„Szkoła jest apolityczna i my polityką się nie zajmujemy” - powiedziała w Popołudniowej rozmowie w RMF FM dyrektor warszawskiego liceum im. Stefana Batorego Barbara Kordas pytana o to, czy strajk nauczycieli jest akcją polityczną. Dopytywana o to, co powiedziałaby politykom, którzy uważają, że strajk jest akcją polityczną, odpowiedziała: „Nie uważam, że jest to akcja polityczna, tylko po prostu nauczyciele dojrzeli do tego, żeby zaprotestować, żeby zaprotestować przeciwko temu, co się źle od kilku lat dzieje w oświacie”.

Widzę solidarność i zrozumienie wśród moich nauczycieli, bo do strajku przystąpiło ok. 80 proc. uprawnionych do strajkowania w mojej szkole - zapewniła w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Barbara Kordas, dyrektor warszawskiego liceum im. Stefana Batorego.

Dopytywana czy nikogo strajk nie denerwuje, odpowiedziała: Jeszcze nie. Nikt u nas nie był i nikt nie protestował, że strajkujemy.

Dyrektor zapewniła też, że nie ma sporu między nauczycielami, którzy przystąpili do strajku, a tymi, który wstrzymali się od protestu. Każdy jest dorosły i wie jaki podjąć wybór, dlatego jedni strajkują, inni może nie strajkują, mają do tego powody tak samo jak ci, którzy strajkują. Uważam, że nie ma powodu, żeby komuś zwracać uwagę i wyzywać go, powiedzmy, od "łamistrajków" - mówiła.

"Trzeba zmodernizować funkcjonowanie szkoły"

W Popołudniowej rozmowie w RMF FM dyrektor warszawskiego liceum im. Batorego przyznała, że podwyżki płac nauczycieli nie rozwiążą wszystkich problemów oświaty. Niestety tutaj należałoby nie tylko podnieść pensje, ale w ogóle całą organizację oświaty i funkcjonowania szkoły też zmodernizować - stwierdziła i dodała: Na początek, w tej chwili, dosypanie pieniędzy by pomogło, natomiast w perspektywie trzeba by coś zmienić, bo jak wszyscy wiemy, Karta Nauczyciela powstała 1981 roku.

Nauczyciele zawieszą strajk w czasie strajku?

Mam nadzieję, że w mojej szkole odbędą się egzaminy gimnazjalne - mówiła w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM dyrektor warszawskiego liceum imienia Batorego, w którym są też klasy gimnazjalne.

Barbara Kordas wyjaśniała, że jest w szkole grupa nauczycieli, na których pomoc w trakcie egzaminów mogą liczyć uczniowie. Na pytanie jak poradzić sobie z kłopotem egzaminów w trakcie strajku dyrektor Batorego, odpowiedziała: Niektórzy nauczyciele mogą na przykład zawiesić strajk na jeden dzień.

Marcin Zaborski, RMF FM: Cytat na początek: "Odwiedziłem strajkujące szkoły. Rozmawiając z nauczycielami i rodzicami, widać solidarność i zrozumienie" - tak pisze prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Pani też widzi tę solidarność i zrozumienie?

Barbara Kordas, dyrektor warszawskiego liceum im. Batorego: Tak, widzę solidarność i zrozumienie wśród swoich nauczycieli, bo do strajku przestąpiło około 80 proc. uprawnionych do strajkowania.


W pani szkole?

Tak. W mojej szkole.

I nikogo ten strajk nie denerwuje, nikomu nie przeszkadza?

Jeszcze nie.

Nikt nie przyszedł i nie powiedział: Poszliście za daleko.

Nie, jeszcze nikt nie był u nas i nikt nie protestował, że strajkujemy.

A ci strajkujący, te 80 proc., rozmawiają z niestrajkującymi nauczycielami?

Oczywiście.

Nie kłótni, sporów? Nikt nikogo nie nazywa "łamistrajkiem"?

Nie, każdy jest dorosły i wie jaki podjąć wybór, dlatego jedni strajkują, inni może nie strajkują. Mają do tego powody, tak samo, jak ci, co strajkują. Więc uważam, że tu nie ma jakiegoś powodu, żeby komuś zwracać uwagę i wyzywać go od "łamistrajków".

To co robili dzisiaj w pani szkole nauczyciele. Ci strajkujący i ci niestrajkujący?

Ci strajkujący byli w specjalnie przygotowanym pokoju, w którym siedzieli w czasie swoich zajęć lekcyjnych. Bo my nie strajkujemy 8 godzin dziennie, tylko tyle, ile każdy ma w planie lekcji.

A ci, którzy nie zdecydowali się na strajk?

Ci, którzy nie zdecydowali się na strajk, jeżeli była taka potrzeba, to opiekowali się młodzieżą, która przyszła do szkoły.

Bo drzwi szkoły nie były zamknięte?

Nie, drzwi szkoły nie były zamknięte, jeżeli ktoś z młodzieży się pojawił, oczywiście organizowaliśmy opiekę.

Wielu było takich uczniów, którzy mimo strajku przyszli do szkoły dzisiaj?

Niewielu, ale było kilku maturzystów i była też grupa uczniów, którzy już wcześniej, kilka miesięcy temu, mieli wykupione zajęcia edukacyjne poza szkołą i dzisiaj nauczyciele z tej formy skorzystali.

Pani dyrektor, słyszy pani polityków, którzy mówią, że strajk nauczycieli to jest akcja polityczna, że to jest akcja zaplanowana w gabinecie Grzegorza Schetyny albo, że pan Broniarz - szef ZNP - to polityk bardzo zaangażowany po stronie opozycji. Bierze pani udział w akcji politycznej?

