Musimy współgrać z naturą – mówił RMF FM podróżnik, Mateusz Waligóra. W rozmowie z Marcinem Kargolem opowiedział o swojej wyprawie wzdłuż Odry. Zdradził też, jak przygotowuje się do długich marszów, jak pogodzić życie rodzinne i podróże, a także w jaki sposób można poczuć odrobinę Amazonii na pograniczu czesko-polskim.
Mateusz Waligóra, polski podróżnik, przygotowuje się do kolejnej wyprawy. Jego celem jest wejście na Mount Everest, lecz z wysokości zera metrów nad poziomem oceanu. Swoją przyszłoroczną wędrówkę chce rozpocząć nad brzegiem Oceanu Indyjskiego i zakończyć na szczycie najwyższej góry świata.
Na początku października 2023 roku Waligóra zakończył marsz wzdłuż Odry. Wędrował wzdłuż drugiej najdłuższej polskiej rzeki aż od jej źródeł w Czechach. W rozmowie z RMF FM zauważył, że Odra zmienia się z każdym kilometrem.
Ta Odra, nad którą mieszkam we Wrocławiu, jest mocno uregulowana - jest przewidywalna. Wyprawa pokazała mi, że mimo tego, że żyję nad Odrą od kilkunastu lat, niewiele o niej wiedziałem. Nie chcę powiedzieć, że teraz jestem ekspertem, ale wydaje mi się, że zobaczyłem takie miejsca, które zapamiętam na całe życie. Nad Odrą mieszka wiele osób, dla których jest ona niezwykle ważna. To zapaleńcy, którzy wiążą z tą rzeką swoje życie. Powinniśmy brać z nich przykład i nauczyć się współgrać z naturą, a nie ją sobie podporządkowywać. Jak to się kończy, mogliśmy zaobserwować w 1997 roku - zaznacza podróżnik.
Waligóra wspominał też katastrofę ekologiczną w Odrze, do której doszło w 2022 roku. Mówił, że wydarzenia te stały się przedmiotem politycznej walki i starano się zamieść je pod dywan.
Katastrofa z ubiegłego roku to przede wszystkim wynik wieloletnich zaniedbań. Polityczne spory dookoła tego w jakiś sposób mnie cieszą, bo oznaczają, że cały czas nam na tej rzece zależy - uważa Waligóra, który podkreśla, że najważniejsze teraz jest wymyślenie, jak pomóc Odrze, bo sytuacja wciąż nie jest najlepsza.
Podróżnik wspomniał także, że w czasie swoich wędrówek (zarówno wzdłuż Odry jak i wzdłuż Wisły w 2020 r.) nie stara się za wszelką cenę być jak najbliżej rzeki. Czasem oddala się od niej, wędruje przez wioski, by porozmawiać z ludźmi, a czasem (jak w tym roku) wsiada w packcrafta, czyli dmuchany kajak, i płynie. Jak wyjaśniał, do jego wszystkich podróży motywuje go dziecięca ciekawość, która pozostała w nim przez lata.
Zawsze byłem tym dzieciakiem, którego ciężko było zagonić do domu i który zawsze walczył o jeszcze pięć minut na dworze. Do dziś próbuję wyrwać te pięć minut, żeby spędzić czas w naturze i na świeżym powietrzu - mówi podróżnik.
Mateusz Waligóra zachęcał też, aby samemu spróbować wyruszyć w teren. Jak powiedział, marsz wzdłuż Odry, Wisły czy Bałtyku, jest w zasięgu każdego z nas. Wystarczy zdecydować się na wyjście z domu.
Raz w tygodniu na trzy godziny - poświęćmy czas tylko i wyłącznie sobie - to pozwoli nam polubić samotność, a po drugie przekonać się, że wcale nie trzeba jechać do Nepalu, by poczuć się jak w Himalajach, lub wyjeżdżać do Amazonii, skoro można ją poczuć na pograniczu czesko-polskim - namawia Waligóra.
Podróżnik w czasie rozmowy wielokrotnie podkreślał znaczenie "balansu". Zapytany o życie w drodze i o łączenie swoich podróży z życiem rodzinnym powiedział, że równowaga w życiu jest niezwykle ważna.
Kiedy w domu robi mi się już trochę ciasno, najczęściej ruszam w drogę, a będąc w drodze wyobrażam sobie, że podróże nie miałyby sensu, gdybyśmy nie mieli miejsca i ludzi, do których wracamy - podsumował podróżnik.