"Macron, który jest takim centrystowskim kandydatem w jakimś sensie przypomina Donalda Tuska i Platformę Obywatelską. On jest trochę na prawo, trochę na lewo. Wydaje mu się, że to pozwoli mu na to, żeby najwięcej Francuzów się wokół niego zjednoczyło" - stwierdził w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Michel Viatteau, korespondent agencji AFP w Polsce. "Fillon to jest tradycyjna, katolicka prawica - PiS i Francois Fillon na pewno by się dogadali, gdyby mieli coś razem załatwiać. Melanchon? Odpowiednika w Polsce nie ma, bo lewica jest bardzo osłabiona" - dodał, charakteryzując kolejnych kandydatów na prezydenta Francji. "Le Pen jest trochę jak ONR. To jest po prostu skrajna prawica" - zauważył gość Marcina Zaborskiego. "Jeżeli wygra Le Pen, będzie chciała natychmiast wyjść ze strefy euro, po czym przeprowadzi referendum na temat wyjścia z Unii Europejskiej. Prawdopodobnie takie referendum by przegrała, niemniej jej wygrana w wyborach prezydenckich bardzo osłabi Europę i zmieni prawdopodobnie jej działanie. Fundusze, które do Polski płyną z Brukseli, mogą się zmniejszyć albo zostać przerwane" - ostrzegł Viatteau. "Francja potrzebuje dość silnych reform. Francuzi to odczuwają od kilku już lat. Mamy duże bezrobocie, którego się nie udaje zmniejszyć. Mamy gospodarkę, która rozwija się, ale wolniej niż niemiecka" - zauważył w internetowej części rozmowy.

Marcin Zaborski, RMF FM: W niedzielę Francuzi będą wybierać nowego prezydenta. Myśli pan, że po tym najnowszym ataku na Polach Elizejskich wielu przestraszy się terrorystów i nie pójdzie w niedzielę głosować.

Michel Viatteau: Nie, myślę, że Francuzi pójdą głosować. Natomiast ten incydent terrorystyczny może nieco zmienić sposób w jaki będą głosować.

Pan mówi "nieco", a Donald Trump w reakcji na to co się wczoraj wydarzyło pisze: "Naród Francji dłużej tego nie zniesie. To będzie miało wielki wpływ na wybory prezydenckie".

Wyraźnie Donald Trump ma gorętszy temperament niż ja. Ja jestem dziennikarzem agencyjnym, w związku z czym z dystansem podchodzę do rzeczywistości. Wydaje mi się, że pewna część ludzi rzeczywiście może zagłosować na Marine Le Pen, dlatego że nastąpił nowy zamach, a to przypomniało o tych wszystkich zamachach, które mieliśmy we Francji od dwóch lat. No i zamachowcem był Francuz urodzony we Francji, ale pochodzenia arabskiego, więc to się tak bardzo łatwo wpisuje w propagandę pani Le Pen, która widzi w muzułmanach, imigrantach, przybyszach z zewnątrz przyczynę braku bezpieczeństwa we Francji.

Czyli nie będzie tak, że tzw. Państwo Islamskie wybierze Francji nowego prezydenta?

Tak to troszeczkę wygląda, z tym że Państwo Islamskie od razu przyznało się do tego zamachu i popełniło błąd, bo powiedziało, że zamach popełnił Belg nazywający się Abu Yusuf, który przyjechał z Belgii. Otóż zamach popełnił Francuz, który przyjechał z przedmieścia w Paryżu, a tamten Belg sam zgłosił się do policji belgijskiej w Antwerpii i powiedział, że to nie on. Także wydaje się tutaj, że Państwo Islamskie chciało sobie przypisać coś z czym nie było bezpośrednio związane. 

Ktoś kto nas słucha w Grudziądzu, Kamieniu Pomorskim, Gołdapi czy Jeleniej Górze może pomyśleć tak: A niech się martwią Francuzi, nas to nie dotyczy, to oni wybierają kto będzie ich prezydentem.

Myślę, że taki myśliciel by się bardzo mylił, dlatego że od tego kto wygra wybory prezydenckie we Francji zależy cała Europa, a Polska to może nawet jeszcze bardziej niż np. Niemcy czy Włochy.

A jakie to ma znaczenie dla Polski i dla Polaków?

Bardzo proste. Pani Le Pen ma szansę wygrać, mimo że jest zwalczana przez całą resztę sceny politycznej, ale jednak jeden Francuz na trzech głosuje na jej partię i kto wie co się w tę niedzielę i niedzielę za dwa tygodnie stanie. Jeżeli ona wygra, to ona będzie chciała natychmiast wyjść ze strefy euro, po czym przeprowadzi referendum na temat wyjścia z Unii Europejskiej. Prawdopodobnie takie referendum by przegrała, niemniej jej wygrana w wyborach prezydenckich bardzo osłabi Europę i zmieni prawdopodobnie jej działanie. Tym samym te poważne fundusze, które do Polski płyną z Brukseli mogą się zmniejszyć, albo zgoła zostać przerwane. Nie jest to bardzo realne niebezpieczeństwo, ale nie można go zupełnie wykluczyć.