Nie, szkoła jest apolityczna i my polityką się nie zajmujemy.


To co pani odpowie tym politykom, którzy twierdzą, że strajk nauczycieli jest akcja polityczną?

Nie uważam, że jest to akcja polityczna, tylko po prostu nauczycieli dojrzeli do tego, żeby zaprotestować przeciwko temu, co się źle od kilku lat dzieje w oświacie.

Za dni strajkowe nauczyciele nie dostaną pensji. Ale pieniądze w szkole zostaną, pani te pieniądze zobaczy w przyszłym miesiącu i co? Zapłaci pani nauczycielom premie i nagrody za to, że strajkowali?

Jeżeli będzie takie zarządzenie prezydenta Warszawy, to oczywiście, że tak.

Pan prezydent mówi, że pieniądze przekaże szkołom i dyrektorzy zdecydują co z tymi pieniędzmi zrobić.

No to właśnie będziemy decydować, czy je zwrócić nauczycielom - oczywiście w odpowiedniej proporcji, do godzin strajku. Będą to kwoty policzone na dniówki.

Ale kluczem do podjęcia decyzji co z tymi pieniędzmi zrobić co będzie dla pani?

Oprócz ewentualnie zwrotu nauczycielom za strajkujący dzień, myśleliśmy o różnych wydatkach związanych z tym, że od 1 września do szkoły przychodzi nowe liceum - tworzymy klasy po ósmej klasie szkoły podstawowej. Z tym związane będą na pewno duże wydatki.

Dobrze rozumiem, że ci, którzy strajkują, mogą liczyć na to, że te pieniądze dostaną?

Tak, mogą liczyć, oczywiście.

Ma pani problem z zatrudnianiem nauczycieli w szkole z powodu pensji? Z tego powodu, że są takie, a nie inne?

Tak. Niestety tak. Ubolewam, że młodzi nauczyciele nie chcą przychodzić do szkoły. Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, dlaczego. Wchodzą tu na pewno względy finansowe. Bardzo nas cieszy, jak przychodzą tacy pasjonaci i z powołania. Ja też, jak kiedyś chciałam zostać nauczycielem, to nie interesowało mnie wtedy, ile będę zarabiała, tylko po prostu chciałam wykonywać ten zawód. My właśnie liczymy na takich nauczycieli - pasjonatów. Tylko mówię - dzisiaj te pensje tak się zróżnicowały, że ciężko nam będzie znaleźć młodych nauczycieli po studiach, którzy by rozpoczęli pracę w szkole i nawet już takich, którzy pracują, doświadczonych, też jest ciężko znaleźć. Nie ukrywam - jeżeli ktoś może to od razu, ten specjalista, jeżeli tylko może, to odchodzi na emeryturę.

Myśli pani, że ten tysiąc złotych, o który walczy Związek Nauczycielstwa Polskiego to są pieniądze, które naprawdę zmienią polską szkołę?

Ten tysiąc zł jest liczony do podstawy. Jeżeli wzrasta podstawa to wzrastają też różne dodatki.

Tak, tylko czy pieniądze to jest podstawowy problem polskiej edukacji dzisiaj?

Na pewno nie tylko pieniądze. Myślę, że w dzisiejszych czasach bardzo ważne jest, ile kto zarabia, bo prestiż nauczyciela też od kilku lat został osłabiony. My walczymy o to, żeby nas szanowano i doceniano za naszą ciężką pracę. Jeżeli słyszy się różne komentarze w mediach społecznościowych, które mówią, że nauczyciel, to tylko ma trzy miesiące urlopu i pracuje osiemnaście godzin tygodniowo.

To ile pracuje u pani nauczyciel na pełnym etacie?

Osiemnaści godzin to jest oczywiście pensum.

Czyli te godziny, które przy tablicy spędza?

Tak, które musi spędzić przy tablicy, natomiast wiadomo, żeby spędzić te osiemnaście godzin przy tablicy, to trzeba dużo pracy włożyć jeszcze dodatkowo w domu, przygotowując się do lekcji.


No to zależy o jakim przedmiocie rozmawiamy, bo pewnie inaczej jest w przypadku nauczyciela matematyki, polskiego, czy chemii, a inaczej w przypadku wuefisty, który raczej w dom za wiele nie musi się przygotowywać.

Raczej nie.

ZNP w apelu do uczniów pisze tak: "Protestujemy w trosce o Waszą przyszłość! Macie prawo, by uczył Was dobrze wykształcony nauczyciel, człowiek z pasją, który ma dla Was czas, a nie musi dorabiać po godzinach". Znam nauczycieli z pasją, ale znam też takich którzy te pasję już głęboko w plecaku albo w szatni schowali, a tysiąc złotych podwyżki mieliby dostać zarówno Ci którzy maja pasję i ci którzy już dawno jej nie mają. I to jest dobry pomysł?

Chyba raczej nie.

To jak zrobić żeby było sprawiedliwie, dobrze i mądrze?

Niestety tutaj należałoby podnieść pensje, ale również zmodernizować całą organizację oświaty i funkcjonowania szkoły.

To może rację ma premier Szydło, która mówi, że cały system oświaty wymaga zmiany i dosypywanie pieniędzy niewiele zmieni.

Na początek, w tej chwili dosypanie pieniędzy na pewno by pomogło, natomiast w perspektywie należałoby coś zmienić, bo jak wszyscy wiemy Karta Nauczyciela powstała w 1981 roku.