Po latach afer i wewnętrznych niesnasek jest wreszcie dobrze. Jeszcze lepiej jest na parkiecie i pod siatką. Polskie siatkarki są siódmą drużyną świata! Mało tego, potrafią pokonać mistrzynie olimpijskie i zagrać równorzędny mecz z mistrzyniami świata. Awans do najlepszej ósemki turnieju też jest pierwszym takim sukcesem od sześćdziesięciu lat. Gdyby ktokolwiek przedstawił taki scenariusz jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, zapewne niewielu kibiców by w to uwierzyło.
Łzy smutku przeplatane uśmiechami - tak wyglądały wczoraj polskie siatkarki po meczu z Serbkami, gdy w tzw. strefie mieszanej rozmawiały z dziennikarzami. Biało-czerwone były o dwie piłki od pokonania mistrzyń świata i awansu do półfinału mistrzostw. Trudno dziwić się tym łzom, bo było rzeczywiście niesamowicie blisko.
Pokazałyśmy, że wszystko jest możliwe, że jesteśmy silnym zespołem. Jeszcze parę miesięcy temu taki wynik był dla nas niemożliwy do odrobienia. Uważam, że bardzo wysoko zawiesiłyśmy poprzeczkę rywalkom, to nie był dla nich łatwy mecz. Takie spotkanie bardzo boli, bo wynik był minimalny. Jestem pewna, że to początek czegoś dużego - podsumowała nasza przyjmująca Zuzanna Górecka.
Jednak po kilku dniach, gdy emocje opadną, zapewne każdy (również same zawodniczki) doceni to, co wydarzyło się w tym sezonie. A wydarzyło się sporo...
Doszło do zmian w składzie reprezentacji. Z różnych powodów zabrakło m.in. Malwiny Smarzek czy Martyny Grajber. Do zespołu wróciła jedna z najlepszych rozgrywających na świecie Joanna Wołosz. Ciężar gry wzięła na siebie młoda atakująca Magdalena Stysiak. Pewnym punktem zespołu była libero Maria Stenzel.
To był niesamowity turniej w naszym wykonaniu, ale my chciałyśmy więcej. Serbki były w naszym zasięgu - mówi nasza libero.
Na zagrywce formą i techniką imponowała Zuzanna Górecka. Do tego dochodzi forma Olivii Różański i niesamowita czujność na siatce naszych środkowych. Można powiedzieć, że trener Stefano Lavarini poukładał ten zespół. Ale poukładało się także między dziewczynami.
Po latach różnego rodzaju niesnasek i nie do końca jasnych dla kibiców afer, udało się poukładać ten zespół na nowo. Każda z zawodniczek podkreśla, że w zespole panuje świetna atmosfera. To z pozoru wyświechtane stwierdzenie jest w tym przypadku niezwykle prawdziwe. Widać wreszcie, że tym dziewczynom siatkówka sprawia radość. Nie ma między nimi niesnasek, zatargów, zawiści i chęci zrobienia na złość. A to przekłada się na wydarzenia na parkiecie.
Chyba pierwszy raz od wielu lat jest tak, że każda z nas myśli o tym, jak fajnie będzie przyjechać na kadrę za rok. Chcemy piąć się w górę. Chyba ekstra, prawda? - pyta retorycznie rozgrywająca reprezentacji Joanna Wołosz.
Te słowa można odebrać jako dobrą wróżbę przed nadchodzącymi dwoma kolejnymi sezonami. Celem dla tej reprezentacji i trenera Stefano Lavariniego jest dobra gra i niezły wynik na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Mistrzostwa świata pokazały, że dla tej reprezentacji nie ma limitu.