"Bardzo cenię pana Saryusz-Wolskiego (…). Jest naprawdę politykiem wagi ciężkiej w sprawach zagranicznych" - mówił poseł PiS Arkadiusz Mularczyk, pytany w Popołudniowej rozmowie w RMF FM o możliwą kandydaturę Jacka Saryusz-Wolskiego na przewodniczącego Rady Europejskiej. "Nie mam szczegółowej wiedzy na temat tego, czy rząd go popiera, czy nie" - zaznaczył. Pytany zaś przez Marcina Zaborskiego, czy wybranie na szefa Rady Europejskiej socjalisty - a wystawienia swojego kandydata nie wykluczyła dzisiaj frakcja Socjaliści i Demokraci - będzie lepszym rozwiązaniem niż reelekcja Donalda Tuska, Mularczyk odparł: "Czas pokaże, co jest lepsze, co gorsze. Te ostatnie 2,5 roku Donalda Tuska w fotelu szefa RE nie przyniosło jakichś istotnych korzyści dla Polski czy też dla polskiej polityki zagranicznej". Poseł stwierdził jednocześnie, że "po Donaldzie Tusku każda osoba być może będzie lepsza". Marcin Zaborski pytał Arkadiusza Mularczyka również o to, czy jest zadowolony z tempa pracy Trybunału Konstytucyjnego pod kierownictwem Julii Przyłębskiej. "Ta sytuacja w Trybunale jest konsekwencją tego, co działo się przez ostatni rok. Trybunał przez rok pod dowództwem pana Andrzeja Rzeplińskiego zajmował się samym sobą" - odparł poseł PiS. Jak dodał: TK zwiększy tempo pracy, "gdy ustabilizuje się sytuacja personalna w Trybunale (…). Te sprawy trzeba uporządkować".
Marcin Zaborski, RMF FM: Dlaczego Jacek Saryusz-Wolski, a nie Jarosław Kaczyński?
Arkadiusz Mularczyk: Nie wiem, o co pan pyta.
O to, że od wczoraj słyszymy nieoficjalne doniesienia, że kandydatem rządu na przewodniczącego Rady Europejskiego jest europoseł Platformy Obywatelskiej Jacek Saryusz-Wolski.
Nic mi na ten temat nie wiadomo, oprócz tego, że bardzo cenię pana Saryusz-Wolskiego. Uważam go za bardzo kompetentnego polityka, obserwuję jego działalność w Parlamencie Europejskim. Jest naprawdę politykiem wagi ciężkiej w sprawach zagranicznych, kwestiach energetycznych, działa w interesie Polski. Ja bardzo cenię pana Saryusz-Wolskiego, ale nie mam szczegółowej wiedzy na temat tego, czy rząd go popiera, czy też nie.
Ale jeśli nie Tusk, to dlaczego kandydatem Prawa i Sprawiedliwości czy rządu polskiego nie jest ktoś z Prawa i Sprawiedliwości, np. lider PiS?
Panie redaktorze, pan dobrze wie, że między państwami dochodzi do pewnych uzgodnień i ustaleń. To są oczywiście zakulisowe ustalenia pomiędzy szefami rządów, o tym kto powinien zostać komisarzem takim czy innym, czy szefem Rady...
I w tych zakulisowych ustaleniach większe szanse miałby Jacek Saryusz-Wolski niż Jarosław Kaczyński?
Z tego co wiem, pan prezes Kaczyński nie aspiruje do funkcji europejskich...
A byłby dobrym szefem Rady Europejskiej?
O to proszę pytać pana prezesa.
Ja pytam o pana opinię, jako posła klubu Prawa i Sprawiedliwość. W końcu to szef pańskiej partii.
Czyli kogo mam o to pytać?
Nie wiem, pana Saryusz-Wolskiego...
On nie potwierdza, że kandyduje.
W takim razie nie wiem, skąd pan wie, że kandyduje.
A jeśli szefem Rady Europejskiej zostanie socjalista, bo coraz głośniej mówi się o tym, że socjaliści wystawią jednak swojego kandydata. Jest mowa o obecnym prezydencie Francji, o byłej premier Danii, czy też o byłym kanclerz Austrii. Socjalista w fotelu szefa Rady Europejskiej to jest lepsze rozwiązanie niż Donald Tusk?
Czas pokaże co jest lepsze, a co gorsze. Te ostatnie 2,5 roku Donalda Tuska w fotelu szefa Rady Europejskiej nie przyniosły jakiś istotnych korzyści dla Polski, czy dla polskiej polityki zagranicznej.
A socjalista w fotelu szefa Rady Europejskiej to jest wsparcie tej kontrrewolucji, o której mówi lider Prawa i Sprawiedliwości?
Wie pan, ja nie wiem czy to jest wsparcie dla kontrrewolucji. Chcielibyśmy, żeby tak było, żeby liderami Unii Europejskiej byli rzeczywiście politycy, którzy w jakiś sposób mają poparcie społeczne. Dotychczas to jest tak, że to w sferze zakulisowych rozgrywek te funkcje są obejmowane...
I to dobrze?
Nie, to źle, bo autorytet tych osób - jak widzimy - jest niewielki, czy pani Mogherini, czy pan Tusk, czy pan Juncker, czy inni. Nie są to mężowie Europy, nie są to politycy wagi ciężkiej, którzy są w stanie interes Europy dobrze reprezentować.
