i próbujemy nie panikować. Monitorujemy sytuację, jesteśmy gotowi na każdy scenariusz.
Czy Ukraina oczekuje, panie ambasadorze, że Polska - tak jak Wielka Brytania, Stany Zjednoczone - będzie dostarczała albo dostarczy w najbliższym czasie broń, która mogłaby być użyta do obrony właśnie przed ewentualną inwazją? Czy takie oczekiwanie po stronie ukraińskiej jest?
Tak, są takie oczekiwania i są prowadzone też rozmowy, konsultacje z polskimi partnerami. Ten temat był tematem rozmów prezydentów kilka dni temu podczas spotkania w Wiśle. Prowadzimy też konsultacje z ministerstwem obrony, wymieniamy się informacją jaki sprzęt, jaka amunicja jest nam potrzebna.
Jaki ten sprzęt jest potrzebny? Jaka broń jest potrzebna? Co Polska mogłaby przekazać?
Może w tej chwili nie będę o tym mówić, o dokładnych typach sprzętu, ale chodzi o sprzęt obronny.
A czy była jakaś odpowiedź, jakieś deklaracje ze strony Polski? Odpowiedź pozytywna: tak, pomożemy, wyślemy na Ukrainę broń?
Tak, taka deklaracja padła na szczeblu prezydenta, szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego i Ministerstwa Obrony Narodowej. Jak już powiedziałem, teraz prowadzimy konsultacje dotyczące tego, co jest najbardziej potrzebne.
Jakiś horyzont czasowy, kiedy mogłoby do tego dojść, został nakreślony? Kiedy ewentualnie taki transport z Polski mógłby w stronę Ukrainę wyruszyć?
Jeszcze nie mówimy o konkretnych datach, mówimy raczej o konkretnym sprzęcie.
Panie ambasadorze, zmieniając trochę kierunek, pan jest zawiedziony postawą Niemiec? Tym, że Niemcy np. blokują Estonii możliwość przekazania Ukrainie broni? Tym, że niemiecka minister spraw zagranicznych, kiedy jedzie do Moskwy, mówi: "Widzimy ogromny potencjał współpracy z Rosją". Czy w tej sytuacji to pana nie razi, że takie zdania są formułowane?
Nie tylko ja, ale też społeczeństwo ukraińskie, jesteśmy zawiedzeni tym, że Niemcy zachowują się w taki sposób. Oczywiście to trochę wychodzi spoza takiej solidarności i spójności, którą udało się nam osiągnąć. Nie tylko nam, ale Zachodowi, bo wszyscy jesteśmy zainteresowani tym, żeby nie doszło do wojny i żeby mieć stanowcze stanowisko w stosunku do Rosji. Oczywiście taka pozycja Niemiec w tej chwili nie bardzo nam odpowiada, mówiąc dyplomatycznie. Mamy nadzieję, że te rozmowy, które prowadzimy z politykami i z rządem niemieckim doprowadzą do zmiany tej pozycji i ona będzie bardziej spójna z pozycją reszty państw europejskich.
Właśnie, zmiana tej pozycji - mówi pan, panie ambasadorze. W jaki sposób ta pozycja miałaby się zmienić? Na przykład niemieccy komentatorzy, krytyczni wobec tego, jak zachowuje się Berlin właśnie wobec Rosji w tej konkretnej sytuacji, mówią: "Trzeba definitywnie zablokować Nord Stream 2". To jest coś, o co Ukraina zabiega w tym momencie?
To jeden z elementów, o których mówimy w zmianie pozycji Niemiec, ponieważ od kilku lat walczymy z tym, żeby zablokować ten projekt. Realizacja Nord Stream 2 to jest niebezpieczeństwo nie tylko dla Ukrainy. To jest też niebezpieczeństwo dla Zachodu, dla Europy. Chcemy, żeby stanowisko Niemiec było bardziej stanowcze, jeżeli chodzi o kwestie wsparcia Ukrainy w obronie swoich granic i swojego terytorium, ale też w stosunku do planów Putina czy Kremla.
A jeśli chodzi o pozostałe kraje Europy, o Stany Zjednoczone? My słyszymy takie deklaracje: jeżeli coś się wydarzy na granicy Ukrainy i Rosji, jeżeli do jakiejkolwiek agresji rosyjskiej dojdzie, to wtedy będą takie sankcje, jakich Rosjanie jeszcze nie widzieli. Potężne sankcje - takie deklaracje padają. Czy w pana opinii te sankcje powinny nastąpić wcześniej? Czy powinien kolejny pakiet sankcji zostać wystosowany jeszcze przed tym, zanim Rosja cokolwiek zrobi?
Uważam, że powinny państwa zachodnie bardziej klarownie powiedzieć publicznie, na jakie sankcje Rosja się może narazić, jeżeli zaatakuje Ukrainę, jeżeli zacznie tę inwazję. Oczywiście w tej sytuacji, w której jesteśmy teraz, jak rozumiem, są prowadzone rozmowy i są prowadzone konsultacje - i na szczeblu Unii Europejskiej i na poziomie relacji transatlantyckich. Ale to, czego naprawdę potrzebujemy, to klarownych sygnałów, jakie sankcje będą zastosowane.
Bardziej zdecydowanych i bardziej konkretnych deklaracji pan by oczekiwał?
Bardziej konkretnych deklaracji. Bardzo konkretnych i wyszczególnionych tych sankcji, a nie ogólnych określeń.