Jeśli dziś biało-czerwoni przegrają w Dortmundzie z Niemcami, będą mogli powoli pakować walizki i czekać na mecz z Kostaryką. Po meczu z Ekwadorem trudno być optymistą. Porażka w złym stylu w pierwszym meczu, nie wróży niczego dobrego w starciu z gospodarzami turnieju – uważa Andrzej Łukaszewicz z INTERIA.PL.
Jedno jest jednak pewne, dzisiejsze spotkanie w Dortmundzie pokaże dwie bardzo istotne kwestie: czy polscy piłkarze mają choć trochę ambicji oraz czy trener potrafi zmienić skład na tyle, żeby zagrał on o dwie klasy lepiej niż z Ekwadorem. Mamy świadomość ile dla nas znaczy ten mecz. Jeśli nie zdobędziemy punktów, możemy już się pakować - stwierdził trener Paweł Janas. Czy ta świadomość wystarczy, żeby pokonać Niemców?!
Bez cienia wątpliwości należy stwierdzić, że drużyna gospodarzy jest lepsza pod względem piłkarskim od reprezentacji Polski. Ma lepszych piłkarzy, stwarza sobie bardzo dużo sytuacji bramkowych, posiada światowej klasy pomocników i napastników. Niemcy mają również trenera, który potrafi pracować pod presją i umie dotrzeć do psychiki zawodników.
Jedyną formacją, która popełnia rażące błędy jest obrona, co pokazał również pierwszy mecz Niemców z Kostaryką. Obrońcy gospodarzy razili w inauguracyjnym spotkaniu szczególną nieporadnością przy zagrywanych przez rywali prostopadłych podaniach w okolice pola karnego. W ten sposób Kostaryka zdobyła dwie bramki, ale głównie dzięki fenomenalnej szybkości Wanchope'a.
W perspektywie dzisiejszego meczu z Niemcami, wypada zapytać, czy Polacy potrafią grać dokładne, prostopadłe piłki oraz czy mamy zawodników tak świetnie przygotowanych szybkościowo jak wspomniany Wanchope? Niestety mecz z Ekwadorem pokazał, że nie posiadamy ani jednego, ani drugiego.
Na czym w takim razie oprzeć nadzieję, że uda się jednak pokonać Niemców?
Pierwsza rzecz to ambicja, maksymalne zaangażowanie oraz psychiczne nastawienie na walkę do upadłego. Jeśli zabraknie, któregoś z tych czynników, Niemcy mogą sprawić nam podobne lanie jak cztery lata temu Portugalczycy (0:4). Kibice wybaczą piłkarzom jeden czy drugi błąd, ale nie wybaczą, jeśli wybrańcy Janasa, przejdą obok tego meczu bez utraty sił, bez przysłowiowego gryzienia trawy, bez maksymalnego zaangażowania.