Panie pośle, mamy kilka, kilkanaście dni do momentu, w którym te decyzje będą podejmowane na szczycie Rady Europejskiej. Pan jest członkiem sejmowej komisji spraw zagranicznych. Czy komisja na tym etapie nie powinna wiedzieć, kto jest kandydatem przez Polskę wspieranym w tej układance?
Wie pan, jestem w tej komisji dość długo i nigdy nie było takiej sytuacji, żeby ktokolwiek z rządzących - myślę tu o szefie resortu spraw zagranicznych, czy premierze - przed komisją sprawiedliwości zeznawał, kogo będzie rząd popierał.
Tyle, że teraz rządzi Prawo i Sprawiedliwość i to oni decydują, czy to się stanie, czy się nie stanie.
Miały być dzisiaj dwie rozprawy w Trybunale Konstytucyjnym, nie odbyła się żadna z nich. Mamy kłopot z Trybunałem?
Nie, myślę, że jest taka celowa próba obstrukcji części środowisk prawniczych...
Ta jedna z rozpraw została odwołana, bo minister Ziobro złożył wniosek do TK o wyłączenie trójki sędziów. To jest obstrukcja?
No tak, to prawda, że minister Ziobro złożył wniosek o wyłączenie trzech sędziów, co do których sam złożył wniosek wcześniej, kwestionując legalność ich powołania. Jest uzasadnione, że do czasu, gdy status tych osób nie zostanie wyjaśniony, czy też nie zostanie zbadana ich legalność zasiadania w Trybunale, to nie powinni orzekać...
A ta druga rozprawa została wycofana przez samych wnioskodawców, przez samorządowców, którzy chcieli zbadania przepisów na temat finansów samorządów i mówili tak: "Trzy lata czekaliśmy na ten dzień, czekaliśmy na rozpatrzenie skargi związanej z przekazywaniem zadań samorządom bez finansowania i dziś zostaliśmy potraktowani jak klienci sklepu mięsnego w latach 80.". Mówili o tym, że w ostatnim momencie został zmieniony skład orzekający w Trybunale.
Absurdalna argumentacja. Byłem przedstawicielem Sejmu na tej rozprawie i muszę powiedzieć, że gdy zobaczyłem polityków Nowoczesnej - bo jeden z prezydentów jest wysokim funkcjonariuszem Nowoczesnej - to uznałem, że będą się szopki w Trybunale odbywały i rzeczywiście się odbyły.
To była szopka?
No tak.
Samorządowcy mówią tak: "Dostaliśmy wielostronicowe stanowisko rządu i Sejmu w krótkim czasie przed rozprawą i nie mieliśmy możliwości zapoznać się z tym dokumentem".
Te sześć samorządów opłacało znaną kancelarię przez kilka lat, która przygotowała wniosek. Miała dziś odbyć się rozprawa i nagle fakt, że dostali na 2-3 dni przed rozprawą pismo spowodowało, że uznali, że nie są w stanie się przygotować. To po prostu jest śmieszne. Myślę, że Najwyższa Izba Kontroli powinna się przyjrzeć temu, czy zasadnie te sześć gmin wydało środki na obsługę prawną, płacąc za przygotowanie sprawy do Trybunału, którą w konsekwencji wycofali.
Jest pan zadowolony z tempa prac Trybunału Konstytucyjnego w ostatnich dwóch miesiącach, kiedy kieruje nim sędzia Julia Przyłębska?
Ta sytuacja w Trybunale jest konsekwencją tego, co działo się przez ostatni rok. Przecież pamiętamy, że Trybunał przez rok pod dowództwem pana Rzeplińskiego zajmował się samym sobą. Chyba...
To spróbujmy to porównać. Trybunał w ostatnich dwóch miesiącach wydał 8 orzeczeń i 30 postanowień. Jeśli chodzi o zeszły rok, były 103 orzeczenia, 724 postanowienia i zarządzenia. I teraz jeśli przeliczymy to na miesiące pracy Trybunału w zeszłym roku, to uzyskuje taką średnią: miesięcznie dwa razy więcej orzeczeń i cztery razy więcej postanowień wydał TK. I wtedy politycy PiS mówili: Trybunał pracuje za wolno.
Wie pan, to jest pytanie do sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Nie, to jest pytanie do pana - członka sejmowych komisji zajmujących się prawem, na przykład komisji kodyfikacji.
Jestem przekonany, że gdy ustabilizuje się sytuacja personalna, osobowa w Trybunale...
To ona się jeszcze nie ustabilizowała?
Ona się stabilizuje, bo cały czas widzimy, są pewne napięcia, wywiady różne czytamy z sędziami Trybunału, którzy się skarżą, a to na tamto, a to na owamto, więc widać, że ta sytuacja...
Ale prezesem jest sędzia Julia Przyłębska, wybrana przez obecnego prezydenta, wskazana przez PiS.
Tak, natomiast jak wiemy część sędziów jest na urlopie, ponieważ gdyby nie poszli na urlop, to dostaliby odprawy 150 tys. zł. Te sprawy trzeba uporządkować i nie chce pan chyba, żeby podobnie jak pan Rzepliński, kolejny sędzia odszedł z odprawą 300 tys. zł.
Panie pośle, dopiero co wrócił pan do PiS. Został pan przyjęty z powrotem. Co musiał pan zrobić, żeby zostać na powrót przyjęty?
Nic, złożyłem tylko deklarację.
I czekać?
Nie, czekałem od momentu bodajże chyba listopada do momentu zwołania komitetu politycznego i bardzo się cieszę, że taka decyzja nastąpiła. Myślę, że teraz w ramach klubu PiS będę mógł znacznie skuteczniej działać na rzecz naszego kraju.