"Swoje wspomnienia związane ze sportem i miłością lubię. Gorzej wspominam smutnego pana, który nie dawał mi paszportu i smutnego pana, który nie pozwalał mi pracować naukowo" - mówi, o PRL-u, gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic, psycholog i psychoterapeuta Jacek Santorski. Jego zdaniem "PRL miał wymiar socjalny takiego uspokajania potencjalnego odruchu niezadowolenia społecznego przez zagłaskanie". Propaganda? "Działa tak, że redukuje nam dysonans poznawczy. Gdyby nam się coś nie podobało, to trzeba przymknąć na to oko i powiedzieć: dobra, mogło być gorzej" - uważa gość RMF Classic. Dodaje, że "PRL w pewnym sensie był kolejną odsłoną folwarczności polskiej 400 letniej". W odniesieniu do obecnych rządów, Santorski mówi, że dziś nam folwark taki, który próbowaliśmy tu stworzyć, nie wychodzi, no i trzeba się cofnąć".
Tomasz Skory: Pan lubi wspomnienia o PRL-u?
Jacek Stantorski: Ja mam dziś 65 lat, wtedy miałem 15 i 25, więc swoje wspomnienia, związane ze sportem i miłością lubię. Gorzej wspominam tego smutnego pana, który nie wydał mi paszportu, smutnego rektora, który nie pozwalał mi pracować naukowo.
Pytam, bo rzeczywistość wokół nas niepokojąca, a może radośnie wreszcie - w zależności od tego, jak się na to patrzy - zaczyna trochę przypominać te czasy. Do publicznej telewizji mają wrócić stare programy publicystyczne, do szkoły pójdą siedmiolatki, szkoła będzie ośmioklasowa podstawowa, wiek emerytalny będzie podniesiony z powrotem, państwo będzie dopłacać dla dzieci pięćset złotych - to zamiast tak zwanego bykowego znanego z PRL-u. PRL wraca tak w sposób systemowy zdaniem pana?
"Komuno wróć" - tak nieraz się...
...może nie komuna, ale te regulacje społeczne, które...
...jest to tęsknota. PRL miał ten taki wymiar socjalny, takiego trankwilizowania, wyciszania.
Uspokajania.
Uspokajania potencjalnego odruchu niezadowolenia społecznego przez takie zagłaskanie, że masz bezpieczeństwo zatrudnienia, jak będziesz grzeczny, nie będziesz przeciwko kolegom, którzy są w partii, najlepiej sam się zapiszesz, to możesz dostać działkę, każdy górnik miał swój kurnik w tym sensie.
Tak to chyba jeszcze nie będzie, ale pewne oznaki wskazują, że model rządzenia zaczyna przypominać ten PRL.
Ja mówię o kontekście społecznym, a model rządzenia to są rozwiązania, które do tego prowadzą. Te rozwiązania muszą być scentralizowane, proste, które dają możliwość kontroli władzy, muszą zawsze iść w parze z propagandą. Ta propaganda działa tak, że nam redukuje tak zwany dysonans poznawczy. Gdyby nam się coś nie podobało, albo byłoby za mało wolności, swobody, zbyt jednoznaczne, za dużo personalnych decyzji, żeby przymknąć na to oko i powiedzieć: "dobra tam, mogłoby być gorzej, mógłby być bałagan. W gruncie rzeczy mam to, czego potrzebuję." Większość ludzi - i to było przedmiotem - dramatyczne studia podjął Erich Fromm, psychoanalityk socjalizujący niemiecki, który chciał zrozumieć, dlaczego społeczeństwo Goethego pozwoliło zainstalować w sobie to, co doprowadziło do II Wojny Światowej. Książka, która była kluczem do tych badań, miała tytuł "Ucieczka od wolności". Okazało się, że całe dekady i całe społeczności ludzi wolą ograniczenie wolności za pewnego rodzaju iluzję, lub realne bezpieczeństwo dla takiej codziennej konsumpcji, dla ciepłej wody w kranie, aniżeli wolność, która się wiąże z odpowiedzialnością, podmiotowością, w prawdzie z twórczością, rozwojem, ale związane z jakimś ryzykiem, jakoś jest wymagająca. Jeżeli potwierdzą się kolejne badania neurologów mózgowych, że właściwie tylko 4 proc. ludzi używa mózgu do myślenia odważnego, twórczego, który kwestionuje...
...przepraszam - 4 proc.?
Tak, bo reszta odtwarza schematy i stereotypy. Czyli mózg działa, ale powiela schematy i stereotypy. Mózg nie myśli.
W gruncie rzeczy, nie wnosi wiele nowego do tego.
Tak, nie pyta, czy ja się nie mylę, albo jeśli mi się coś zdarzyło, to nie pyta, jakie są lekcje i wnioski z tego zdarzenia, tylko kto zawinił. To jest mechaniczna aktywność w niewoli stereotypów. Dla takiego leniwego mózgu, tego rodzaju system, który być może nie zaspakaja tych 4 proc. różnych ich ambicji, wolności, czy estetycznych czy etycznych, jest jakoś tam wygodny i następuje rodzaj społecznej zmowy. To jest bardzo ważne, to jest słowo klucz - zmowa społeczna. Tak, jak w patologicznej rodzinie zdarza się, że ojciec który bije, ma taką niepisaną zgodę żony, która jest ofiarą i która nawet kryje go przed dziećmi lub sąsiadami. To jest oczywiście patologiczne zdarzenie, ale pamiętam, że ojciec mojego kolegi z liceum był wysokim dyrektorem bardzo wielkich zakładów i ten kolega kiedyś mnie wciągnął - pierwszy i ostatni raz na tym byłem, chociaż do dzisiaj to pamiętam - było grzybobranie dla sekretarzy partii i pana dyrektora. Pojechało kilka furgonetek, pojechali w określone miejsce, gdzie te grzyby były prawie że przygotowane, były kosze z kiełbasą i wódką i widziałem prostego dla mnie - bo wywodzę się z inteligenckiej rodziny, przynajmniej z takimi aspiracjami - w tym garniturze dyrektora i innych prostych ludzi, którzy im służyli. Tę wódkę im nalewali, kiełbasę nosili, oni byli szczęśliwi, wszyscy byli szczęśliwi, folwark w odsłonie PRL-owskiej. My być może... Znowu ta nasza tęsknota folwarczna... Ja z coraz większą odwagą o tym mówię, kiedy ostatnio profesor Osiatyński mówi: "Tak panie Jacku, ja tylko dziesięć lat temu już to opisałem", że PRL był w pewnym sensie kolejną odsłoną folwarczności polskiej 400 letniej. Dzisiaj być może folwark taki, który próbowaliśmy stworzyć nie wychodzi, to trzeba się cofnąć.
Co może oznaczać cofnięcie się do folwarku? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl