"Usłyszałem wiele opowieści o zeszłorocznej katastrofie ekologicznej i o innych problemach Odry, ale chcę zapamiętać i podać dalej to, co nad nią piękne. Czas, żebyśmy się o tę rzekę w końcu zatroszczyli" - mówi Mateusz Waligóra.
W czwartek wieczorem Mateusz Waligóra zakończył wyprawę wzdłuż Odry. W ciągu 32 dni przebył 835 kilometrów, z czego 755 na piechotę, a 80 z pomocą packraftów.
Podróż wzdłuż drugiej pod względem długości rzeki Polski rozpoczęła się 4 września niedaleko jej źródeł, które znajdują się na terenie poligonu wojskowego Libava w Czechach. W wędrówce Waligórze towarzyszyli fotografka Karolina i dziennikarz Dominik Szczepański.
Od źródeł Odry droga powiodła nas przez mocno przeobrażony krajobraz Czech i Górnego Śląska. Ludzie odsunęli się tam od rzeki, a jej wody były brudne i grodzone kolejnymi śluzami - mówi Waligóra. Potem rzeka poprowadziła go przez województwo dolnośląskie i lubuskie. Łatwiej było tam iść wzdłuż rzeki dzięki nieźle wytyczonym ścieżkom. W końcu też nad Odrą pojawili się ludzie i zaczęli opowiadać swoje historie - wspomina podróżnik.
W trakcie marszu pytał o wspomnienia związane z zeszłoroczną katastrofą, a także o to, co dla Odry będzie najlepsze. - Mam poczucie, że tej rzece, jak mało której w Polsce, należą się dziesiątki opowieści. Chciałbym też, abyśmy przestali traktować ją przedmiotowo. Od lat ją ujarzmiamy i wykorzystujemy w różnych sporach. Przyszedł czas, żebyśmy o nią zadbali. Dlatego chcę pamiętać dobre rzeczy, a było ich sporo - mówi Waligóra.
I wylicza: Zapamiętam meandry Odry na granicy z Czechami, gdzie przez moment poczułem się jak w dżungli Ameryki Południowej. Nie zapomnę o bujnych lasach Dolnego Śląska, tajemniczym Opactwie Cystersów w Lubiążu, o łęgach, chyba największym bogactwie Odry, porastających pogranicze Dolnego Śląska i województwa lubuskiego. Będę pamiętał o tysiącach ptaków przelatujących nad głową i przyglądającym się nam bieliku. W pamięci zostanie mi sielski krajobraz Krzesińskiego Parku Krajobrazowego i najmłodszego parku narodowego znajdującego się przy ujściu Warty. Setki koni i krów, ciągnące się po horyzont tataraki i rozlewiska.
To czwarta wyprawa Waligóry przez Polskę - wcześniej przeszedł wzdłuż Wisły, polskiego wybrzeża Morza Bałtyckiego, a także pokonał wszystkie szlaki w polskiej części Tatr.
Im dłużej chodzę po Polsce, tym bardziej upewniam się, że przygody czekają na nas za progiem. Wcale nie trzeba jeździć daleko, żeby je znaleźć. Marsz wzdłuż Odry kończę z przekonaniem, że ta rzeka potrzebuje promocji. Czas zacząć opowiadać o tym, co może przyciągnąć nad nią więcej osób. Nasza obecność może być pierwszym krokiem do tego, żeby zacząć jej pomagać - kończy Waligóra.