Gdybyśmy mieli opisać te francuskie wybory za pomocą polskich realiów, to do których polskich partii politycznych najbliżej jest tym czterem głównym kandydatom w sondażach?

To nie jest takie proste. Pan Macron, który jest takim centrowym kandydatem, on w jakimś sensie przypomina Donalda Tuska i Platformę Obywatelską. On jest trochę na prawo, trochę na lewo i wydaje mu się, że to pozwoli mu na to, żeby najwięcej Francuzów się wokół niego zjednoczyło.


Francois Fillon?

To jest tradycyjna katolicka prawica. PiS i Francois Fillon na pewno by się dogadali, gdyby mieli coś razem załatwiać.

Jean-Luc Melenchon?

Tutaj odpowiednika w Polsce nie ma, bo w Polsce lewica jest bardzo osłabiona. 

Niektórzy mówią, że on do Partii Razem miałby blisko.

Być może. Podobnie idealistyczne podejście ma w rzeczywistości i podobne rzeczy, bardzo przyjemne w jakimś sensie dla słuchacza, ale nie do zrealizowania proponuje...

No i Marine Le Pen.

No i Marine Le Pen, no tutaj bardzo trudno chyba znaleźć polską partię. Może trochę ONR.

Obóz Narodowo-Radykalny?

Tak, tak. To jest po prostu skrajna prawica. Z tym, że trzeba przypomnieć, że w programie Frontu Narodowego są też silne elementy lewicowe. Ona się w niektórych punktach zgoła spotyka z tym komunistą Melenchonem. Ona też chce wyjść z Europy, postawić granicę, sprowadzić z powrotem do Francji przedsiębiorstwa, które poszły produkować do Chin, do Indii czy do Polski. Nie wiadomo czy jej się to uda, ale będzie próbowała. I Melenchon to samo.

Postawiłby pan dzisiaj duże pieniądze na to, że wygra któryś z tych kandydatów konkretnie? Powiedziałby pan dzisiaj, że wygra Le Pen albo wygra Melenchon?

No, jako dziennikarz agencyjny jestem ostrożny i w zasadzie odzwyczajony od tego typu hipotez, ale w tej chwili wydaje mi się że Macron mimo wszystko wygra. Myślałbym że Fillon wygra, bo Fillon jest bardzo prezydencki, poważny, ma za sobą bardzo dużą partię, ma stosunkowo spójny program, no i chyba jest takim kompromisem dla Francuzów między tym, że trzeba coś radykalnego zrobić, żeby gospodarka francuska ruszyła, a i jest takim dobrym tatusiem, który nie budzi niepokoju. Fillon to jest jak ojciec pięciorga dzieci, katolik prawda, stary gaullista. To wszystko jest coś, co Francuzi dobrze znają, do czego są przyzwyczajeni, no i w jakimś sensie jeżeli się niepokoją, no to Fillon jest takim człowiekiem, który ten niepokój jakby uspokaja.


Spodziewa się pan szybkiej wizyty nowego prezydenta Francji w Polsce?

To bardzo trudno przewidzieć. Być może jeśli wygra Macron coś takiego mogłoby zajść, ale nie możemy zapominać tego, że w tej chwili stosunki polsko-francuskie przechodzą przez okres silnego chłodu.

Jak opisałby pan właśnie te relacje Warszawa-Paryż, ale też i Warszawa-Berlin-Paryż, bo mówimy też o Trójkącie Weimarskim, który w ostatnich miesiącach czy nawet latach - no właśnie - nie wiem, czy chłodny, ale na pewno jest niezbyt rozkręcony.

Z Francją wiadomo, że zaważyły na stosunkach te helikoptery, które w końcu do Polski nie przylecą. To zostało bardzo źle odebrane przez francuskie władze.

Francois Hollande się obraził po prostu za to.

Obraził się, anulował spotkanie weimarskie na szczycie i od tej pory żadnej ważnej francuskiej wizyty w Polsce nie widzieliśmy - albo jeden minister się pojawił i to bardzo dyskretnie.

Ale jest szansa na to, żeby odbudować dzisiaj Trójkąt Weimarski rzeczywiście?

Nie jestem pewien. Ten Trójkąt Weimarski mi czasem przypomina taki twór dyplomatyczny, który raz stworzony już będzie zawsze istniał i tradycyjnie będzie się go podtrzymywać, ale czy ma on jakieś konkretne podłoże, czy są jakieś silne potrzeby polskie, francuskie i niemieckie, żeby go podtrzymywać, to nie jestem do końca pewien. Stosunki z Francuzami tym bardziej mogą być trudne, jeżeli wygra Fillon albo Le Pen, dlatego że obie te osoby mają pewną sympatię do Rosji Władimira Putina, a we Francji zawsze tak było, że jak chodzi o politykę w kierunku wschodu Europy, to Francuzi byli albo prorosyjscy, albo propolscy i między sobą się kłócili.